Bochnianie skarceni za niewykorzystane sytuacje, derby Małopolski dla MTS-u

Póki co wszystko idzie nie po myśli bochnian. W meczu 10. kolejki miały miejsce derby Małopolski i mimo chęci zwycięstwa, nic z tego gospodarzom nie wyszło. Ambitna walka była zarówno z jednej jak i drugiej strony, ale to MTS zwyciężył.

Dla jednej jak i dla drugiej drużyny to miał być mecz o "cztery punkty". Bochnianie jeszcze w tym sezonie nie mieli okazji do radowania się po wygranym spotkaniu, natomiast ekipa MTS-u triumfowała tylko raz. Z tym większą więc niepewnością oba zespoły przystąpiły do tej derbowej potyczki.

Wynik otworzył Marcin Janas, ale to minimalne prowadzenie MOSiR-u szybko uciekło. Marcin Skoczylas i Kamil Kirsz skutecznie zapracowali na to by to ekipa gości miała nieco spokojniejszy początek spotkania. I tak rzeczywiście było. Raz, że MTS w tej fazie mecz raczej nie miał kłopotów z trafianiem w bocheńskie okienko, a dwa, że szczypiorniści z Bochni wykazywali się nadmierną niefrasobliwością w ofensywie. Atak pozycyjny rozgrywali zbyt długo, w ataku szybkim mieli tendencję do demonstrowania nieudanych podań, a z tych ich problemów, chrzanowianie korzystać potrafili. Przy stanie 5:5, na kontrę pognał jak szalony Jan Orlicki i już zrobiło się 5:6. "My czekamy na zdobycie siódmej bramy!" - wołała wtedy grupka kibiców MTS-u, która robiła na hali szum większy niż wszyscy bocheńscy kibice razem wzięci. Wołali tak, wołali i to siódme trafienie dla chrzanowskiej ekipy faktycznie padło. Prawdą jest jednak to, że nie zawsze ich rzuty kończyły się zdobyciem bramki, co było wynikiem doskonałej dyspozycji Tomasza Węgrzyna, który już w pierwszej części spotkania pokazał na co go stać. W przypadku rzutów z drugiej linii - kiedy piłka jakimś cudem mijała wysoko trzymane przez bocheńskich defensorów ręce i wpadała do bramki - nikt nie mógł mieć już do niego pretensji. Jak to robił Marcin Skoczylas czy też Tomasz Cupisz, którzy w głównej mierze częstowali rywala takimi właśnie rzutami - chyba nadal głowią się nad tym gospodarze.

- Jestem mocno zawiedziony tym, że nie udało nam się zdobyć punktów na swoim terenie w meczu z Chrzanowem - powiedział trener Ryszard Tabor. - Powodem tego była przede wszystkim słaba skuteczność - wręcz fatalna. Wypracowane w niektórych momentach bardzo dogodne sytuacje nie zostały zamienione na bramki, podobnie jak w kilku wcześniejszych meczach. Niestety pojawiały się też niecelne podania do ataku szybkiego, które mogły nam otwierać drogę do bramki i co bardzo boli, od razu byliśmy za takie zagrania karceni - analizował grę swej ekipy opiekun MOSiR-u.

Po zmianie stron bochnianie znów mogli upatrywać swojej szansy na poprawę wyniku, ale świetne interwencje Tomasza Węgrzyna to było za mało na ugranie korzystnego rezultatu. Bochnianie grali na fatalnej skuteczności, a gdy do tego wszystkiego dołożyły się jeszcze parady bramkarskie Marcina Górkowskiego to już w ogóle czarna rozpacz mogła w pełni pochłonąć gospodarzy. Wynik tego spotkania był wprawdzie niski, ale na pewno nie mógł satysfakcjonować podopiecznych trenera Tabora. - Taki niski wynik jest spowodowany nie tylko dobrą grą drużyny z Chrzanowa, ale również dobrą grą naszą i naszego bramkarza w obronie - mówił Wiktor Budziosz . - Tomek bardzo nam dzisiaj pomógł, ale nie umieliśmy wykorzystać naszych sytuacji i zamienić ich na bramki. Dlatego dzisiaj przegraliśmy - ocenił skrzydłowy bocheńskiej drużyny, doskonale znający zresztą specyfikę gry MTS-u.

- Mecz może nie był bardzo porywającym widowiskiem, choć sytuacji było sporo, ale ani jedna ani druga drużyna ich nie wykorzystywała - powiedział z kolei Adam Piekarczyk. - Ten mecz nie był piękny i porywający, ale był to mecz walki i myślę, że wygraliśmy zasłużenie, choć nie było łatwo. Cały czas powtarzam swoim chłopakom, że najważniejsza jest obrona i rzeczywiście dzisiaj troszkę się w niej ruszali. Czołową postacią w drużynie był Marcin Górkowski. Bramek wprawdzie nie zdobywał, ale naprawdę dużo bronił - chwalił swego golkipera szkoleniowiec MTS-u.

Ostatnie piętnaście minut spotkania to zrywy gospodarzy. Podopieczni Ryszarda Tabora ambitnie walczyli, ale nadal nie potrafili wykorzystać stuprocentowych sytuacji bramkowych. Losów meczu nie odmieniła też nerwowa akcja z 46 minuty, kiedy to starcie Krzysztofa Więcka z Kamilem Kirszem zakończyło się karami dwuminutowymi dla obu panów, czerwoną kartką dla tego drugiego (z gradacji kar) i wtargnięciem na parkiet zdenerwowanego delegata ZPRP. Nadzieja na zwycięstwo bochnian umarła i to reprezentanci MTS-u mogli cieszyć się z zwycięstwa.

MOSiR Bochnia - MTS Chrzanów 17:21 (8:12)

MOSiR: Węgrzyn, Gut - Bujak 3, Najuch 3, Imiołek 2, Król 2, Nowak 2, Spieszny 2, Budziosz 1, Janas 1, Kozioł 1, Janus, Pach, Więcek.
Kary: 14 min.
Karne: 3/4.

MTS: Górkowski, Gil - Skoczylas M. 5, Cupisz 3, Kirsz 3, Orlicki 3, Bednarczyk 2, Sieczka 2, Skoczylas D. 2, Jędrzejczyk, Kowal, Madeja, Stroński, Żydzik.
Kary: 16 min.
Czerwona kartka: Kamil Kirsz (46 min. - z gradacji kar).
Karne: 1/3.

Sędziowali: Miłosz Lubecki oraz Mateusz Pieczonka.
Delegat ZPRP: Ireneusz Szumański.
Widzów: 360.

Źródło artykułu: