Sebastian Sokołowski, po tym jak Wybrzeże Gdańsk, w którym rozpoczął swoje treningi, zlikwidowało sekcję piłki ręcznej, przeniósł się do AZS-u AWFiS Gdańsk, w którym grał do końca. Po czterech latach gry w innych klubach wrócił do Gdańska. - Strasznie się bałem tego występu. Nie wiedziałem czego mogę się spodziewać po drużynie z Wolsztyna. W przygotowaniach w lato graliśmy praktycznie z samymi drużynami z PGNiG Superligi. Brakowało mi meczu z pierwszoligowcem, przez co obawiałem się tego meczu i miałem lekki stres, co może wydawać się troszeczkę dziwne. Wróciłem przecież do Gdańska po czterech latach. Na szczęście odbiłem parę piłek i zeszło to ze mnie - powiedział bramkarz. - Najważniejszy jest dla nas wynik. Musimy kompletować zwycięstwa i nie jest ważne, czy wygramy piętnastoma bramkami jak w sobotę, czy jedną. Nas interesują wygrane - dodał.
Podczas drugiej połowy doszło do niecodziennej sytuacji. Sokołowski po starciu z rywalem musiał opuścić boisko na dwie minuty, co jest bardzo rzadkie wśród bramkarzy. - W życiu nie miałem kary. Przy tej akcji nie chciałem, żeby piłka zatrzymała się po faulu. To zawsze cenne sekundy w obronie. Piłka skleiła się w rękach. To troszeczkę głupia kara, na przyszłość będę uważał - przyznał Sebastian Sokołowski.
W gdańskiej hali panuje obecnie kompletnie odmienna atmosfera od tej, jaka była za czasów występów drużyny akademickiej. - Cieszy mnie grupa dopingująca, bo teraz gra się zupełnie inaczej, niż pięć lat temu jak tutaj byłem. Dodaje nam ona skrzydeł w meczu. Ogólnie jak rozejrzę się po sali, twarze są bardzo znajome - stwierdził bramkarz Wybrzeża Gdańsk.
Teraz nadmorski zespół czeka pierwszy mecz wyjazdowy. Teoretycznie wydaje się, że rywal nie jest najgroźniejszy, gdyż czerwono-biało-niebiescy pojadą do Warszawy na spotkanie z AZS-em UW. - Przed każdym meczem będzie pełne skupienie. To w teorii słabszy przeciwnik, ale w meczach często teoria się nie sprawdza. To spotkanie na wyjeździe, będziemy mieli troszeczkę kilometrów przed pierwszym gwizdkiem i musimy być skoncentrowani od początku, by uniknąć kontuzji - tonuje nastroje Sokołowski.