Buduję to dzieło od 15 lat - rozmowa z Lucyną Zygmunt, trenerką Olimpii-Beskidu Nowy Sącz

- Wierzę, że kibice będą mogli cieszyć się wynikami sportowymi. Chcielibyśmy się znaleźć w pierwszej ósemce - powiedziała portalowi SportoweFakty.pl trenerka, która powróciła do zespołu Olimpii.

Krzysztof Niedzielan: Historia zatoczyła koło i ponownie będzie pani prowadzić zespół Olimpii-Beskidu.

Lucyna Zygmunt: Otrzymałam propozycję od zarządu, pana prezesa Wiesława Rutkowskiego i bardzo mnie to ucieszyło. Piłka ręczna to moje wielkie hobby, bardzo tym żyję. Po odejściu kilku zawodniczek, trzeba budować drużynę na nowo i podjęłam się tego wyzwania. Nie będzie to łatwe zadanie, bo jest już późna pora, żeby zgromadzić zawodniczki do zespołu ale myślę, że z Bożą pomocą się uda.

Propozycja była zaskakująca?

- Chyba nie. Rozmawialiśmy wielokrotnie, już od kilku miesięcy. Ja to sobie przemyślałam. Może to nieskromnie zabrzmi, ale to jest moje dzieło budowane od ponad 15 lat. Cały czas sercem byłam z drużyną i przeżywałam to, co się działo. Teraz będę przeżywać jeszcze głębiej.
[ad=rectangle]
Od momentu, gdy we wrześniu 2014 roku pożegnała się pani z pierwszą drużyną Olimpii-Beskidu, udało się sporo zrobić. Myślę tu o wicemistrzostwie Polski z juniorkami młodszymi. Nie będzie trochę żal tej pracy z młodzieżą, która przyniosła takie efekty w zakończonym sezonie?

- Ja z młodzieżą pracowałam zawsze, nawet gdy trenowałam superligową drużynę. To nie powinno przeszkadzać. Część z tych dziewczyn dołączę na treningi do I zespołu, a z pozostałymi umówiłam się na zajęcia dodatkowe. Sądzę, że żadna z tych pereł nie zostanie zagubiona i będzie dalej szlifowana, by kiedyś zasilić I drużynę.

Mało kto spodziewał się tego sukcesu.

- To było zaskoczenie dla mnie i samych dziewczyn, które bardzo ciężko pracowały. Niejednokrotnie dwa razy dziennie przychodziły na treningi - przed lekcjami i wieczorem. Nie sądziłam, że dojdziemy aż tak daleko. Wola walki sportowej, zwycięstwa i ciężka praca zaprocentowały.

Co czeka seniorki? Władze klubu na czele z prezesem Wiesławem Rutkowskim, narzekają na stan finansów.

- Bliżej nie znam tych realiów finansowych - to sprawa zarządu. Owszem, prezes skarży się na płynność finansową, ale wierzę, że działacze klubu jakimiś swoimi sposobami potrafią zabezpieczyć byt klubu. Ja mam się skupić na pracy szkoleniowej. Teraz najważniejsze jest pozyskanie zawodniczek i zbudowanie organizacyjne zespołu. Od 1 lipca dziewczyny będą pracować indywidualnie, a 13 lipca cała drużyna rozpocznie solidne przygotowania.

Joanna Gadzina, Kamila Szczecina i Paulina Masna odeszły do Pogoni Baltica Szczecin. Małgorzata Rączka również pożegnała się z zespołem. To koniec ubytków kadrowych?

- Takie są ustalenia. Oprócz wspomnianych szczypiornistek, pozostałe są do mojej dyspozycji. Mamy też nowe twarze w zespole i jeszcze trwają rozmowy z kolejnymi zawodniczkami.

Zespół wzmocniły już Marlena Lesik, Agata Basiak, Karolina Golec i Dagmara Nocuń. Blisko są także dwie reprezentantki Ukrainy.

- To jest wciąż aktualny temat. Zarząd ma się w najbliższym czasie spotkać z nimi i prezesami. Jeżeli uda się doprowadzić to do końca, będę bardzo zadowolona. Znam te zawodniczki i wiem, że mogą wnieść dużo wartości, nieco innej gry, ale bardzo nam potrzebnej. To młode, bardzo utalentowane piłkarki. Niebawem wylatują na zawody do Seulu i jak wrócą to myślę, że zasilą Olimpię-Beskid.

Drużyna potrzebuje zatem jeszcze przynajmniej dwóch szczypiornistek?

- Wzmocnienie drugiej linii jest wręcz konieczne, by zwiększyć zagrożenie rzutowe. Bez tego nie da się wygrywać meczów w Superlidze. Młode zawodniczki, które dołączą do zespołu na pewno nie są na tyle przygotowane, żeby mogły powalczyć na takim poziomie.

Które dziewczyny z zespołu juniorek młodszych będą trenować z seniorkami? 

- Debiut w PGNiG Superlidze zaliczyła już Ola Stokłosa i mocno przyczyniła się do zdobycia medalu. Oprócz tego ogromny postęp zrobiła bardzo perspektywiczna Kinga Janik, aktualnie powołana do reprezentacji Polski na wyjazd do Francji na mecze międzypaństwowe. W tym gronie znajdzie się także Oliwia Bartkowska i mamy na myśli jeszcze dwie zawodniczki z Nowego Sącza, jeżeli zdecydują się na przejście do I zespołu.

Mimo problemów finansowych rysują się pozytywne perspektywy dla Olimpii-Beskidu Nowy Sącz?

- Jestem przekonana, że jeżeli wszystkie zawodniczki przystąpią do solidnej pracy i organizacyjnie wszystkie sprawy zostaną dopięte, to może nie od razu, ale zespół będzie walczył jak równy z równym z innymi drużynami. Jest dużo optymizmu w zawodniczkach, z którymi rozmawiałam. Ważne, żeby dopiąć wszystkie sprawy transferowe. Wierzę, że kibice będą mogli cieszyć się wynikami sportowymi. Chcielibyśmy się znaleźć w pierwszej ósemce.

Źródło artykułu: