Robert Lis dla SportoweFakty.pl: Wyglądaliśmy jak dzieci we mgle

Biało-czerwoni rywalizację o medal mistrzostw Europy rozpoczęli od porażki. - Nasz atak wyglądał słabo, a w przewagach wyglądaliśmy jak dzieci we mgle - mówi po meczu z Serbami Robert Lis.

Według byłego reprezentanta Polski, a obecnie szkoleniowca KPR-u Legionowo, na porażkę biało-czerwonych złożyły się trzy czynniki. - Po pierwsze przewagi. Wyglądaliśmy w nich jak dzieci we mgle. Ponadto nasz atak prezentował się słabo, w ciągu półtorej roku nic się pod tym względem nie zmieniło. Kolejną rzeczą, która rzuca się w oczy, są rzuty karne. Skoro Bartek Jurecki w trakcie poprzedniego turnieju wykonywał je znakomicie, to dlaczego teraz dostał szansę dopiero wówczas, gdy trzy okazje zostały już zmarnowane? - zastanawia się Lis w rozmowie ze SportoweFakty.pl.

Na plus poniedziałkowy mecz w naszej drużynie zapisać mogli sobie tylko nieliczni. Zdaniem byłego kadrowicza na wyróżnienie zasłużyli Sławomir Szmal oraz Mariusz Jurkiewicz. - Generalnie nasza defensywa funkcjonowała bardzo dobrze. Sławek był w formie rewelacyjnej, odbił wiele trudnych piłek, jego interwencje były spektakularne. Mariusz z kolei wyrasta na lidera tej drużyny. Przeciwko Serbom zaliczył świetny występ, ale wydaje się, że w tym momencie nie jest on przygotowany do grania przez cały mecz. Wówczas, kiedy go nie było na boisku, mieliśmy spore problemy - przyznaje Lis.

Jesteś fanem szczypiorniaka? Piłka ręczna na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Kliknij i polub nas!

- Generalnie to był brzydki mecz, pełen błędów, z doskonałymi interwencjami bramkarzy. Pięknego grania nie było zbyt dużo. W spotkaniu Francuzów z Rosjanami mogliśmy oglądać zupełnie inną piłkę ręczną, bardziej widowiskową, radosną, ofensywną, co nie znaczy oczywiście, że skuteczniejszą. - podsumowuje nasz rozmówca. - Jak w kolejnych meczach spiszą się Polacy? W tym momencie ciężko to oceniać. W każdym spotkaniu mamy szansę i w każdym musimy walczyć. Na pewno nasi gracze powinni poprawić rzuty karne i grę w przewadze. Za dwa dni możemy zaprezentować zupełnie inaczej - kończy.

Źródło artykułu: