Podopieczni Krzysztofa Przybylskiego pokonali nad Wisłą wyżej notowanego rywala, choć przed meczem to rywale stawiani byli w roli faworyta. Głogowianie pokazali się ze znakomitej strony, przez blisko pięćdziesiąt minut w pełni kontrolując przebieg boiskowych wydarzeń. Kryzys SPR Chrobrego dopadł dopiero w końcówce, odrobina szczęścia oraz świetna dyspozycja Michała Świrkuli sprawiły jednak, że dwa punkty pozostały ostatecznie w rękach dziesiątej drużyny ubiegłego sezonu.
- Bardzo się cieszymy, że wytrzymaliśmy ten mecz psychicznie i udało się nam zwyciężyć - przyznaje Płócienniczak w rozmowie ze SportoweFakty.pl. Jego zespół w pewnym momencie prowadził już różnicą siedmiu bramek, rywale straty zdołali jednak straty zniwelować i o losach kompletu oczek decydowały finałowe akcje.
- Mieliśmy w pewnym momencie przestój, podczas którego puławianie nas doszli i nawet wyprzedzili. Trochę zabrakło nam wówczas koncepcji w ataku, rywale zaskoczyli nas obroną cztery plus dwa. Zaczęliśmy popełniać dużo niewymuszonych błędów, a było też parę kontrowersyjnych sytuacji, w których sędziowie mogli zachować się troszeczkę inaczej. Nie mamy jednak o to do nich pretensji - podkreśla rozgrywający głogowskiej siódemki.
Prowadzenie SPR Chrobry ponownie objął na dwadzieścia sekund przed końcem meczu. Ostatnia akcja grających w przewadze puławian zakończyła się rzutem karnym, którego gospodarze nie wykorzystali. - Jesteśmy trochę na siebie źli, że dopuściliśmy do takiej końcówki. Prowadziliśmy jednak przez całe spotkanie i te dwa punkty się nam należały - podsumowuje Płócienniczak.