Losy dwumeczu z mielecką PGE Stalą rozstrzygnięte zostały już tak naprawdę przed tygodniem, gdy zespół Pawła Nocha wygrał na własnym parkiecie aż 33:22. W rewanżowym starciu podopieczni Krzysztofa Przybylskiego musieli więc odrobić aż jedenastobramkową stratę, co graniczyło z cudem. Ostatecznie Chrobry wygrał 25:23, ale ten triumf okazał się bezwartościowy. Po końcowym gwizdku podkreślali to głogowscy gracze oraz szkoleniowiec drużyny.
- Gdyby to był mecz ligowy, to pewnie to zwycięstwo by nas cieszyło. W sytuacji jednak, kiedy skazuje nas na grę o 7. miejsce, jest nam po prostu szkoda. Zadecydował mecz w Mielcu, gdzie zagraliśmy bardzo słabo. Walczyliśmy, wiedzieliśmy, że mamy do odrobienia aż 11 bramek, ale niestety okazało się to zbyt dużo - mówił Przybylski, a Bartosz Witkowski dodał: - Zamiast walki o 5. miejsce, została nam rywalizacja o 7. lokatę. Nie ma z czego się cieszyć.
[ad=rectangle]
Trener głogowian starał się też dostrzegać pozytywne aspekty gry swoich podopiecznych. Pod nieobecność kontuzjowanego Mariusza Gujskiego z dobrej strony pokazał się bowiem Dominik Płócienniczak, a w dwumeczu nieźle spisywał się także Tomasz Mochocki.
- Nieobecność Mariusza Gujskiego była momentami widoczna. Tomek Mochocki zagrał kilka fajnych akcji, z których padły bramki, ale czasami brakowało trochę zmiany stylu gry, bo Mariusz gra w inny sposób. Z dobrej strony pokazał się za to Dominik Płócienniczak, który dopóki miał siłę, to grał skutecznie i z tego mogę być zadowolony - podsumował Przybylski.
Szkoleniowiec Chrobrego liczy teraz, że jego zawodnicy zmobilizują się na dwumecz z MMTS-em Kwidzyn, który zadecyduje o ich ostatecznej lokacie na koniec sezonu. - Mam nadzieję, że powalczymy o 7. miejsce. Chcemy zająć jak najwyższą lokatę. W poprzednim sezonie było to ledwie 10. miejsce, teraz staramy się piąć w górę i mam nadzieję, że uda się nam przeskoczyć o trzy oczka, a nie o dwa - zakończył.