- Odnieśliśmy bardzo szczęśliwe zwycięstwo z przedstawicielem najsilniejszej ligi świata - nie ukrywa zadowolenia po zwycięstwie nad Randers HK Leszek Krowicki.
- Po pierwszej, dość wyrównanej połowie, oddaliśmy inicjatywę rywalowi. W 45. minucie przegrywaliśmy już różnicą siedmiu bramek i wydawało się, że jest już po meczu. Tak pewnie także myślały nasze rywalki, które sprawiały wrażenie, jakby chciały dowieźć zwycięstwo do końca spotkania - relacjonuje mecz polski szkoleniowiec.
- Ostatni kwadrans zagraliśmy wręcz koncertowo w obronie, a w ataku dość udanie i skutecznie kończyliśmy akcje. Mecz nabrał dodatkowego smaczku, a dramaturgia udzieliła się naszej publiczności. Kilkadziesiąt sekund przed końcem doprowadziliśmy do remisu, a kolejny nasz kontratak skończył się faulem na mojej skrzydłowej. Ostatnia bramka padła wiec po rzucie karnym i tak sensacja stała się faktem - kończy Krowicki.