Możemy nie zagrać w pierwszej lidze - rozmowa z Romanem Trzmielem, trenerem AZS-u UT-H Radom

Pomimo najlepszego od 11 lat wyniku radomskiej drużyny, nie sposób nie uciec od poważnych problemów finansowych, jakie od dawna trapią klub. - Możemy zostać wycofani z rozgrywek - mówi Roman Trzmiel.

Piotr Dobrowolski: Do spotkania z Viretem podeszliście na luzie, a zarazem pewni swoich możliwości...

Roman Trzmiel: Tak, w tym ostatnim meczu sezonu zagraliśmy troszkę rozluźnieni, ponieważ mieliśmy 99-procentową pewność, że zajmiemy to czwarte miejsce.

Jak przedstawiają się plany AZS-u UT-H na najbliższe tygodnie?

- Nie ma planów, bo na razie mamy wobec związku zaległości. W pierwszej kolejności musi zostać to załatwione. W przeciwnym razie możemy nie otrzymać zgody na występy w przyszłym sezonie, możemy zostać wycofani z rozgrywek. Ja i zespół mamy nadzieję, że do takich rzeczy nie dojdzie, że znajdą się środki. Być może pomogą trochę władze. Na starcie ligi zawodnicy cenili sobie system stypendialny. Uczelnia naprawdę nie ma możliwości, ma swoje poważne problemy finansowe.

Dużego rzędu są to zaległości?

- Nie znam całego problemu i jego szczegółów, ale dwudziestu kilku - trzydziestu tysięcy złotych. Chodzi przede wszystkim o ryczałt sędziowski, ponieważ najpierw to związek opłaca arbitrów, a później co miesiąc obciąża kluby. Zalegamy za te ryczałty już kilka miesięcy. Wiadomo, jak nie będzie to uregulowane w odpowiednim terminie, to mogą nas, za przeproszeniem, wyrzucić z rozgrywek pierwszej ligi.

Z czego wynikają te kłopoty finansowe?

- Trudno mi oceniać. Dzięki miastu, że pomaga poprzez stypendia. Nie wiem, z czego to wynika, ale klub ma problemy. Oby było lepiej.

Pana, człowieka od zawsze związanego z radomską piłką ręczną, ta sytuacja zapewne szczególnie boli...

- Dziwię się, ponieważ z tego, co słyszę, to dużo sympatii i pomocy kierowane jest w stronę siatkarzy, przedstawicieli innych dyscyplin, natomiast nas tak się nie traktuje. Takie jest moje odczucie.

Zawodnicy otrzymali jakieś oferty z innych klubów?

- Nie słyszałem, żeby pojawiły się jakieś propozycje dla zawodników albo któryś z graczy chciał odejść.

Piłka ręczna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów szczypiorniaka i nie tylko! Kliknij i polub nas.

Jak co roku, graliście w okrojonym składzie. Czy wobec wspomnianych wcześniej problemów finansowych myślicie o poszerzeniu kadry? 

- W środę byli na testach chłopcy z drugiego zespołu Vive Kielce, oni grają w drugiej lidze. Czterech zawodników dość utalentowanych, wśród nich jeden z najlepszych graczy w juniorskiej reprezentacji kraju, tak że tacy zawodnicy by się przydali.

Jak przedstawiają się pańskie plany na najbliższy czas?

- Na pewno odpoczynek, ale mam inne problemy, zdrowotne. Oczekuję operacji drugiego kolana, to jest teraz dla mnie najważniejsze.

Chciałby pan dalej prowadzić drużynę Akademików?

- Jeżeli dostanę propozycję dalszej pracy, to czemu nie, z chęcią pomogę.

Zajęliście bardzo wysokie czwarte miejsce, tuż za "wielką trójką". Przed rozpoczęciem sezonu spodziewaliście się tak dobrego wyniku?

- W ogóle tego nie przypuszczaliśmy. Co prawda początek sezonu, jeszcze nie za mojej trenerki, był ciężki, mieliśmy kilka bardzo trudnych spotkań, ale chłopcy potrafią się zmobilizować i chwała im za to. W przeciwieństwie do innych zespołów, nie mamy zawodników leworęcznych, na ten brak cierpimy od lat, ale dajemy radę.

W końcówce sobotniego spotkania dał pan szansę zaprezentowania się wszystkim rezerwowym...

- Już wcześniej sobie założyłem, że jeżeli będziemy mieć większą przewagę, to dam pograć młodym zawodnikom. Wszyscy jesteśmy drużyną. Trzeba jednak przyznać, że do samego końca rywal walczył o to, aby zniwelować straty.

Doświadczonemu trenerowi towarzyszą obecnie bardzo różne uczucia
Doświadczonemu trenerowi towarzyszą obecnie bardzo różne uczucia
Komentarze (0)