Podopieczni Krzysztof Kotwicki w grze o miejsce na podium pokonali ekipę KS Azotów Puławy. Do rozstrzygnięcia losów medalu kwidzynianie potrzebowali aż pięciu spotkań, szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechylając w decydującym, wyjazdowym starciu. Całe spotkanie było niezwykle wyrównane, sytuacja na parkiecie zmieniała się jak w kalejdoskopie, a ostatnie słowo należało do MMTS-u, któremu sukces zapewnił rzut Michała Adamuszka.
- Przed sezonem każdy nas skreślał, my tymczasem pokazaliśmy, że potrafimy, jesteśmy mocnym zespołem i każdy z nas, jako zawodników, ma wysokie umiejętności - nie kryje Orzechowski w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Środowy mecz w Puławach był dla zespołu z Kwidzyna... dziewiątym starciem z Azotami w tym sezonie. Wcześniej - obok meczów z fazy zasadniczej - los skojarzył bowiem obie drużyny także w ćwierćfinale Pucharu Polski i aż do spotkań o trzecie miejsce za każdym razem lepsi byli podopieczni Marcina Kurowskiego. MMTS złą passę przełamał w najważniejszym momencie. - Od pięciu lat jesteśmy w czwórce, gramy o trzecie miejsce, raz zdarzył się nam finał, dzięki czemu wiemy, jak rozgrywać takie mecze - wyjaśnia reprezentant Polski.
Właśnie doświadczenie było dla losów medalu decydujące. - Wspólnie z Maćkiem Mroczkowskim i Michałem Adamuszkiem gramy w takim tercecie rozegrania od dłuższego czasu, dzięki czemu dobrze się rozumiemy. Mamy także bardzo mocną pierwszą linię oraz bramkę, także doświadczenie było po naszej stronie - podsumowuje Orzechowski.
I choć z Azotami w tym sezonie kwidzynianie mierzyli się aż nazbyt często, nasz rozmówca wcale nie ma dość. - To dobry zespół, a ciekawe mecze kształtują zawodnika. Oby było w Polsce więcej drużyn tak mocnych, jak ekipa z Puław - kończy doświadczony rozgrywający.