Przed rewanżowym spotkaniem z Gaz-System Pogonią Szczecin przewaga MMTS-u Kwidzyn w postaci 6 bramek wydawała się być znacząca. Gospodarze jednak dość szybko potrafili ją zniwelować i to z nawiązką. - Tak, okazała się być ona za mała. Wiedzieliśmy już przed meczem, że czeka nas ciężkie zadanie, tym bardziej, że bohater pierwszego spotkania Paweł Kiepulski doznał kontuzji kolana. Ma naciągnięte więzadła poboczne. Nie trenował cały tydzień. Ja jestem świeżo po kontuzji, po złamaniu śródręcza. Odbyłem dopiero trzy treningi. Ciężko mi było wytrzymać cały mecz - nie ukrywał bramkarz z Kwidzyna Krzysztof Szczecina.
[ad=rectangle]
Rodowity kielczanin nie potrafił przy tym wyjaśnić tak słabej postawy swojej drużyny zwłaszcza w ataku pozycyjnym. Zdobycie 4 bramek w pierwszej połowie meczu na tym etapie rozgrywek raczej się nie zdarza się. MMTS stał się niechlubnym rekordzistą Superligi. - Nie wiem co się stało. Ogólnie w tym sezonie trzeba sobie jasno powiedzieć, że na wyjazdach gramy fatalnie. Tego dnia w pierwszej połowie to naprawdę nie wiem co się stało. Wynik 13:4 mówi wszystko - przyznał.
Niejako sygnałem, że coś jest nie tak był również czas, którego trener Krzysztof Kotwicki zażądał już w 4. minucie tych zawodów. - Mieliśmy spore problemy w ataku, a i w obronie przydarzały nam się błędy. Dobrze w bramce Pogoni radził sobie Paweł Matkowski - ocenił 24-latek, który nie ukrywał przy tym, że do końca wierzył w odwrócenie losów tego meczu. - Jesteśmy młodą, ambitną drużyną i zawsze walczymy do końca. Ja osobiście pamiętam ten mecz sprzed dwóch lat, kiedy tutaj w Szczecinie przegrywaliśmy na dwie czy trzy minuty przed końcem czterema bramkami i wyszliśmy na remis. Ja wierzyłem do końca, niestety się nie udało.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Na koniec poproszony o skomentowanie, gdzie będzie kontynuował swoją dalszą karierę Szczecina odpowiedział. - Na pewno są to moje ostatnie mecze w MMTS-ie. Nie będę jednak komentował tego, gdzie zagram w przyszłym sezonie.