Spotkanie w Szczecinie pomiędzy Pogonią Baltica a beniaminkiem z Nowego Sącza odbyło się tym razem bez żadnych kontrowersji. Gospodynie zdawały sobie sprawę z tego, o co grają i jaki wynik muszą osiągnąć, by potwierdzić miejsce, które zajęły po rundzie zasadniczej.
Wynik meczu otworzyła Viktoryia Panasiuk, jednak już po chwili do wyrównania doprowadziła Sylwia Piontke. Remis utrzymał się jedynie przez kilka początkowych minut spotkania. Pomiędzy 5. a 14. minutą zdeterminowane szczecinianki do bramki Karoliny Szczurek i Pauliny Kozieł trafiły aż 7-krotnie, tracąc przy tym tylko jedną bramkę, której autorką była Kamila Szczecina. O czas zmuszony był poprosić trener Zdzisław Wąs, ale obraz gry nie uległ zbytniej poprawie. Na 5. minut przed końcem pierwszej połowy Pogoń doprowadziła do stanu 12:7 i wiele wskazywało za tym, że na przerwę w szatni gospodyń będzie spokojnie.
Przytaczając znane porzekadło los jednak sprawił miejscowym psikusa. Dwa trafienia zaliczyła w krótkim czasie Karolina Płachta, a wynik na 14:11 ustaliła skrzydłowa Olimpii Joanna Gadzina. - Wiedziałyśmy, że trzy bramki w piłce ręcznej to nie jest duża różnica. Chciałyśmy jeszcze powalczyć, ale niestety dla nas Szczecin był lepszy - skomentowała zmęczona po meczu Gadzina.
Rzeczywiście po zmianie stron wydarzenia na parkiecie zdominowały już piłkarki z Grodu Gryfa. Co prawda pierwszej okazji z karnego nie wykorzystała jeszcze Agata Cebula, ale już po chwili wespół z Moniką Stachowską obie zdecydowanie rozmontowywały obronę przeciwniczek. Do tego wstrzeliła się także Monika Głowińska, która w 44. minucie wyprowadziła swoją drużynę na 9-bramkowe prowadzenie 24:15. Właściwie w tym momencie można powiedzieć, że te zawody już się rozstrzygnęły.
- To nie tak, że nam się udało, my je po prostu zmiażdżyłyśmy. Widać było w nas taką złość i zaczepność za tę poprzednią porażkę, bo to była porażka w kategoriach wstydu - oceniła obrotowa Pogoni Stachowska. Reprezentantka Polski miała z pewnością na myśli miażdżącą przewagę, jaką Pogoń osiągnęła w całej drugiej połowie. Gospodyniom nie zabrakło koncentracji i determinacji do samego końca. W efekcie tego w 54. minucie po rzucie Cebuli tablica świetlna wskazywała wynik 31:19 i było to najwyższe prowadzenie szczecińskiej siódemki. Ostatecznie zakończyło się na 8 golach różnicy (32:24) a ostatnie słowo należało do Płachty.
- Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że w tym dniu Pogoń była lepsza. My nie byliśmy tym zespołem, który grał ze Szczecinem w Nowym Sączu. Moje podopieczne się pogubiły, w czym duża zasługa bramkarek gospodyń. Gdyby te stuprocentowe sytuacje, które były do wykorzystania zostały rzucone to wydaje mi się, że wynik oscylował by w granicach tego, który był w Nowym Sączu. W pełni jednak na to zwycięstwo zasłużyła Pogoń - zakończył trener Olimpii-Beskid, Wąs.
W meczu o miejsca 5-6 Pogoń Baltica Szczecin spotka się zatem z KPR-em Jelenia Góra. Co ciekawe będzie to pojedynek piątego i szóstego zespołu po rundzie zasadniczej.
Pogoń Baltica Szczecin - Olimpia-Beskid Nowy Sącz 32:24 (14:11)
Pogoń Baltica: Płaczek, Adamska - Huczko, Jakubowska 1, Kucharska, Sabała 1, Stachowska 8 (4/5), Cebula 6 (1/3), Głowińska 5, Rostankowska, Piontke 2, Agova 3 (1/1), Pasternak 2, Yashchuk 2, Kuryanovich 2.
Kary: 8 minut (Jakubowska, Piontke - po 2 minuty, Stachowska - 4 minuty)
Karne: 6/9
Olimpia-Beskid: Szczurek, Kozieł, Sach - Płachta 3, Leśniak 2 (1/1), Gadzina 6, Szczecina 3, Panasiuk 7, Rączka 2, Podrygała (0/1), Wcześniak 1.
Kary: 4 minuty (Szczecina, Rączka - po 2 minuty)
Karne: 1/2
Liczby w nawiasie () przy nazwiskach oznaczają wykonywane rzuty karne przez daną zawodniczkę.
Widzów: 350
Sędziowie: Bąk, Ciesielski (obaj z Zielonej Góry)
Na moje oko to napinają się wszyscy wokół Pogoni a nie sam klub ze Szczecina.
Przyjrzyjmy się kto rozpoczyna te buńczuczne komentarze? Ooo jeszcze tydzień temu byli to fani z Nowe Czytaj całość