Serducho się lekko ścisnęło - rozmowa z Aliną Wojtas, rozgrywającą reprezentacji Polski i Larvik HK

Rozgrywająca Alina Wojtas w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiedziała o życiu w Norwegii, swoim nowym klubie, powrocie do Lublina na mecz LM oraz reprezentacji Polski kobiet.

[b]

Tomasz Rosiński: Udał się ten pani powrót do Lublina, gdyż Larvik HK pokonał MKS Selgros Lublin 28:23, lecz łatwo raczej nie było.[/b]

Alina Wojtas: Spodziewałyśmy się właśnie takiego ciężkiego spotkania. Spędziłam tutaj pięć lat i doskonale wiem, jak ciężko się gra w tej hali, przy tak pięknie zgromadzonej publiczności, której chciałabym serdecznie podziękować, bo przywitanie mnie tymi gromkimi oklaskami spowodowało, że serducho się lekko ścisnęło. Bardzo im dziękuję, ponieważ jest to dla mnie motywacja do tego, żeby grać jeszcze lepiej, trenować jeszcze ciężej. Jednak udało się wygrać i bardzo się z tego cieszymy.

Jak wygląda życie w Norwegii, te pani pierwsze miesiące w zupełnie nowym otoczeniu?

- Początki są zawsze ciężkie. Jeżeli ktoś się zastanawia nad wyjazdem, czy będzie łatwo, to nie ma co się zastanawiać. Trzeba przyjąć, że będzie ciężko, bardzo ciężko, ale trzeba to przetrwać. Nikt nikomu niczego nie dał za darmo. Trzeba troszeczkę poświęcić siebie, swój wolny czas, jeżeli chce się osiągnąć coś wielkiego i chce się grać z najlepszymi. Warto!
[ad=rectangle]
Z jakimi największymi problemami spotyka się pani na co dzień w Larviku? Bariera językowa, nowa kultura?

- Na boisku na pewno bariera językowa, chociaż teraz jest już trochę mniejsza. Mam rozpiskę tych najważniejszych słów boiskowych, które muszę zapamiętać, i które są potrzebne do komunikacji z pozostałymi zawodniczkami, ale tam wszyscy mówią po angielsku i ta aklimatyzacja jest dużo łatwiejsza, dużo prostsza, więc nie jest tak źle. Jeszcze trochę czasu mi potrzeba, żebym wkomponowała się w zespół, ale niesamowite jest to, że mam okazję trenować z dziewczynami, które zdobyły mistrzostwo olimpijskie i są przy tym normalne, za każdym razem mi pomagają, przez co ja się bardzo dużo uczę.

Czy władze mistrza Norwegii postawiły przed swoimi szczypiornistkami jakieś konkretne cele przed nowym sezonem? Zapewne pani zespół będzie chciał awansować do Final Four Liga Mistrzyń, gdyż w poprzednim sezonie nie udała mu się ta sztuka.

- Władze klubu postawiły nam cele, ale każda zawodniczka chce iść jak najwyżej i nie będzie się zadowalać jakimś niższym miejscem. To jest wspaniałe, ponieważ cały czas ciągniemy się do góry, a nie równamy do tych najniższych. Oczywiście naszym marzeniem jest Final Four i zobaczymy. Mecz meczowi nie jest równy. Będzie bardzo ciężko, ale tak jak mówię: nikt nikomu punktów nie odda za darmo. Trzeba walczyć i będziemy walczyć.

W Norwegi śledzi pani trochę, co się dzieje na polskich boiskach?

- Nie trochę, tylko cały czas. Strona MKS-u jest przez mnie non stop odwiedzana. To jest taki bardzo sentymentalny powrót, więc bardzo się cieszę, że mogłam zagrać przy tak wspaniałej publiczności i mam nadzieję, że kibice będą przychodzić zawsze na spotkania dziewczyn, bo one tego potrzebują.

A jak wygląda frekwencja na meczach Larviku HK we własnej hali?

- Jest trochę mniej ludzi niż w Lublinie, ale wszystkie mecze są transmitowane w telewizji. Jest mała grupka kibiców, którzy nas dopingują, robią hałas, ale MKS Lublin ma najlepszych kibiców w Polsce i nie boję się o tym mówić głośno, i oby do końca tak zostało.

Miała pani okazję pozwiedzać miasto, odwiedzić jakieś ciekawe miejsca w nowym kraju?

- Nie ma czasu. Są dwa razy dziennie treningi po dwie godziny, więc ciężko.

Alina Wojtas w barwach reprezentacji Polski
Alina Wojtas w barwach reprezentacji Polski

Zabrała pani ze sobą do Skandynawii najbliższe dla siebie osoby?

- Niestety cała moja rodzina została w Nowym Sączu. Teraz jest przy mnie Karolinka, która przyjechała do Lublina prawie 300 kilometrów, 5 godzin jazdy, żeby mi kibicować i dla niej warto było zagrać tak fajne zawody oraz dla tych wszystkich ludzi, którzy tutaj są. To jest coś niesamowitego!

Po dobrym występie reprezentacji Polski na ostatnich mistrzostwach świata, biało-czerwone pobudziły apetyty kibiców przed powoli zbliżającymi się mistrzostwami Europy, które odbędą się w grudniu. Polska nie będzie miała łatwych rywali, gdyż w grupie zmierzy się z Hiszpanią, Węgrami oraz Rosją. Jak pani się zapatruje na ten turniej?

- Dopóki piłka jest w grze, to wszystko jest możliwe. My nie zastanawiamy się nad tym, kto jak gra. My musimy się skupić nad własną, dobrą grą. Musimy poprawić to, co nie funkcjonowało w naszych meczach sparingowych, w treningu. Jeżeli będziemy to realizować, eliminować błędy, to ja jestem spokojna. Musimy po prostu zagrać od pierwszej do ostatniej minuty na pełnym zaangażowaniu.

Źródło artykułu: