W meczu z ekipą z Wrocławia - łodzianie mieli przegrać, w meczu z Olimpią - ASPR miał zwyciężyć i tym sposobem to zespół z Zawadzkiego miał pozostać w I lidze... Tak wyobrażali sobie wyniki 26. kolejki gracze ASPR-u, a jednak - sportowa rzeczywistość okazała się dla nich brutalna. Akademicy z Łodzi pokonali Śląsk Wrocław, a olimpijczycy nie pozostawili swym przeciwnikom złudzeń i tym samym zepchnęli ich na dwunaste miejsce pierwszoligowej tabeli...
Już po kilku minutach można było wskazać zdecydowanego faworyta tego spotkania. Olimpia bardzo dobrze weszła w ten mecz i szybko uzyskała wysokie prowadzenie - po niespełna 10 minutach 8:3. Gdy wydawało się, że dołożenie kolejnych bramek to tylko kwestia czasu, do głosu doszli jednak goście. Zawodnicy ASPR-u zwarli swoje szyki, zmobilizowali się i poczęli odrabiać straty, gdyż w pełni zdawali sobie sprawę, że inna opcja jak wygrana nie wchodzi tutaj w rachubę. Ekipa gości faktycznie część start zniwelowała, ale po ośmiominutowej chwili słabości gospodarze wrócili na odpowiednie tory. Podopieczni Sławomira Szenkela, prowadzeni przez najskuteczniejszego w ich szeregach Mariusza Kempysa (jedenaście trafień w całym meczu) przypomnieli przyjezdnym, kto rządzi na parkiecie w Piekarach Śląskich. Na przerwę olimpijczycy schodzili więc z czterema bramkami zapasu.
Po zmianie stron gra gospodarzy jeszcze się poprawiła, natomiast gracze ASPR-u z coraz większym mozołem szturmowali bramkę Olimpii. Mimo iż, zarówno Łukasz Płonka, jak i Michał Piech popisywali się skutecznymi akcjami ofensywnymi, to jednak było to zdecydowanie za mało na rozpędzających się olimpijczyków. Podopieczni trenera Szenkela punktowali seriami, a około 40. minuty meczu prowadzili różnicą nawet dziesięciu bramek (28:18). Wprawdzie i goście mieli swoją radosną serię, ale ich radość trwała tylko przez chwilę, gdyż na cztery bramki z rzędu podopiecznych Mirosława Saneckiego, Olimpia błyskawicznie zareagowała. Ślązacy poprawili ustawienie swoich szyków obronnych i to między innymi to stanowiło klucz do sukcesu w tym spotkaniu. - Można powiedzieć, że o wyniku zadecydowała nasza gra obronna w drugiej połowie - przyznał tuż po spotkaniu trener Szenkel - Zanotowaliśmy kilka przechwytów, poszło kilka kontr, co na pewno nam pomogło - dodał szkoleniowiec Olimpii.
I rzeczywiście, końcówka tego spotkania była już pod zdecydowaną kontrolą miejscowej drużyny. Tym samym Olimpia zwyciężyła i zajęła dziesiątą lokatę w pierwszoligowej tabeli, z kolei ASPR Zawadzkie musiał pogodzić się nie tylko z faktem gorzkiej porażki w ostatnim meczu sezonu, ale też z faktem zajęcia dwunastego miejsca - miejsca, które nie daje utrzymania...
Olimpia Piekary Śląskie - ASPR Zawadzkie 37:31 (20:16)
Olimpia: Adamkiewicz, Zaborowski - Kempys 11, Bednarczyk 6, Rosół 6, Smolin 3, Kurełek 2, Kurzawa 2, Wicik 2, Chojniak 1, Dworaczek 1, Parzonka 1, Tatz 1, Zarzycki 1, Danysz, Ogórek.
ASPR: Kruk, Studziński - Płonka 8, Piech 7, Skowroński 5, Włoka 4, Gradowski 3, Hertel 2, Ungier 2, Całujek, Juros, Kozłowski.
Kary: Olimpia - 8 min, ASPR - 10 min.
Rzuty karne: Olimpia - 5/5, ASPR 3/7.
Sędziowali: Damian Demczuk oraz Tomasz Rosik.
Widzów: 150.