WP SportoweFakty: To nie był zły mecz w waszym wykonaniu, nawet jeśli tablica wyników (31:23 dla Vive) mówi co innego. Ma pan podobne odczucia?
Blaz Janc:
Tak, zaczęliśmy bardzo dobrze, zwłaszcza w obronie. Długo przygotowywaliśmy się do tego spotkania, nie na co dzień ma się okazję mierzyć z mistrzami Europy. W pierwszej połowie udało nam się grać naszą piłkę ręczną - z twardej defensywy wyprowadzaliśmy wiele kontrataków. Problemy zaczęły się dopiero w drugiej połowie, podobnie jak w ostatnim spotkaniu z Vardarem. Nie wiem od czego to zależy, musimy się przyjrzeć tej zależności i zaradzić temu do kolejnego spotkania.
Znów był pan najlepszym strzelcem zespołu. Na koncie siedem zdobytych bramek, ale też kilka zmarnowanych okazji. Jest pan zadowolony ze swojego występu?
- Owszem, cieszę się zarówno z występu przeciwko Vive, jak i z całego początku sezonu w moim wykonaniu. Kolejne trafienia dodają otuchy. Oczywiście, moje bramki bez wahania zamieniłbym na zwycięstwo całej drużyny, ale taki jest handball. Byliśmy gorsi i trzeba przełknąć porażkę.
Pierwszy raz miał pan okazję zagrać przeciwko swoim kolegom z reprezentacji - Urosowi Zormanowi oraz Deanowi Bombacowi. Dotąd zawsze miał pan ich po swojej stronie.
- To faktycznie coś nowego. Bardzo cieszę się, mogąc grać z nimi w jednej reprezentacji. Niesamowicie dużo do niej wnoszą, jednak w Kielcach równie mocno zachwycają swoją grą. To świetni zawodnicy: Uros - czterokrotny zdobywca Ligi Mistrzów - ma olbrzymie doświadczenie; Dean jest niesłychanie ambitny i wielce utalentowany. Życzę im powodzenia w dalszej grze w Lidze Mistrzów. No, może poza wyjazdem do Celje.
Macie teraz dwa punkty po czterech spotkaniach Ligi Mistrzów. To z pewnością nie jest dla Celje wymarzony start rozgrywek.
- Na początek wygraliśmy z Zagrzebiem, potem przegraliśmy jednak trzy spotkania z rzędu. Mieliśmy w nich wiele szans, szczególnie w meczu z Rhein-Neckar Loewen, ale zabrakło chyba trochę doświadczenia. Te porażki stawiają nas pod ścianą w kontekście kolejnego meczu - w Kristianstad. Musimy rzucić wszystko na szalę, wygrać ten mecz i zakończyć złą passę.
ZOBACZ WIDEO Magiera o pomaganiu piłkarzom: byli wściekli, ale po latach dziękują
Oba poprzednie sezony zakończyliście już na etapie fazy grupowej. Czas na TOP 16?
- To dla nas trudny sezon. Pierwszy raz gramy także w lidze SEHA, więc co kilka dni mierzymy się z bardzo silnymi zespołami. Mamy już wiele niezwykle wymagających spotkań w nogach i jesteśmy lekko zmęczeni. Bardzo wierzymy jednak w sukces także i w Lidze Mistrzów. Awans z grupy to nasz cel.
Pierwszą bramkę w Lidze Mistrzów zdobył pan w wielu zaledwie 17 lat przeciwko Hamburgowi w 2013 roku. Dziś mówi się o panu jako o jednym z największych talentów. To były szalone trzy lata, prawda?
- Dobrze pamiętam tę pierwszą bramkę. Rzuciłem ją Johannesowi Bitterowi, a Hamburg był wtedy obrońcą tytułu. Od tego czasu przeżyłem mnóstwo fantastycznych chwil, z wyjazdem na igrzyska włącznie. Jedno się za to nie zmieniło: wciąż gram w Celje i rzucam bramki najlepszym drużynom w Europie.
Cały świat piłki ręcznej na dobre usłyszał o panu po poprzednim sezonie: 67 bramek w Lidze Mistrzów, potem 28 na igrzyskach w Rio. Wielka sprawa.
- Gdy Gaspar Marguc odszedł do Veszprem, zostałem pierwszym prawoskrzydłowym w Celje. Myślę, że wykorzystałem daną mi szansę. W Lidze Mistrzów grało mi się świetnie, podobnie jak na igrzyskach. Mimo że konkurencja na mojej pozycji w Słowenii jest ogromna, to udało mi się znaleźć w kadrze trenera Vujovica i jestem mu za to bardzo wdzięczny. Nigdy nie zapomnę tego doświadczenia. Szkoda tylko, że nie udało nam się pokonać Danii w ćwierćfinale. To był niesamowity rok.
