- Musimy wygrać dwa najbliższe mecze - nie krył przed wyjazdem do Portugalii skrzydłowy Wisły, Adam Wiśniewski. - Z tego, że spotkania z Portugalczykami będą niezwykle istotne, zdawaliśmy sobie sprawę od samego początku. To się nie zmienia. Wiemy, jaka presja na nas ciąży i mam nadzieję, że zdobędziemy komplet punktów, choć to nie będzie łatwe - dodawał w rozmowie ze SportoweFakty.pl Mariusz Jurkiewicz.
Rozgrywającego reprezentacji Polski z powodu urazu w kadrze na mecz z FC Porto zabrakło, podobnie jak kontuzjowanego Pawła Paczkowskiego oraz Janko Kevicia, który w tym sezonie brał udział w Super Globe. Wszyscy pozostali na Półwysep Iberyjski wybrali się w komplecie, by wyrwać rywalom dwa bezcenne punkty.
Już pierwsze minuty sobotniego meczu pokazały, że Nafciarzom o pokonanie niżej notowanego rywala nie będzie łatwo. Portugalczycy tej jesieni - choć z czterech meczów w Lidze Mistrzów wygrali tylko jeden - udowodnili, że potrafią być groźni dla najlepszych, psując sporo krwi zarówno THW Kiel, jak i KIF Kolding. Z Wisłą po sześciu minutach prowadzili 5:1, a z uderzenia wybił ich dopiero świetnie dysponowany Sego.
Fatalne otwarcie sprawiło, że podopieczni Manolo Cadenasa otrzeźwieli bardzo szybko, a stan meczu wyrównał... golkipera wicemistrzów Polski, lobując Hugo Laurentino spod własnej bramki. W ataku pozycyjnym Wiśle szło słabo, a na parkiecie wyraźnie widać było brak Jurkiewicza. Na zdecydowany plus pierwszą połowę mógł - obok broniącego z sześćdziesięcioprocentową (!) skutecznością Sego - zaliczyć mógł sobie właściwie tylko Ivan Nikcević, który przed przerwą zdobył w sumie cztery bramki.
Przy stanie 8:10 swoje pierwsze trafienie w barwach płockiej drużyny zaliczył Vedran Zrnić, który na prawym skrzydle wspierał Valentina Ghioneę. Zawodnicy drugiej linii z prawą flanką grali jednak rzadko i dwaj uznani szczypiorniści nie mogli w pełni rozwinąć skrzydeł. Słabo spisywał się zwłaszcza Marcin Lijewski, który miał bardzo duże problemy skutecznymi rzutami z drugiej linii, po raz pierwszy do siatki trafiając przy piątej próbie.
Gospodarze na swoją dziesiątą bramkę w meczu czekali do trzydziestej trzeciej minuty. Walki o zwycięstwo do samego końca odpuszczać jednak nie zamierzali, a różnica dzieląca obie drużyny przed niemal całą drugą połowę oscylowała pomiędzy trzema a pięcioma trafieniami. Nafciarzy w górę pociągnął Marcin Wichary, który w pewnym momencie zmienił między słupkami Sego. Nieźle spisał się także Kamil Syprzak, choć na trzy minuty przed finałową syreną opuścił parkiet w wyniku gradacji kar.
Wisła po meczu mocno przeciętnym niżej notowanego rywala ostatecznie pokonała, robiąc duży krok w kierunku awansu do grona szesnastu najlepszych drużyn tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Zajęcia miejsca wyższego niż czwarte w kolejnych meczach będzie jednak wymagało znacznie lepszej gry. Do rewanżu z Portugalczykami Nafciarze przystąpią w najbliższy czwartek w Orlen Arenie.
FC Porto Vitalis - Orlen Wisła Płock 20:24 (9:14)
Porto: Bravo, Laurentino - Moreira 3, Santos 3/1, Pereira, Schubert, Salina, Borges, Duarte 4, Santos, Ferraz 8, Martins 1, Spinola, Davyes 3, Rosario.
Karne: 1/5.
Kary: 6 min.
Wisła: Sego 1, Wichary - Wiśniewski 1, Zrnić 3/1, Ghionea 1, Nikcević 3, Kwiatkowski, Toromanović, Syprzak 4, Nenadić 6, Lijewski 3, Eklemović 2, Milas.
Karne: 2/4.
Kary: 12 min.
Kary: Porto - 6 min. (Salina, Borges, Ferraz - 2 min.) oraz Wisła - 12 min. (Syprzak - 6 min., Kwiatkowski - 4 min., Lijewski - 2 min.).
Sędziowie: Evgenij Zotin - Nikolaj Volodkov (Rosja).
# | Drużyna | M | Z | R | P | Bramki | Pkt |
---|---|---|---|---|---|---|---|
1 | Paris Saint-Germain HB | 14 | 13 | 0 | 1 | 455:385 | 26 |
2 | MOL-Pick Szeged | 14 | 9 | 2 | 3 | 411:397 | 20 |
3 | SG Flensburg-Handewitt | 14 | 7 | 1 | 6 | 378:370 | 15 |
4 | HBC Nantes | 14 | 5 | 4 | 5 | 421:408 | 14 |
5 | HC Motor Zaporoże | 14 | 5 | 1 | 8 | 413:412 | 11 |
6 | RK PPD Zagrzeb | 14 | 4 | 3 | 7 | 359:388 | 11 |
7 | Skjern Handbold | 14 | 3 | 2 | 9 | 398:439 | 8 |
8 | Celje Pivovarna Lasko | 14 | 3 | 1 | 10 | 380:416 | 7 |
ps. przestańcie się mazać, akurat wczorajsze sędziowanie nie było takie złe.