Już w niedzielę rozpoczynają się mistrzostwa Europy kobiet w piłce ręcznej. Gospodarzem będą: Węgry i Chorwacja, czyli odpowiednio brązowy medalista turnieju sprzed dwóch lat oraz zespół, który zajął w nich dopiero 13. miejsce. Te pierwsze będą rywalkami Polek w grupie A, która swoje zmagania zacznie jako pierwsza. - Uważam, że mamy duże szanse odegrać znaczącą rolę w najbliższych mistrzostwach Europy. Na tej imprezie nie ma już słabych drużyn. Niemniej nasze panie poczuły już smak zwycięstwa i jestem przekonany, że zdołają awansować z grupy z drugiego miejsca - przewiduje Przemysław Mańkowski.
[ad=rectangle]
W tej pierwszej fazie biało-czerwone zmierzą się na początek z Hiszpanią, następnie podejmą Węgierki i zakończą spotkaniem z Rosją. Kogo pokonać będzie najłatwiej? - Tak jak wspomniałem wcześniej, każda drużyna w naszej grupie to europejska i światowa czołówka. Żeby wygrać, trzeba walczyć przez 60 minut. Tak właśnie gra nasza reprezentacja i to ona będzie cieszyła się z wygranej. Uważam, że w dobie kontuzji kluczowych zawodniczek naszych rywalek możemy wygrać z każdym - dodaje prezes szczecińskiej SPR Pogoni Baltica.
Gdyby bliżej przyjrzeć się oficjalnemu rankingowi IHF, to najsilniejsze wydają się Rosjanki (2. miejsce), tuż za nimi znajdują się wspomniane wcześniej Węgierki. Polska jest 10, a Hiszpania 14. Czy tak właśnie rozłoży się tabela końcowa? Trzecia pozycja dałaby awans do następnej rundy. Nasz rozmówca liczy nie tylko na wejście do fazy zasadniczej, ale i... finałowej. - Myślę, że zdobędziemy medal. Będę mocno trzymał kciuki - przyznał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Mańkowski.
Zapytany na koniec, kto, jego zdaniem, ma największe szanse na mistrzostwo starego kontynentu, odpowiedział. - Każdy uczestnik ma taką szansę. Polska będzie czarnym koniem tej imprezy - skwitował na koniec szczeciński działacz.