Trzeci mecz finałów play-off był najbardziej wyrównanym starciem ze wszystkich trzech spotkań, jakie w walce o złoto rozegrali szczypiorniści Vive Tauronu Kielce i Orlen Wisły Płock. Zwycięstwo w tym pojedynku rozstrzygnęło się dopiero w ostatnich sekundach, a osłabieni Wiślacy mocno postawili się siódemce z Kielc.
[ad=rectangle]
- To był bardzo trudny pojedynek. Płock pomimo wszystkich swoich problemów kadrowych postawił twarde warunki. Należy się cieszyć, że zakończyliśmy tę rywalizację w trzech meczach i teraz możemy skupić się na tym co wydarzy się w Kolonii - cieszył się z mistrzostwa Polski rozgrywający kieleckiej ekipy, Grzegorz Tkaczyk.
W akcji na wagę mistrzostwa Polski pierwszoplanowym aktorem był bramkarz kieleckiej drużyny - Marin Sego, który jeszcze w poprzednim sezonie występował w barwach Orlen Wisły Płock. Zawodnik w ostatnich sekundach spotkania odrobił rzut karny wykonywany przez Valentin Ghionę. - Byłem pewny, że Marin obroni tego karnego. Był bohaterem ostatniej akcji i należy mu się duże piwo - mówił Tkaczyk i dołączył tym samym do grona zawodników, którzy po meczu przyznawali, że zwycięstwo jest zasługą golkipera.
Szczypiorniści z Kielc mówili jednak, że z taką grą, jaką zaprezentowali w ostatnim finałowym spotkaniu, nie mają czego szukać w Final Four Ligi Mistrzów, które odbędzie się już za niewiele ponad tydzień.
- Miejmy nadzieję, że poprawimy swoją grę, bo jak zagramy tak samo z Barceloną, to nie mamy czego szukać. Musimy się dobrze przygotować i wszystko przeanalizować - powiedział Tkaczyk.
Szczerze powiem, że dawno nie widziałem tak słabego VIVE.
Szkoda kontuzji w Wiśle, bo w Płocku zdecydowanie mogli pokonać Mistrza.
Teraz jeszcze ci sędziowie, i jedni i Czytaj całość