Sprawdzian zaliczony. Polacy zwycięzcami Christmas Cup!

PAP / Maciej Kulczyński
PAP / Maciej Kulczyński

W finale Christmas Cup na Polaków czekała reprezentacja Czech, która wydawała się trudniejszym rywalem niż poniedziałkowy przeciwnik, Ukraińcy. Podopieczni Michaela Bieglera ograli naszych południowych sąsiadów 37:33 i wygrali wrocławski turniej.

Trener Michael Biegler w porównaniu do meczu z Ukrainą dokonał jednej roszady w wyjściowej siódemce. W miejsce Michała Daszka na prawym skrzydle pojawił się Robert Orzechowski i nie zawiódł niemieckiego szkoleniowca. Podobnie zresztą jak drugi ze skrzydłowych Przemysław Krajewski, którego znakiem rozpoznawczym powoli stają się bramki zdobywane po szybkich kontrach. 

Czesi swoich szans szukali głównie przez koło i początkowo Leos Petrovsky urywał się polskim defensorom. Zakusy obrotowego KS Azotów Puławy ukrócił z czasem Piotr Grabarczyk. Większą rozmaitość w rozgrywaniu akcji oglądaliśmy za to po polskiej stronie. Michał Jurecki rozciągał grę na skrzydła, a przy odrobienie wolnego miejsca bez zastanowienia wychodził w górę i Tomas Mrkva mógł tylko obserwować lot piłki zmierzającej w narożnik bramki.

W 20. minucie Polacy prowadzili już 14:9 i trener Biegler mógł sobie pozwolić na przetasowania w składzie. Zmiany nie obniżyły jakoś gry, wręcz przeciwnie. Świetnie na parkiet wprowadził się Michał Szyba, a formą rzutową imponował Karol Bielecki. Duet rozgrywających przed przerwą wyprowadził Biało-Czerwonych na prowadzenie 22:14.

Wysoka przewaga sprawiła, że w polską ekipę wkradło się rozprężenie. Zmiennicy nie radzili sobie z czeskimi skrzydłowymi i Marcin Wichary nie miał wielkich szans na interwencje. Trener Biegler szalał przy linii bocznej, aż w końcu wezwał swoich podopiecznych na rozmowę. Ostra reprymenda nie przyniosła skutku - Maciej Gębala wciąż przegrywał pojedynki na środku defensywy i Czesi doprowadzili do wyniku 27:24.

Grzechów nie brakowało także w ataku. W ciągu 15 minut drugiej połowy Polacy tylko pięć razy umieścili piłkę w siatce! Trener polskiej kadry w trudnym momencie posłał na parkiet Jakuba Łucaka, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Skrzydłowy Śląska Wrocław rzucił trzy bramki z rzędu i nieco uspokoił sytuację w polskim zespole. Biało- Czerwoni zdołali ostatecznie uratować zwycięstwo, choć za postawę w drugiej połowie należy im się reprymenda. Szczególnie martwią trzy zmarnowane rzuty karne.

Marcin Górczyński z Wrocławia
Polska - Czechy 37:33 (22:14)
Polska:

Szmal, Wichary - Lijewski 3, Krajewski 5, Orzechowski 2, Bielecki 8, Wiśniewski, Jurecki 5, Konitz 1, Grabarczyk, Gliński, Masłowski, Syprzak 3, Daszek 2, Gębala, Łucak 3, Przybylski, Szyba 5, Chrapkowski.
Karne: 0/3.
Kary: 10 min.

Czechy:
Galia, Mrkva - Hrstka 7, Hes 4, Jurka 1, Stehlik 2, Babak 6, L. Petrovsky 5, Zdrahala 6/1, Hanisch, Slachta 1, Kasal, Brykner, Landa.
Karne: 1/1.
Kary: 6 min.
Kary: Polska -  10 min. (Grabarczyk - 4 min., Gębala - 4 min., Łucak - 2 min.) oraz Czechy - 6 min. (Stehlik - 4 min., Petrovsky - 2 min.).

Sędziowie: A. Brunner, M. Salah (Szwajcaria).

Źródło artykułu: