Dominik Klein, Eduardo Gurbindo i Olivier Nyokas. Oto główne nabytki HBC Nantes. Do tego bośniacki obrotowy Senjamin Burić z RK Gorenje Velenje i dwóch czołowych francuskich bramkarzy - Cyril Dumoulin i Arnaud Siffert. Paryskim zawodnikom kapcie z wrażenia pewnie nie pospadały, ale klub z Bretanii wysłał wyraźny sygnał - budujemy groźny zespół, w dodatku z pomysłem.
Nantes przez lata kojarzyło się z futbolem. Kanarki brylowały nie tylko na krajowych boiskach (osiem mistrzostw, ostatnie w 2001 roku). W sezonie 1995/1996 dotarły do półfinału Ligi Mistrzów. Zielono-żółtą koszulkę przywdziewali chociażby Claude Makelele, Marcel Desailly czy Roman Kosecki.
W cieniu piłkarzy szczypiorniści z Nantes mozolnie budowali swoją pozycję. Zaczynali od roli kopciuszka. Awans do LNH w 2007 roku i przebijanie się do czołówki. Z czasem miejsce w okolicach podium i pierwsze występy w Europie. Gablota prezesa powoli zapełniała się trofeami. Jeszcze nie tymi najcenniejszymi, ale w Nantes cudów (przynajmniej jeszcze) nie oczekiwano. Gdy w 2013 roku zespół z Bretanii nieznacznie przegrał w finale Pucharu EHF z Rhein-Neckar Löwen, nikt nie miał pretensji. Thierry Anti i jego podopieczni zrobili wynik ponad stan.
Próżno szukać wielkich nazwisk w ówczesnym składzie. Włodarze wybrali inną ścieżkę. Postawili na graczy obiecujących, dopiero wchodzących w świat wielkiego handballu. Modelowe przykłady to Jorge Maqueda i Valero Rivera. Pierwszy - zawodnik na dorobku, coraz więcej znaczący w hiszpańskiej kadrze. Riverę natomiast odstrzelono w Barcelonie już na starcie kariery i utalentowany skrzydłowy tułał się po ojczyźnie. Czym byłby jednak zespół bez autorytetu w szatni? W tej roli świetnie odnajdywała się ikona hiszpańskiej piłki ręcznej, Alberto Entrerrios.
ZOBACZ WIDEO Jan Tomaszewski: Milik na mundialu w Rosji będzie jak Grzegorz Lato (źródło: TVP)
{"id":"","title":""}
Gdy przed sezonem 2015/2016 z klubu odchodził Maqueda, obawiano się o przyszłość. Nantes wyrwano serce. Dobre wyniki zespołu nierozłącznie związane były z potężnie zbudowanym rozgrywającym. Czyżby marsz na szczyt hierarchii miał zostać brutalnie przerwany w połowie drogi? Gdzieżby. W buty Maquedy wszedł szerzej nieznany Chilijczyk Rodrigo Salinas, swoje trzy grosze dorzucił Sime Ivić i Francuzi skończyli sezon jako finaliści Pucharu EHF. Wprawdzie jako gospodarz Final Four mieli nieco skróconą drogę, ale już w fazie grupowej prezentowali się wyśmienicie i z miejsca stali się kandydatami do sukcesu. W decydującym momencie ponownie triumfowali Niemcy i pokazali, ile dzieliło Nantes od najlepszej ligi świata.
Porażka 26:32 była niczym policzek w twarz. Średniak Bundesligi, Frisch Auf! Göppingen, zmiażdżył trzecią drużynę ligi francuskiej. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Błyskawicznie sięgnięto po wspomniane na wstępie posiłki. Zresztą ambicje klubu sięgały coraz wyżej. Po raz pierwszy w historii Francuzi otrzymali zaproszenie do Ligi Mistrzów. W grupie D m.in. HC Motor Zaporoże, Besiktas JK Stambuł czy duńskie Team Tvis Holstebro. Zespoły jak najbardziej w zasięgu Nantes. Ba, nowe nabytki, Dominik Klein i Eduardo Gurbindo takich rywali do niedawna wciągali nosem.
Jeżeli jesteśmy już przy tegorocznych transferach... Dla jednych emeryt i gracze niechciani gdzie indziej. Dla drugich przemyślane decyzje działaczy. 33-letniego Kleina trudno nazywać staruszkiem. Coś na ten temat wiedzą szczypiorniści płockiej Wisły, którym "emerytowany" skrzydłowy zapakował kluczową bramkę tuż przed końcem spotkania w Lidze Mistrzów. Klein stanowi też wartość dodaną w szatni - z bogatym CV idealnie sprawdzi się jako następca Entrerriosa w roli mentora. Dla Gurbindo z kolei zabrakło miejsca w Barcelonie, ale z pewnością nie jest to hiszpański szrot. Co ważniejsze, mistrz świata 2005 to gracz wszechstronny - równie dobrze czuje się na prawej połówce rozegrania jak i na skrzydle.
Największa zagadka stanowi Olivier Nyokas. Dość późno posmakował wielkiej piłki ręcznej. Powołanie do kadry w wieku 29 lat, rok wcześniej debiut w Bundeslidze. Gracz nietuzinkowy, co udowadniał w HBW Balingen-Weilstetten. Nie przez przypadek nazywany Latającym Francuzem. Gdy Nyokas wychodził w górę, nie było na niego mocnych. Reprezentant Trójkolorowych rzucał z pułapu niedostępnego dla innych. Czasami 30-latek popadał jednak w przeciętność i ciągnął zespół w dół. Gdy będzie prezentować się co najmniej tak dobrze jak pod koniec sezonu w Bundeslidze, to jego transfer zostanie okrzyknięty strzałem w dziesiątkę.
Mistrzostwo? Pewnie jeszcze nie w tym roku, może w ogóle, ale PSG nie powinno się czuć już tak pewnie jak w poprzednim sezonie. Wobec poważnych zmian kadrowych Montpellier, na drugą siłę w lidze francuskiej wyrasta właśnie Nantes. Nawet pomimo straty najlepszego strzelca w historii klubu, Valero Rivery.
Pewnie spora część czytelników popuka się w głowę i potraktuje ewentualny triumf Nantes jako zapowiedź nadchodzącej Apokalipsy. Skoro z paryżanami trzy na cztery spotkania potrafiło wygrać Montpellier, to czemu nie przyszła kolej na drużynę z Bretanii? Zwłaszcza, że francuski hegemon wszystkie siły rzuci prawdopodobnie na rozgrywki Ligi Mistrzów. Wzorem dla ekipy Thierry'ego Antiego powinna być Dunkerque HB. Przed dwoma sezonami szczypiorniści z północy kraju utarli nosa paryżanom i sięgnęli po tytuł. Właściwie bez znanych nazwisk w kadrze! Jeżeli trener Anti wykorzysta niebanalny potencjał chociażby Kleina czy Nyokasa, to kibice mogą szybki zapomnieć o sensacyjnym mistrzostwie klubu z Dunkierki. Chociaż obiektywnie wydaje się, że realnym celem będzie drugie miejsce w lidze, co i tak byłoby najlepszym wynikiem w historii Nantes.
Marcin Górczyński