Monika Głowińska bramkarką z 50-procentową skutecznością. "Zostałyśmy do tego zmuszone"

Choć w spotkaniu PGNiG Superligi pomiędzy Pogonią Baltica Szczecin a KPR-em Kobierzyce brakowało emocji, nie brakowało nietypowych sytuacji. Jedną z takich była kara dwóch minut dla Płaczek i wejście na bramkę Głowińskiej.

Pierwsza kolejka żeńskiej PGNiG Superligi. Pogoń Baltica podejmuje w Szczecinie beniaminka, KPR Kobierzyce. Nadeszła 27. minuta spotkania. Delegat ZPRP Marek Żabczyński przerwał mecz. Na trybunach konsternacja. Podobnie jak i na ławce obu ekip. Po chwili zapadła decyzja. Błąd zmiany popełniła Adrianna Płaczek. Za szybko wbiegła na parkiet. Konsekwencja: 2 minuty kary.

Bardzo szybko musiała zapaść kolejna decyzja, która z zawodniczek z pola zajmie jej miejsce. Padło na Monikę Głowińską. Środkowa rozgrywająca została rzucona na głęboką wodę. Od razu miała bronić rzut karny. Nie udało się. Jagoda Linkowska znalazła sposób na zdobycie bramki. "Monza" została w bramce i w kolejnej akcji, ku euforii publiczności, już była lepsza od atakującej rywalki.

Po meczu rozgrywająca tak skomentowała tę niecodzienną sytuację. - Nie była to dla mnie nowość, bo w tamtym sezonie miałam krótkie epizody, jeśli chodzi o grę na bramce. Wchodziłam bowiem w znaczniku bramkarskim. Tym razem była to jednak inna sytuacja. Zostałyśmy do tego zmuszone. Dla mnie to fajne doświadczenie. Na pewno spowodowało dużo uśmiechu na mojej twarzy - dodała zawodniczka.

Jak sama się przyznała, nie ćwiczyła obron w trakcie przygotowań do sezonu. - Nie było czegoś takiego. Jeszcze w poprzednim sezonie trener Kalwa mówił, że będę miała specjalistyczne treningi bramkarskie. Oczywiście mówił to pół żartem. Pewnie nie byłoby tego uśmiechu, gdyby mecz był na styku. Bardziej bym się tego obawiała - skwitowała na koniec doświadczona zawodniczka, która na dwa rzuty, jeden wybroniła.

ZOBACZ WIDEO: Polska mistrzyni olimpijska z Rio: To była miłość od pierwszego wejrzenia

Źródło artykułu: