Alicja Chrabańska: Runda zasadnicza za nami. To już kolejny sezon, w którym Chrobry dobrze zaczyna i łapie zadyszkę. Z czego wynikała ta fatalna seria spotkań po wznowieniu rozgrywek w lutym?
Krzysztof Przybylski: O słabszej końcówce rundy zasadniczej zadecydował głównie układ gier w drugiej części sezonu. Zaczęliśmy od meczów z łatwiejszymi rywalami, którzy byli w naszym zasięgu. Pod koniec w udziale przypadły nam zmagania z medalistami z Zabrza, Płocka i Kielc. Stąd mniejszy dorobek punktowy w tym okresie. Szkoda meczu z Kwidzynem w Głogowie, który jeszcze na minutę przed końcem mogliśmy wygrać. Po raz kolejny potwierdziło się, że gra się do końca, nie można odpuszczać ani na moment. MMTS powalczył i ostatecznie podzieliliśmy się punktami. Na pewno szkoda meczu z Azotami z pierwszej rundy, 2-3 stuprocentowe sytuacje w końcówce drugiej połowy i również mogliśmy wygrać. W drugiej rundzie Azoty już nie było takim łatwym rywalem, puławianie się rozpędzili i na parkiecie wyglądali zdecydowanie lepiej. To trochę banał, ale gra się tak jak przeciwnik pozwala. Naszym głównym problemem były kontuzje. Od początku sezonu wypadł nam trzech bardzo ważnych zawodników Jakub Łucak, Wiktor Kubała i Mariusz Gujski. To było ogromne osłabienie i to przez całą pierwszą rundę. W drugiej rundzie do Kuby dołączył Marek Świtała i tych dwóch zawodników nie będzie już grało do końca sezonu.
18 punktów i siódma lokata to zapewne za mało jak na wasze apetyty. Ale czy w tej sytuacji kadrowej ten wynik was satysfakcjonuje?
- Pozostaje niedosyt, bo spokojnie mogliśmy mieć z 2-4 punkty więcej. Szkoda przede wszystkim remisów. Nie jesteśmy zadowoleni z naszego dorobku. Chcieliśmy po rundzie zasadniczej zająć szóste miejsce, aby uniknąć konieczności rywalizacji na dzień dobry z Vive Tauron Kielce lub Orlen Wisłą Płock. Nasz cel pozostaje aktualny również na play-off. Musimy się co prawda bardzo jeszcze napracować, ale szósta lokata jest w naszym zasięgu.
[ad=rectangle]
Wasze szanse na pokonanie w I rundzie play-off Orlen Wisły Płock są raczej teoretyczne. Mógłby pan, pomijając ambicje i wolę walki, racjonalnie ocenić na co was stać w tym sezonie?
- Jeśli gralibyśmy w pełnym składzie to z powodzeniem moglibyśmy zająć 5-6 miejsce. Może nawet powalczyć o czwarte. Niestety zostaliśmy bez Kuby Łucaka, od grudnia bez Marka Świtały. Na drobniejsze urazy narzekali inni zawodnicy to sprawiło, że takim najbardziej realnym celem na ten sezon może być 6-7 miejsce. Jeśli powalczymy bardzo mocno to być może uda się wyszarpać oczko wyżej, czyli piątą lokatę. Szanse na wyeliminowanie Orlen Wisły Płock są faktycznie niewielkie i raczej teoretyczne, ale nie zamierzamy się poddać. Trzeba walczyć z każdym rywalem, a nie tylko wyjść, aby mecz się odbył. Zawsze jest możliwość, że to będą nasze najlepsze mecze, a rywale będą mieli słabszy okres. Także walczymy do końca i z każdym, nie kalkulując.
Runda zasadnicza to okres na tyle długi, że można stwierdzić którzy zawodnicy się sprawdzili, a którzy nie. Zatem z których transferów jest pan szczególnie zadowolony, a po których spodziewał się pan więcej?
- Myślę, że transfery dokonane przed sezonem były trafione. Mimo, że nowi zawodnicy bardzo dobre mecze przeplatali słabszymi występami to oceniam ich pozytywnie. Na początku niektórzy z nich mieli problemy zdrowotne, narzekali na drobne urazy. Na dłużej z gry został wyłączony Ignacy Bąk i jemu jeszcze potrzeba trochę czasu, żeby w pełni pokazać swój potencjał. Sądzę, że od następnego sezonu będzie on pełnowartościowym zawodnikiem. Łukasz Kandora zagrał niezłą rundę zasadniczą, miał zdobycze bramkowe, dobrze pograł w obronie, zarabiał rzuty karne. Wiadomo, że obrotowy to taka pozycja, na której wiele zależy od kolegów. Jeśli dostanie podanie do koła może to wykorzystać, jeśli nie to sam sytuacji bramkowej sobie nie stworzy i będzie musiał się obyć bez trafień na koncie. W drugiej rundzie z dobrej strony pokazał się Krzysztof Tylutki. W karnych szczególnie dobrze zaprezentował się Adam Babicz. Ale myślę, że ci zawodnicy jeszcze do końca nie pokazali swoich możliwości.
Wiadomo już, że do Chrobrego dołączy Bartosz Jurecki. Media zapowiadają jednak rewolucję w Głogowie. Głosy wewnątrz klubu mówią tylko o rewolucji kadrowej czy również o zmianach w innych obszarach?
- Myślę, że o planach na przyszły sezon lepiej wypowiedzą się członkowie zarządu klubu. Z tego co wiem planowane są jeszcze 2-3 transfery. Prawdopodobne, że z częścią zawodników kontrakty nie zostaną przedłużone. Ale na takich ogólnikach bym zakończył, bo nie chcę wychodzić przed szereg. Tym bardziej w mojej sytuacji. Ustaliliśmy bowiem z zarządem, że po zakończeniu bieżącego sezonu nie będę już współpracował dłużej z zespołem. Jest mi z jednej strony przykro, że opuszczę Głogów, z drugiej cieszę się, że zostałem o tym poinformowany odpowiednio wcześniej. Za to dziękuję.
Mam rozumieć, że z klubem rozstaje się pan w jak najbardziej przyjaznej atmosferze?
- Oczywiście. Włożyłem wraz z zarządem w ten zespół wiele pracy. Wyciągnęliśmy Chrobrego z dołka, od zespołu który błąkał się w play-out do drużyny, która regularnie bez problemów kwalifikuje się do najlepszej ósemki. Przykro mi dlatego, że opuszczam klub, kiedy udało nam się zbudować coś dobrego, kiedy zaczął się tworzyć ciekawy zespół, z którym można będzie walczyć o coraz wyższe cele. Ale cóż, żeby dalej pracować musi być wola z dwóch stron. Niemniej muszę wyraźnie to powiedzieć, że dobrze mi się tu pracowało i w zasadzie nadal jeszcze pracuje. Kiedy z końcem czerwca skończy się mój kontrakt i wyjadę z Głogowa na pewno będę to miejsce i ludzi miło wspomniał.
Pojawiają się głosy łączące pana z MMTS-em Kwidzyn, z którego ma odejść Krzysztof Kotwicki. Rozważana jest możliwość takiego transferu?
- Możliwości zawsze są. Będę niewątpliwe szukał nowego pracodawcy, nie ma co ukrywać skoro wiem na pewno, że nie zostanę w Głogowie. Na razie nie prowadzę żadnych rozmów, ale jeśli pojawi się propozycja z MMTS-u Kwidzyn to z pewnością ją rozważę, tak jak każdą inną propozycję.
Czyli możemy oficjalnie powiedzieć, że Krzysztof Przybylski jest od nowego sezonu wolny zawodowo i otwarty na nowe wyzwania?
- Do końca czerwca skupiam się na swoich obowiązkach w Głogowie. Oczywiście myślę o swojej przyszłości i od nowego sezonu dalej będę chciał pracować w superlidze mężczyzn czy kobiet . Powoli szukam pracodawcy, ale ze spokojem i chłodną głową.