Drużyna UKS-u PCM Kościerzyna jeszcze niedawno przewodziła tabeli. Zmieniło się to po remisie w Kępnie z miejscową Polonią. Przez stratę punktu, zawodniczki te muszą wygrać w Gdańsku. Czy oznacza to jakąś obniżkę formy? - Ostatni remis nam absolutnie nic to nie zmienia. W Kępnie w 52. minucie prowadziliśmy różnicą pięciu bramek, a ostatecznie zremisowaliśmy. Reszta należy do domysłu - powiedział Dariusz Męczykowski, trener klubu z Kaszub.
[ad=rectangle]
Szkoleniowiec UKS-u PCM ma świadomość, że nie będzie łatwo jego drużynie wygrać na trudnym terenie z AZS-em Łączpol AWFiS Gdańsk. - Jedna z naszych czołowych zawodniczek - Martyna Borysławska nie gra, bo jest po kontuzji. Miała już zabieg, ale jeszcze nie wystąpi. Z tego względu szwankuje prawe rozegranie. Gdański zespół się natomiast wzmocnił podczas sezonu. To poważny kandydat do awansu, kadrowo silniejszy niż my. Nie mając pewnego awansu, nie robiliśmy rekonstrukcji składu. W AZS-ie Łączpol AWFiS grają natomiast Osadcza, Lipska, czy dziewczyny z Elbląga, do tego nie mają kontuzji. Ponadto mecz jest w Gdańsku, a to też przewaga - stwierdził Męczykowski.
UKS PCM będzie chciał jednak ponownie zaskoczyć drużynę z Gdańska, tak jak to miało miejsce w pierwszej rundzie. - Podchodzę do naszych rywalek z dużym szacunkiem. Trenują czasami nawet dwa razy dziennie, mają świetne warunki, dwóch trenerów, bogatego sponsora. To dobrze zorganizowany klub i nie ma powodów, dla których miałby przegrać. Mimo to uważam, że będzie to zacięty mecz. Mimo, że trenujemy 3 razy w tygodniu i jesteśmy kopciuszkiem, jestem pod wrażeniem tego, jakie jest nastawienie dziewczyn. Ich zaangażowanie, mądrość i założenia taktyczne nie odbiegają od przeciwnika. Mecz będzie moim zdaniem godny wagi spotkania o pierwsze miejsce w lidze. Widać po punktach w ligowej tabeli, że te dwa zespoły zdecydowanie dominowały - przypomniał trener klubu z Kościerzyny.
- My przystępujemy do tego spotkania bezwzględnie o to, żeby wygrać. Ciężko na to pracowaliśmy, a jeden punkt w tabeli straty o niczym nie świadczy. Wygraliśmy z AZS-em Łączpol AWFiS w Kościerzynie i chcemy wygrać raz jeszcze, by awansować wreszcie z pierwszego miejsca. Już dwa razy z rzędu graliśmy w barażach i nie wyszło. Mówi się do trzech razy sztuka, ale ja wolałbym bezpośredni awans. Gdy przyjdzie nam grać z przedostatnim zespołem PGNiG Superligi, staniemy twardo i podejmiemy rękawice. Jesteśmy na to gotowi - zdeklarował Męczykowski.
Skoro drużyna trenuje trzy razy w tygodniu, ewentualny awans z pewnością musiałby wprowadzić duże zmiany do UKS-u PCM. - Niezależnie kto awansuje, ani my ani AZS Łączpol AWFiS od razu nie będziemy grać o najwyższe trofea w pierwszym sezonie. Z zespołami z miejsc 9-12, czyli z Piotrcovią, Aussie Samborem, Olimpią Beskid, czy SPR-em Olkusz już teraz możemy jednak nawiązać walkę. Przy okazji awansu, robi się wzmocnienia, a 3 treningi to nie 10. Wszystko jest u nas przygotowane finansowo, organizacyjnie i myślę że również kadrowo na grę w PGNiG Superlidze. Nie jesteśmy jednak klubem, który wyrywałby nogi dziewczynom w przypadku braku awansu. Każda liga, to fajna promocja Kościerzyny. Dziewczyny chcą trenować, mocno się angażować i wygrać tę ligę, ale nie jest łatwo. Myślę, że zespoły do ósmego miejsca nie przegrywałyby mocno z dolną czwórką PGNiG Superligi. Po połączeniu dwóch pierwszych lig, sytuacja zdecydowanie się zmieniła i jest to klasa rozgrywkowa godna zaplecza najwyższej klasy rozgrywkowej - inaczej, niż ma to miejsce w męskich rozgrywkach, gdzie jest aż 28 drużyn - zakończył Męczykowski.