Kinga Grzyb (skrzydłowa KPR Ruch Chorzów): Mecz był bardzo ciężki, bo zawaliłyśmy pierwszą połowę. Było za dużo błędów w obronie i głupich podań. Multum naszych błędów w defensywie wykorzystała Alina Wojtas i kołowa. W pierwszej połowie straciłyśmy za dużo bramek. Gdybyśmy zagrały w pierwszej połowie tak jak w drugiej, to wynik końcowy byłby inny. Na drugą połowę wyszłyśmy jakby było 0:0. Poprawiłyśmy obronę, dzięki czemu mogłyśmy wyprowadzić kontrę i to poskutkowało.
Dorota Małek (rozgrywająca SPR Lublin): Przede wszystkim możemy być zadowolone, że awansowałyśmy do finału. Nie było to dla nas łatwe spotkanie, mimo pozornego, łatwego prowadzenia w pierwszej połowie. Przez pierwsze 30 minut zagrałyśmy wszystko jak trzeba, było mało błędów technicznych, bo tylko dwa. Dobra obrona, dobra bramka i wszystko układało nam się w ataku pozycyjnym. Na drugą połowę wyszłyśmy tak, jakby mecz się już skończył i właściwie tylko obserwowałyśmy jak Chorzów stopniowo odrabia straty. Gdy doszły nas na trzy bramki, włączyło nam się nerwowe granie i właściwie wątpliwe było to nasze zwycięstwo. Cieszę się z awansu, ale nie było łatwo.
Ewa Wilczek (kołowa SPR): Chyba można powiedzieć, że kobieta zmienną jest. Dobre pierwsze trzydzieści minut w naszym wykonaniu, drugie trochę słabsze. Myślałyśmy, że wynik łatwo dowieziemy do końca i że będzie łatwo, miło i przyjemnie. Okazało się, że Ruch podjął walkę i chwała im za to. Przynajmniej mecz był zacięty i ten sport pokazał, że kobieta rzeczywiście jest zmienną. Jest nas bardzo mało, dlatego starałyśmy się oszczędzać siły przed kolejnym meczem. Najważniejszy był awans do finału, tam trzeba będzie walczyć całe sześćdziesiąt minut.