Olimpia-Beskid Nowy Sącz w środę grała w Gdyni. Zawodniczki z południa Polski przegrały różnicą piętnastu bramek, a do hali dojechały z opóźnieniem, przez co mecz rozpoczął się kwadrans później. - Było ono spowodowane tym, że staliśmy w Łodzi dwie godziny ze względu na wypadek - powiedziała Lucyna Zygmunt.
Nowosądecki zespół nie jechał do Gdyni z myślą o odrobieniu dziesięciobramkowej straty ze swojej hali. - Spóźnienie żadnych planów nam to nie pokrzyżowało. Mecz potraktowaliśmy jako sparing przed sobotnim spotkaniem z Ruchem Chorzów. Zagraliśmy kilka nowych wariantów w obronie, przez co wynik na tablicy był taki, jaki był - zauważyła trenerka Olimpii-Beskid.
Spotkanie z KPR-em Ruch Chorzów może przybliżyć Olimpię-Beskid do dziewiątego miejsca w tabeli. - W lidze broniłyśmy obroną 6-0, a teraz niemal cały mecz podwyższoną. Nie zawsze to wychodziło, było sporo błędów i niecelnych podań w ataku. Myślę, że to zaprocentuje w sobotę - zakończyła Zygmunt.
Olimpia-Beskid szykuje się na Ruch
Mimo porażki w Gdyni różnicą piętnastu bramek, trenerka Olimpii-Beskid - Lucyna Zygmunt nie załamywała rąk. - Mecz potraktowaliśmy jako sparing przed sobotnim spotkaniem z Ruchem Chorzów - przyznała.