Chorwacja oszalała na punkcie piłki ręcznej. Jak podaje TVP Sport, czwartkowy półfinał mistrzostw świata w piłce ręcznej mężczyzn z udziałem Chorwacji i Francji śledziło 1,6 mln Chorwatów. To niemal połowa populacji kraju, która według danych z 2021 r. wynosi 3,87 mln osób.
Zawodnicy Dagura Sigurdssona, mimo że byli skazywani na porażkę, rozegrali wybitne zawody. W pierwszej połowie dominowali nad faworyzowanymi Trójkolorowymi i na półmetku prowadzili 17:8. Po przerwie Francuzi próbowali odrobić straty, ale Chorwaci utrzymali przewagę, wygrywając 31:28. To ich pierwszy finał mundialu od 2009 r.
Kluczową rolę w sukcesie drużyny odegrał doping kibiców. Tłumy żegnały zawodników w Karlovacu, gdzie stacjonowali, a trybuny Areny Zagrzeb były pełne na godzinę przed meczem. Po spotkaniu szczypiorniści podkreślali, że bez wsparcia fanów nie udałoby się wygrać.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak został legendą. Niebywałe, co stało się na drugi dzień
Chorwaci liczą na kolejny sukces w niedzielnym finale. Wsparcie kibiców przed telewizorami może być jeszcze większe niż w meczu półfinałowym. To wyjątkowy moment dla chorwackiej piłki ręcznej, który na długo pozostanie w pamięci fanów.
O tym, z kim współgospodarze turnieju powalczą o końcowy triumf, zadecyduje piątkowy półfinał. Zmierzą się w nim dominatorzy poprzednich lat, czyli Duńczycy z największą rewelacją tego czempionatu, Portugalią. Pierwsza z ekip walczy o czwarty z rzędu triumf w tej imprezie, a druga debiutuje na tym etapie. Portugalia pokazała już jednak, że nie należy jej lekceważyć, eliminując w ćwierćfinale Niemcy.