Sylwia Matuszczyk: Władze naprawdę się starają

Szczypiornistki Energi AZS stoczyły w hali przy ul. Śniadeckich prawdziwy bój z nowosądeczankami. Spory udział w końcowym wyniku miała Matuszczyk, której w Koszalinie mogło już... nie być.

Od samego początku szczypiornistki Energi AZS Koszalin miały spore problemy w ataku pozycyjnym. Mimo że były w tym spotkaniu faworytkami, nie potrafiły sobie poradzić z agresywną obroną nowosądeczanek. Najwyższym prowadzeniem, na jakie wyszły miejscowe były zaledwie dwa oczka. Na przerwę tablica świetlna wskazała remis, a i później nie było zbyt różowo. - Te dwa punkty bardzo nam się przydadzą. Początek ligi w naszym wykonaniu nie był dobry. Fajnie, że byłyśmy tak cierpliwe. Początek spotkania to typowa nerwówka. Chciałyśmy zbyt szybko zdobyć bramkę. Z tego wynikały błędy i szły kontry zespołu z Nowego Sącza. W drugiej połowie zaczęłyśmy grać piłką, bardziej zespołowo i dzięki temu mamy taki wynik - oceniła jedna z bohaterek ostatnich chwil, Sylwia Matuszczyk.
[ad=rectangle]
Newralgiczny okazał się fragment zawodów przy stanie 19:23. Wydawało się, że niespodzianka wisi w powietrzu. - Po meczu dziękowałam kibicom mówiąc im, że gdyby nie ta nerwowa gra, to nie byłoby emocji i to niejako specjalnie dla nich. Oni mogli się na koniec cieszyć, bo po takich emocjach, po takiej końcówce najważniejsze są dwa punkty. Dzięki temu trochę też w siebie uwierzymy i nas to podniesie - stwierdziła obrotowa, która, jak się potem okazało, miała spory udział w końcowym zwycięstwie.

- Ja się zawsze śmieję, że jak w końcówce zawodniczki boją się rzucać, to podają do koła. Cieszę się, że koleżanki zauważyły, że stałam wolna i podały. Dobrze, że mogłam pomóc drużynie i dołożyć te bramki - dodała sama zainteresowana.

Matuszczyk w końcówce trafiła dwukrotnie w najważniejszym momencie meczu
Matuszczyk w końcówce trafiła dwukrotnie w najważniejszym momencie meczu

Zapytana na koniec o sytuację przed startem sezonu, w której to najpierw rozwiązała swoją umowę z koszalińskim pracodawcą, a następnie podpisała nową, odpowiedziała: - Chcę, żeby piłka ręczna w Koszalinie nadal istniała. Jest tutaj bowiem naprawdę fajny ośrodek. Są wspaniali kibice, dla których gra jest czymś niezwykłym. Gdy w końcówce jest taki doping, to ich energia nas doładowuje. Chyba nie ma lepszej publiczności w Polsce. Powoli zaczęłam zauważać, że wszystko wraca do normy. Rozmawiałam z działaczami klubu i na szczęście jestem tutaj - podsumowała wyraźnie rozluźniona 22-latka.

Komentarze (9)
avatar
wieszcz
1.10.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
na temat sedziowania nie pisze,nie widzialem,,wiec nie oceniam, ogolnie poziom gry nie podnosi sie od lat,,a do tegochodzi poziom arbitrów..nie mam jednak na to wplywu, możemy jedynie gdybać,co Czytaj całość
Ronald
1.10.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Z wywiadu A.Kobyłeckiej wynikało, że do wyborów czują bezpieczeństwo (pewnie chodzi o pieniądze od miasta). Czyli nie jest różowo.Wieszcz chyba wie więcej co jest grane w Koszalinie. 
DZIDZIUŚ 5
1.10.2014
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Niech podziękuje panom w czerni z Gdańska 9 rzutów karnych a ostatni na na koniec meczu to hit kolejki i poleciało....... 
avatar
Pedros
1.10.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Z frekfencją jest tak, ze wszystko wróciło do normy z czasów hali Gwardii. Skończyła się fascynacja nowym obiektem, skończyło się rozdawanie darmoszek w przedszkolach i szkołach i pozostali pra Czytaj całość
avatar
wieszcz
1.10.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Sylwia..jedyna zawodniczka w Koszalinie z profesjonalnej grupy zawodniczek w kraju, studentka,ktorej zależy na ukończeniu Uczelni i graniu na wysokim poziomie. Została..jednak czy dla takiego t Czytaj całość