Trzeci raz pokonać Niemców! - rozmowa z Eugeniuszem Lijewskim, trenerem, ojcem Krzysztofa Lijewskiego

Reprezentacja jest w takim momencie, że może zdziałać wiele. Dużo zależy od zdrowia i formy - uważa Eugeniusz Lijewski, trener młodych szczypiornistów w Ostrowie oraz ojciec, Krzysztofa Lijewskiego.

Maciej Kmiecik: Kiedy w reprezentacji Polski grało dwóch pana synów bardziej się pan denerwował niż teraz, gdy został tylko młodszy, Krzysztof?

Eugeniusz Lijewski: Nie. Emocje i nerwy są takie same. Bardzo się cieszę na zbliżające mistrzostwa świata. Mam takie hasło - rozpoczyna się styczeń i życie nabiera sensu, bo jest co roku wielka impreza w piłce ręcznej. Wszyscy ludzie związani z piłką ręczną w Ostrowie i trzymający kciuki za naszą reprezentację czekamy na te mistrzostwa. Będziemy tak samo przeżywać każdy mecz, jak wtedy, kiedy grali w reprezentacji Marcin i Krzysztof, tak jak teraz został tylko Krzysztof. Chodzi przecież o polską drużynę i to, by jak najlepiej zaprezentowała się w Katarze. Jestem przekonany, że znów dostarczą nam ogromu emocji.
[ad=rectangle]
Ten zespół przyzwyczaił już nas do horrorów. Gramy w trudnej grupie, w której każde zwycięstwo może być na wagę awansu...

- Nie chciałbym dmuchać balonika i składać jakiś deklaracji. Na pewno gramy w ciężkiej grupie. Rosjanie, Niemcy i Duńczycy, którzy zawsze na mistrzostwach pokazywali się z dobrej strony. Duńczycy od dłuższego czasu zaliczają się do światowej czołówki i razem z Chorwatami, Francuzami i Hiszpanami uważani są za faworytów do czwórki mistrzostw świata w Katarze. Wszystko zweryfikuje boisko, bo mundial to długi i ciężki turniej.

Faktycznie, gramy w trudnej grupie, ale przyzna pan, że Polakom lepiej chyba gra się z zespołami pokroju Niemiec, Rosji czy Danii niż Chorwacją, Francją czy Hiszpanią?

- Zgadzam się z tym. Francuzi zawsze nam uciekają i ciężko ich pokonać na imprezie mistrzowskiej. Wierzę, że nadejdzie taki czas, iż w końcu ich dopadniemy i pokonamy. Nasz zespół cechuje to, że jak gramy z silnym przeciwnikiem, potrafimy się spiąć i zagrać bardzo dobre zawody. Reprezentacja Polski pokazała to w poprzednim roku w dwumeczu z Niemcami.

Można powiedzieć, że Polska jest w podobnej sytuacji jak w 2007 roku, kiedy to zupełnie niespodziewanie sięgnęła po wicemistrzostwo świata? Wtedy też nikt nie stawiał na Polaków, a kilku z ówczesnych reprezentantów osiągało wtedy apogeum swojej formy. Teraz też kilku naszych zawodników jest w optymalnym wieku i niezłej dyspozycji...

- Patrząc na naszą reprezentację po nazwiskach i wieku, to faktycznie są w takim momencie, że mogą osiągnąć wiele. Podkreślam, mogą, ale nie muszą. Zależy to od wielu czynników. W dużej mierze od zdrowia. Jeśli kadrowicze będą w pełni sił, wróci do zdrowia Mariusz Jurkiewicz, Karol Bielecki i Michał Jurecki będą nadal w bardzo dobrej formie, to wiele się może zdarzyć. Mój syn Krzysztof jest także w wieku, w którym może odnieść duży sukces. Sławomir Szmal w bramce swoje zrobi. Pozostali dwaj bramkarze też potrafią bronić. Trochę słabsze są nasze skrzydła, ale myślę, że mając taką silną drugą linię, możemy to zrekompensować. Niektóre reprezentacje mają może lepszych skrzydłowych niż my, ale więcej braków jest u nich na rozegraniu.

