MŚ 2015: Niepowtarzalna szansa Holenderek. Oranje zepchną Norweżki z piedestału?

Materiały prasowe / ihf.info
Materiały prasowe / ihf.info

Po ponad dwóch tygodniach emocji Mistrzostwa Świata 2015 wielkimi krokami zbliżają się ku końcowi. W finale światowego czempionatu spotkają się szczypiornistki Norwegii i Holandii.

W finale MŚ 2015 kobiet naprzeciwko siebie staną dwie najbardziej ofensywnie grające drużyny. Holandia już dokonała historycznego wyczynu, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. O sukces w decydującej rozgrywce może być niezwykle trudno. Norweżki to najbardziej utytułowany zespół ostatnich lat.

Holenderki przez grupę przeszły jak burza. Oranje w cuglach wygrywały mecz za meczem i jedynie Szwedki nieco zwolniły pomarańczowy marsz (28:28). W fazie pucharowej podopieczne Henka Groenera zaczęły od upokorzenia Serbek (36:20). Potem zaczęły się schody. Francuzki w ćwierćfinale mocno nadgryzły Holenderki i tylko wyśmienita forma Estavany Polman uratowała Oranje. Łatwiej poszło w półfinale, chociaż Polki od czasu do czasu, głównie w drugiej połowie, przejmowały inicjatywę.

Z europejskiego średniaka Holendia stała się zespołem groźnym dla światowej czołówki. Zresztą nie może być inaczej, gdy podczas turnieju życiową formę prezentuje Estavana Polman (43 bramki). Na tytuł najlepszej zawodniczki MŚ 2015 ma szansę Cornelia Nycke Groot, zdecydowanie liderująca klasyfikacji kanadyjskiej (bramki+asysty).

Pomarańczowe zachwyciły świat swoimi popisowymi kontratakami - daleki wyrzut od bramkarki do skrzydłowej. Niemal stuprocentowa gwarancja sukcesu. Defensywa zestawiona przez trenera Groenera świetnie radzi sobie z atakami rywalek przez środek. Nawet, gdy piłka przejdzie obronę, to w bramce jest niesamowita Tess Wester. Holenderka w całym turnieju odbiła 109 rzutów. Miejsce w najlepszej siódemce mistrzostw murowane.

Pomarańczowe dopiero raczkują na tym poziomie rywalizacji. Norweżki wręcz przeciwnie. Dla Skandynawek udział w finałach wielkich imprez to chleb powszedni. Wystarczy wspomnieć chociażby dwa złote medale olimpijskie w 2008 i 2012 roku. Jeżeli Norwegia wygra finał, to odzyska utracony w 2013 roku tytuł. Co więcej, będzie posiadaczem klasycznego hat-tricka (mistrzostwo olimpijskie, Europy i świata).

Szczypiornistki z Północy Europy mają swoją receptę na holenderskie armaty. Mowa o czołowej obrotowej świata Heidi Loke oraz niezwykle skutecznej Norze Mork (43 bramki i 61 proc. skuteczności). Norweską odpowiedzią na Tess Wester jest Magareta Silje Solberg, specjalistka od rzutów karnych (5 obronionych na turnieju)

Droga Skandynawek do finału nie była usłana różami. Norweżki już w pierwszym meczu z Rosją zaliczyły falstart. Potem czekały je trudne przeprawy z Czarnogórą i Rumunią w fazie pucharowej. Nie zawsze gra układała się po myśli mistrzyń olimpijskich, ale doświadczenie w grach o najwyższą stawkę okazywało się decydujące.

Przed nami znakomite widowisko, obfitujące, miejmy nadzieję, w szybkie wymiany i niespodziewane zwroty akcji. Koneserzy piłki ręcznej już zacierają ręce na myśl o pojedynkach indywidualności obu drużyn. Jedno nie ulega wątpliwości. W finale spotkają się dwie najlepsze drużyny całych zawodów.

Holandia - Norwegia / 20.12 godz. 17.15

Przed Polską walka o brązowy medal. Rasmussen: Dostaliśmy jeszcze jedną szansę

Źródło: PGNiG/x-news

Komentarze (2)
avatar
Piotr A. Jeleń
20.12.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
I tak Panie Wikingów, utarły nosa Paniom Tulipanów, gratulacje :) 
avatar
Piotr A. Jeleń
20.12.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Po ostatnich butnych wypowiedziach, to Norweżki powinny skopać im ...