Zarówno w Celje, jak i w reprezentacji trenerzy powierzają panu dużą odpowiedzialność. Jak zaledwie dwudziestolatek radzi sobie z tak dużą presją?
- Po pierwsze, jestem niezmiernie szczęśliwy, że mogę grać tak dużo i kadrze, i w klubie. Staram się odpłacać za dane mi zaufanie jak najlepszą postawą na parkiecie. Wielką rolę w mojej karierze odgrywają trenerzy: Branko Tamse oraz wspomniany selekcjoner Vujovic. Bez nich moje wyniki byłyby niemożliwe. Ponadto, treningi w Celje stoją na najwyższym światowym poziomie, więc mam świadomość dobrego przygotowania. Staram się nie myśleć o presji, ale taka jest rola sportowca. Po to ciężko trenujemy.
W niedawnych wypowiedziach mówił pan, że z jednej strony chce zostać w Celje nawet do końca kariery, ale z drugiej jest pan gotowy na przenosiny za granicę.
- Mam jeszcze dwa lata kontaktu w Celje, gdzie czuję się znakomicie. Jeżeli jednak odejdę, to tylko do jednego z pięciu największych klubów świata: Vive, Barcelony, THW Kiel, Veszprem lub PSG. Jeśli nadejdzie poważna oferta z którejś z tych drużyn, jestem w stanie się skusić.
Nie jest tajemnicą, że zabiegają o pana wszystkie najważniejsze kluby Europy. W końcu przyjdzie czas na transfer?
- To wspaniałe i bardzo cieszę się z tego faktu. Nie ukrywam, że pewnego dnia chcę przejść do jednego z wielkich klubów. I myślę, że dojrzałem do tego, by być na to gotowym.
A Vive? Zarówno w Polsce, jak i na Słowenii dużo mówi się o potencjalnych przenosinach Blaza Janca do Kielc.
- Od jakiegoś czasu mój menadżer rozmawia z prezesem Servaasem. Jestem zainteresowany tą ofertą, bo jest to wspaniały zespół z niesamowitym trenerem na ławce. Ponadto Dean Bombac i Uros Zorman ciągle podkreślają, że wszystko w Kielcach działa na najwyższym poziomie. Dużo dobrego słyszałem też o tutejszych kibicach. Tak, to prawda, prowadzę rozmowy z Vive i zobaczymy co z tego wyjdzie. Jak na razie nie ma jednak jeszcze żadnej umowy.
Czy to znaczy, że kolejny sezon spędzi pan w Celje?
- Być może, ale nie na pewno. Wciąż jestem w trakcie rozmów, więc nie wykluczam opcji, że mój transfer dojdzie do skutku nawet tego lata. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie sprawnie i niedługo sprawa się rozwiąże. Marzę, aby wkrótce
pojechać na Final Four w Kolonii i wygrać Ligę Mistrzów.
Rozmawiał Maciej Szarek
gwiazda światowa - przepłacony, stary, wypalony, odcina kupony, utopione pieniądze, dobry był u boku innych gwiazdmłody utalentowany - nie stać ich na gwiazdy, gimnazjalista, nic nie osiągnał wschodząca gwiazda - marny zawodnik, nie ta klasa co Jurecki, Bertus odchodzi (ew. przenosi sie do Krakowa), zastepuja tanimi zawodnikami gwiazdy zawodnik, ktory odrzucil gre w Wisle na rzecz Kielc - zdrajca, judasz, słaby, i tak by odszedl bo Plock sciagnie lepszego, bal sie w Plocku rywalizacji, na Wisle za slaby zawodnik, Polak, ktory ma byc uzupelnieniem skladu i typowym rzemieslnikiem - to juz ich na obcokrajowcow nie stac? Grabarczyk byl swiatowej klasy a ten to jest slabszy od Kwiatkowskiego, nic nie osiagnie, kompromitacja. obcokrajowiec - niszczycie polski handball Polak - nawet w Mielcu nie ma szans na gre dobre statystyki - bo grał przeciwko ogórkom (w grupie ogórkowej), bo rzucał sam, bo rywale w niego trafiali, samolub Czytaj całość
Jeżeli będzie brał pod uwagę ilośc minut jakie będzie spędzał na boisku to ma pewne 2x15 minut w każdym meczu a od czasu do czasu odpoc Czytaj całość