- Od pierwszej minuty nie mieliśmy nic do powiedzenia. Pierwsza nasz bramka padła chyba dopiero w 9. minucie, później już ciężko było się podnieść. Drugą połowę zaczęliśmy w osłabieniu, dostaliśmy kolejną karę, graliśmy czterech na sześciu. W tym momencie Chorwaci nam uciekli - w czterech zdaniach podsumował spotkanie rozgrywający reprezentacji Polski, Bartosz Konitz.
Polacy mieli wymarzoną sytuację - wyszli z grupy z kompletem punktów i do ostatnich chwil wszystko było w ich rękach. Z Chorwatami mogli nawet przegrać trzema bramkami, a i tak znaleźliby się w najlepszej czwórce turnieju. Nic z tego jednak nie wyszło. Czy silniejsza od umiejętności była psychika?
- Myślę, że nie zjadł nas stres. Mieliśmy wszystko ustalone. Chorwaci zagrali wysuniętą obroną, w każdej akcji zacieśniali środek, ciężko było nam się przebić, tam mieliśmy największe problemy - wyjaśnił Konitz.
W drugiej połowie Chorwaci mieli wręcz kosmiczną przewagę. - W pewnym momencie, gdy przegrywa się jedenastoma czy dwunastoma bramkami, to już większości osób wydaje się, że w tym meczu już się nic nie da ugrać. Próbowaliśmy gonić Chorwatów, zmniejszyć ich przewagę, ale pojawiły się kolejne błędy i nic nie wyszło - tłumaczył rozgrywający.
Biało-Czerwoni walczyli o zmniejszenie wyniku, ale na niewiele to się zdało. - Chorwaci nie dali sobie nic urwać, grali na wysokim poziomie do końca meczu - powiedział Konitz.
Aneta Szypnicka z Krakowa
Sławomir Szmal: Ciężko znaleźć słowa...
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.