Anna Maślanka wszystkie swoje cztery bramki rzuciła już po zmianie stron. Każda z nich była bardzo ważna. Olimpia-Beskid po pierwszej połowie przegrywała 12:17, a między innymi dzięki trzem trafieniom tej zawodniczki w 38. minucie zmniejszyła stratę do trzech bramek. Potem, na pięć minut przed końcem gol 21-letniej szczypiornistki pozwolił wyrównać stan rywalizacji. - Dzięki Bogu parę rzutów mi siadło i jestem szczęśliwa, że mogłam pomóc. Główna zasługa należy do dziewczyn, bo ktoś pracował na te bramki - skomentowała skromnie rozgrywająca.
Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!
Góralki słyną z ambicji, determinacji i walki, która tym razem była szczególnie heroiczna i imponująca. - Powiedziałyśmy sobie na początku, że musimy skupić się na obronie, co jest najważniejsze. Ważna była też komunikacja na parkiecie. Walczyłyśmy, pod koniec słaniałyśmy się już na nogach, ale opłacało się. Dla takich chwil warto było wylać siódme poty - dodała.
Olimpia pokonała Zagłębie między innymi dzięki umiejętnej postawie w defensywie. W tym elemencie druga połowa wyglądała lepiej, od pierwszej. - Trenerka nam pomagała, mówiła żebyśmy skupiły się na prawej stronie naszej obrony, bo tam było największe zagrożenie ze strony rywalek. Musiałyśmy przerywać akcje w pierwszych momentach. Gdy nie miały odpowiedniego tempa, było im później ciężko coś zrobić w ataku - zauważyła sądeczanka.
Przed meczem mało kto liczył na zwycięstwo podopiecznych Lucyny Zygmunt. Sensacja stała się faktem, a ładunek emocjonalny w ostatnich fragmentach spotkania sięgał zenitu. - To były ogromne emocje i czujemy wielkie szczęście. Tym bardziej, że nie byłyśmy faworytkami. Sprawiłyśmy niespodziankę i dziękujemy kibicom za wiarę i wsparcie - zakończyła Anna Maślanka.