Lucyna Zygmunt: Przed nami bardzo dużo ciężkiej pracy

W 11. kolejce Olimpia-Beskid mierzyła się z Energą AZS Koszalin. Według zapowiedzi punkty miały pozostać w Nowym Sączu. Niestety dla gospodyń rzeczywistość okazała się brutalna i to koszalinianki cieszyły się ze zwycięstwa.

- Przeciwnik okazał się od nas lepszy. Dziewczyny z Koszalina, w wielu aspektach, przewyższały nasz zespół. Przede wszystkim mam tu na myśli grę jeden na jeden. Moje zawodniczki w ogóle sobie z tym nie radziły. Do tego w pierwszej połowie szwankowała obrona i tak na prawdę przez to przegrałyśmy mecz. Sam wynik na to wskazuje, bo drugą część to my wygrałyśmy jedną bramką. Niestety przewaga sprzed przerwy wystarczyła, by to Koszalin cieszył się z dwóch punktów - mówiła zaraz po zakończeniu spotkania trener Lucyna Zygmunt.

[ad=rectangle]

Sądeczanki po raz kolejny dobrze rozpoczęły spotkanie. Jednak po około kwadransie ich gra zupełnie się posypała. - Oprócz obrony, o której już wspomniałam, w moim zespole szwankowała skuteczność rzutowa. Przed meczem mówiłam swoim zawodniczkom, że bramkarki z Koszalina bardzo dobrze bronią dolne obszary bramki. Niestety dziewczyny rzucały właśnie tam, dzięki czemu Beata Kowalczyk miała ułatwione zadanie. Z tego szły kontry i przewaga przyjezdnych z każdą chwilą rosła - skomentowała trenerka.

- W drugiej połowie gra wyglądała nieco lepiej. Niestety łapałyśmy dużo kar, przez co grałyśmy nawet w podwójnym osłabieniu, a tak doświadczony zespół jak AZS wykorzystywał to z zimną krwią. Dodatkowo brakowało nam zdecydowania w sytuacjach rzutowych. Szczególnie mam tu na myśli Irynę Stelmakh i Tamarę Smbatian. Pierwsza z nich zbyt często podawała na koło czy do skrzydła, zamiast sama rzucać. Patrząc na jej warunki fizyczne jest to dla mnie niezrozumiałe. Zupełnie odwrotnie było w przypadku drugiej. Tama zbyt często rzucała z biodra, a powinna podawać do koleżanek. Owszem ten typ rzutu jest jej ogromnym atutem, ale nie mogła się wstrzelić - dodała.

Mimo słabej postawy zespołu, w drużynie z Nowego Sącza na wyróżnienie zasłużyła bramkarka Karolina Szczurek. - Faktycznie Kaja zagrała bardzo dobre zawody. Gdyby zawodniczki z pola wykorzystały piłki wybronione przez nią to mecz wyglądałby zdecydowanie inaczej. Widać to było w momencie, gdy dochodziłyśmy rywalki na trzy bramki, bo wtedy koszalinianki gubiły się zarówno w obronie, jak i w ataku. Niestety w tym meczu niewiele wychodziło tak jakbyśmy chciały - oceniła szkoleniowiec.

Wszystkie zespoły PGNiG Superligi Kobiet czeka teraz ponad miesięczna przerwa spowodowana Mistrzostwami Świata, które rozegrane będą Danii. - Dla nas ten czas jest jak zbawienie, tym bardziej, że wiemy jak wiele mamy do poprawy. Dziewczyny dostaną kilka dni wolnego, a potem wracamy do pracy na pełnych obrotach. Na początek popracujemy nad motoryką, by później przejść do spraw taktycznych. Mam nadzieję, że dzięki temu rundę rewanżową rozpoczniemy z animuszem - podkreśliła opiekunka sądeckiego zespołu.

- Naszą największą bolączką jest brak leworęcznej rozgrywającej, która mogłaby występować na prawej stronie. Mam nadzieję, że podczas tej przerwy znajdziemy taką i do rundy rewanżowej przystąpimy mocniejsze - zakończyła szkoleniowiec zespołu z miasta nad Dunajcem.

Źródło artykułu: