Horror z happy-endem kaliszan - relacja z meczu MKS Kalisz - Siódemka Miedź Legnica

Wielkie emocje na zakończenie sezonu w Kaliszu. MKS potwierdził, że w zespole drzemie spory potencjał. W ostatnim meczu sezonu ekipa z najstarszego miasta ograła walczącą o podium Miedź Legnica.

- Każdy rezultat inny niż zwycięstwo Miedzi będzie niespodzianką - mówił na łamach lokalnych mediów przed meczem ostatniej kolejki trener MKS Kalisz, Mateusz Różański. To była jednak tylko zagrywka psychologiczna, bowiem o odpuszczaniu meczu przez kaliszan nie było mowy. - Kto mnie zna ten wie, że jestem bardzo ambitny. Zawsze staram się grać do końca i zwyciężać. Zastosowałem na treningach kilka zagrywek, aby jeszcze bardziej zmotywować mój zespół - przyznał już po zakończeniu meczu opiekun MKS.
[ad=rectangle]
Mecz miał wysoką stawkę dla obu drużyn. Gospodarze walczyli o 5. pozycję w tabeli, natomiast w przypadku zwycięstwa Miedź miała jeszcze szansę nawet na grę w barażach, a przynajmniej zapewnienie sobie miejsca na podium I-ligowych rozgrywek.

Od samego początku do gry włączyły się armaty obu zespołów. Bramkarze bardzo długo nie mogli "zderzyć się" z piłką. Szybko przepłacili to miejscem między słupkami, które do końca zachowali już ich zmiennicy. Jako piersi na dwubramkową przewagę wyszli goście, którzy po rzucie Tomasza Kozłowskiego prowadzili 7:5 w 10. minucie gry. Nie poszli jednak za ciosem. Ten sam gracz chwilę później nie trafił do bramki Mikołaja Krekory z rzutu karnego, a MKS złapał wiatr w żagle.
 
W zaledwie cztery minuty Wielkopolanie zdecydowanie odskoczyli swoim przeciwnikom. Siódemka nie radziła sobie w ataku i była błyskawicznie karcona skutecznymi kontrami. Trzy kolejne bramki zdobył Grzegorz Celek, który dwa dni wcześniej obchodził urodziny. Te świętował jednym z najlepszych o ile nie najlepszym występem w kończących się rozgrywkach.

MKS prowadził różnicą nawet czterech bramek (najpierw 12:8, a później 16:12), ale to nie dało wystarczającego spokoju w grze ekipie z najstarszego miasta. Doświadczeni gracze Miedzianki doskoczyli i wyszli na prowadzenie jeszcze przed przerwą. Wyborny mecz rozgrywał Jan Czuwara, który w całym starciu aż 11 razy pokonywał golkipera miejscowych. Po pierwszej połowie Miedź prowadziła 19:18.

Ekipa z Kalisza po meczu z Miedzią ponownie tańczyła z radości.
Ekipa z Kalisza po meczu z Miedzią ponownie tańczyła z radości.

O ile w pierwszej części gry obie drużyny popisywały się niezwykłą skutecznością, tak w kolejnych minutach ta zaczęła zawodzić, a coraz większą rolę odgrywała obrona. Trzeba również przyznać, że potyczka w Kalisz Arenie obfitowała w dużą ilość błędów popełnianych zarówno przez MKS jak i legniczan.

Po zmianie stron inicjatywę przejęli podopieczni Piotra Będzikowskiego, którzy po trafieniach Jana Czuwary prowadzili 24:20. Trener Różański poprosił o przerwę i... Siódemka nagle stanęła. Miedź nie potrafiła zdobyć bramki przez blisko 10 minut. Kaliszanie nie czekali na rywala, odrobili straty, a po trzech golach Mariusza Kuśmierczyka prowadzili 28:26.

To nie był koniec emocji w Kalisz Arenie. Czuwara po raz kolejny skarcił MKS akcjami ze skrzydła i doprowadził do wyrównania. Po chwili dzięki udanej akcji Pawła Wity tablica świetlna wskazywała rezultat 29:28 na korzyść przyjezdnych. Nie wystarczyło to jednak do wywiezienia chociażby punktu z Kalisza.

Najpierw ze skrzydła trafił Celek, o co ogromne pretensje do swojego zespołu miał Będzikowski. - Nie możemy dopuścić do takich sytuacji. Tracimy kuriozalną bramkę. Gdyby nie to, moglibyśmy spokojnie zagrać akcję w ataku i inaczej rozegrać końcówkę - przyznał opiekun gości. Miedzianka miała jeszcze szansę na zgarnięcie pełnej puli. Szkoleniowiec rozrysował akcję na czasie, który wziął pół minuty przed końcowym gwizdkiem, jednak kapitan MKS, Tomasz Klara, wyłuskał piłkę i dał szansę na zwycięstwo gospodarzom. Ta została wykorzystana dzięki trafieniu Damiana Krzywdy, najlepszego strzelca Wielkopolan, który pokonał Łukasza Mazura pięć sekund przed końcem.

- Nawet nie wiem gdzie rzuciłem, bo nie widziałem - przyznał bohater MKS. Dzięki temu trafieniu kaliszanie zajęli 5. miejsce w tabeli, natomiast Miedź musi czekać na wynik rywalizacji Śląsk - Miedź. Wówczas może znaleźć się nawet na podium.
  
MKS Kalisz - Siódemka Miedź Legnica 30:29 (18:19)

MKS: Trojański, Krekora - Krzywda 7, Kuśmierczyk 6, Celek 6, Gomółka 3, Bożek 3, Fugiel 2, Sieg 2, Salamon 1, Adamski Kamil, Tomczak, Klara, Krupa. 
Kary: 8 minut; Karne: 0/1.

Miedź: Buchcic, Mazur - Czuwara Jan 11, Czuwara Wojciech 3, Szuszkiewicz 3, Adamski Kacper 3, Wita 3, Piwko 3, Kozłowski 2, Wojkowski 1, Orzłowski.
Kary: 2 minut; Karne: 0/1.

Sędziowali: Kałużny, Kondziela (Opole)

Komentarze (3)
avatar
Tomasz Kubasik
1.05.2014
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Kolejny mecz podczas którego było widać, że trener robi różnicę. Są założenia taktyczne, są wyćwiczone zagrania, ale przede wszystkim jest luz. Przez to, że Mateusz Różański nie trzyma zawodnik Czytaj całość
avatar
PyraZPolaCebuli
30.04.2014
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Mecz pełen błędów, ale mógł się podobać. Fajnie to wyglądało. Jakby wszystko zatrybiło w MKS tak od początku sezonu... Brawo kaliszanie! 
colins
30.04.2014
Zgłoś do moderacji
7
0
Odpowiedz
brawo Panowie za cały sezon i za ten ostatni mecz. warto było przyjść i przeżyć te emocje zwieńczone takim sukcesem. Od razu widać, że nie ma trenera Bruna i od razu jest radość z gry, nieszabl Czytaj całość