Polki przez całe piątkowe spotkanie goniły wynik. Holenderki już na początku meczu zbudowały solidną przewagę i do przerwy wygrywały różnicą siedmiu trafień (15:8). W końcówce meczu Biało-Czerwone zdołały zmniejszyć straty do trzech goli, ale rywalki nie pozwoliły im na więcej.
Na pomeczowej konferencji Rasmussen wymieniał przyczyny porażki. Duńczyk wskazał m.in. na fatalną dyspozycję swojego zespołu w pierwszej połowie. - Nie radziliśmy sobie wtedy z szybkimi kontrami Holandii, nie trafiliśmy też kilku rzutów. Mecz mógłby potoczyć się zupełnie inaczej - podkreślał.
- Charakter zespołu pomógł nam jednak wrócić do gry. Do końca wierzyliśmy, że możemy wygrać. Zabrakło nam niewiele, ale trzeba przyznać, że rywal dziś był lepszy od nas - dodał.
Rasmussen nie omieszkał też zwrócić uwagi Międzynarodowej Federacji Piłki Ręcznej ws. arbitrów. Piątkowe spotkanie prowadziły Serbki Vanja Antić oraz Jelena Jakovljević.
- Brakuje mi angielskich słów, aby wyrazić moje rozczarowanie. (W drugiej połowie - dod. red.) Iwona Niedźwiedź otrzymała karę za to, że jedna z rywalek poślizgnęła się i na nią wpadła. Nie chcę jednak, by uznano, że przegraliśmy przez decyzje arbitrów. Mistrzostwa świata to jednak nie czas eksperymentów. Uważam, że Międzynarodowa Federacja Piłki Ręcznej powinna bardziej szanować kobiecy handball i ciężką pracę dziewczyn, tak jak to robi w najważniejszych spotkaniach męskich zespołów - powiedział.
W niedzielę Biało-Czerwone zagrają o brązowy medal z Norwegią lub Rumunią. - Na pewno dobrze przygotujemy się na mecz o brązowy medal. Zrobię wszystko, aby zespół był jak najlepiej przygotowany do walki w niedzielę. Kwalifikację do turnieju olimpijskiego już mamy. Czas zrealizować drugi punkt naszych planów - zakończył.
{"id":"","title":""}
IHF uparł się, że w MŚ kobiet (podobnie EHF przy Euro) najmniej połowa par musi być żeńska i słabsze żeńskie p Czytaj całość