Marko Tarabochia przyznaje, że mecz z KS Azotami nie będzie dla jego zespołu takim samym starciem, jak boje z PGE Stalą Mielec czy MMTS-em Kwidzyn. - Z dwóch powodów. Po pierwsze Azoty zajmują trzecie miejsce, a my drugie, więc szykuje się ciekawy bój. Ważniejszy jest fakt, że spędziłem w klubie z Puław dwa lata. Przyczyniłem się do zdobycia pierwszego w historii medalu dla drużyny znad Wisły - powiedział 27-latek i zaznaczył, że raczej nie pomyli szatni. - Zobaczymy - stwierdził ze śmiechem Tarabochia. - W Puławach to niemożliwe. Gospodarze mają swoją szatnię na piętrze, zaś goście na wysokości parteru. Raczej mi to nie grozi. Oby nie pojawił się element przyzwyczajenia - dodał.
Chorwat występujący w reprezentacji Bośni i Hercegowiny jest świadomy, że jego drużynę czeka trudne starcie. - Spotykają się dwie drużyny z czuba tabeli, więc zapowiada się hit kolejki, a dla Azotów być może mecz rundy. Mój były zespół kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa. Oprócz nas i Vive w każdym innym boju wygrywali. W hali przeciwników będzie nam jeszcze trudniej. Azoty będą miały za sobą własne ściany. Zapowiadają się duże emocje - zaznaczył.
Tarabochia zdradził, iż służył pomocą trenerowi Manolo Cadenasowi. - Przed pierwszym meczem rozmawiałem z trenerem i podpowiadałem mu w kwestii naszego przeciwnika. Wygraliśmy w samej końcówce i ze śmiechem szkoleniowiec mówił mi, że mogłem lepiej rozpracować przeciwnika - zakończył chorwacki zawodnik.