Słowem, sukces to wypadkowa wielu czynników?

- Dokładnie. Jeżeli wszystkie elementy zadziałają, jeśli będzie zdrowie i zagramy w optymalnym składzie, naprawdę stać nas na wiele. Trzeba trzymać kciuki i wierzyć. Może będzie medal? Zobaczymy.

Mecz z Niemcami może być kluczowy nie tylko z uwagi na ważne punkty, ale przede wszystkim dla komfortu psychicznego Polaków?

- Oj, tak. To będzie bardzo ważne spotkanie. Po raz trzeci będziemy musieli udowodnić, że jesteśmy lepsi od Niemców. Oni z kolei chcą podjąć wyzwanie i pokonać Polaków. Nie wiadomo, na kim będzie większe ciśnienie. Czy na reprezentacji Polski czy Niemiec, która chcąc coś osiągnąć w tych mistrzostwach, będzie musiała nas pokonać. Cieszę się z jednego. W niemieckiej ekipie na mundialu zabraknie Holgera Glandorfa, który w meczach przeciwko Polsce bardzo dużo krwi nam napsuł. W każdym meczu z reprezentacją Polski rzucał po kilka bramek. Być może reprezentacja Niemiec ma teraz kogoś innego wartościowego na prawym rozegraniu. Wszystko rozstrzygnie się już na inaugurację mistrzostw w Katarze.

Eugeniusz Lijewski (z prawej) cieszy się, że znów będzie przeżywał duże emocje za sprawą gry reprezentacji Polski
Eugeniusz Lijewski (z prawej) cieszy się, że znów będzie przeżywał duże emocje za sprawą gry reprezentacji Polski

Pana syn Marcin dwa razy był wybierany do siódemki mistrzostw świata, jako najlepszy prawy rozgrywający. Krzysztof jest teraz w takim wieku, że może powtórzyć wyczyn starszego brata?

- Tak. Obserwując mecze Polaków w Hiszpanii, widziałem u Krzysztofa taki luz i chęć zdobywania bramek. Co mnie cieszy najbardziej, Krzysztof nie silił się na zdobywanie bramek z dziewiątego czy dziesiątego metra, bo przy agresywnej strefie, nikt nie pozwoli mu zrobić takiego nabiegu, wyjść w górę i rzucić bez kontaktu z rywalem. Rzucał z przeskoku, bramki sytuacyjne, wchodził jeden na jeden, wypracowywał rzuty karne. Myślę, że to będą dobre mistrzostwa dla Krzysztofa.

Rozmawiamy w hali, w której zaczynał grę w szczypiorniaka Bartłomiej Jaszka, pana wychowanek. To duża strata dla reprezentacji Polski, że "Jacha"nie zagra ostatecznie w Katarze?

- Bardzo duża. Trener Biegler miałby z Bartkiem Jaszką dużo większe pole manewru, mając z jednej strony na rozegraniu Mariusza Jurkiewicza, ewentualnie zamiennie z Michałem Jureckim. Są to zawodnicy o całkiem innych parametrach i sile fizycznej niż Jaszka. W zależności od stylu gry przeciwnika, można byłoby stosować różne rozwiązania. Inaczej zespół funkcjonuje, jak gra Bartek Jaszka, a inaczej jak grają Jurkiewicz czy Jurecki. Tam jest większy nacisk na rzut, a Bartek bardziej kreuje grę. Potrafił też zwodem i akcją jeden na jeden rozmontować obronę rywala. Bardzo szkoda, że Bartek nie zagra w Katarze. Bardzo tego żałuję i moim zdaniem brak tego rozgrywającego dla naszej kadry to duża strata.

Źródło artykułu: