Radość ze zwycięstwa była podwójna. Sądeczanki wygrały w lidze pierwszy raz od ponad dwóch miesięcy, a przed meczem w drużynie beniaminka nie panował hurraoptymizm. - Szczerze powiedziawszy, to tych dwóch punktów nie planowaliśmy - mówi Lucyna Zygmunt, trenerka Olimpii-Beskidu. - To bardzo cenna zdobycz w perspektywie walki o utrzymanie, a kto wie czy nie pomoże nam w walce o pierwszą ósemkę - dodaje Zygmunt.
W nowosądeckim zespole panowała po zakończeniu spotkania duża euforia, a trenerka nie szczędziła pochwał. - Dziewczyny dały z siebie wszystko, choć część z nich przyszła na mecz niemal prosto z łóżka, bo zmagały się z grypą. Muszę pochwalić swoje podopieczne za postawę w obronie. Posłuchały naszych wskazówek i świetnie je wykorzystały.
W dużo gorszych nastrojach był szkoleniowiec Politechniki, Giennadij Kamielin. - Mój zespół zagrał fatalnie w obronie i w ataku. Zgubiliśmy dużo piłek i nie wykorzystaliśmy wielu sytuacji. Zabrakło nam też koncentracji. Rywalki lepiej wyglądały, rzucały bramki i wykorzystały nasze błędy - zakończył pochodzący z Kazachstanu szkoleniowiec.
Najskuteczniejszą zawodniczką Olimpii-Beskidu, a zarazem całego meczu była rozgrywająca drużyny z Nowego Sącza, Agnieszka Podrygała. - Początek meczu był dość nerwowy w naszym wykonaniu. Na szczęście udało się dogonić rywalki, co nam bardzo pomogło. W szatni powiedziałyśmy sobie, że damy z siebie wszystko i spróbujemy wygrać ten mecz. To nam się udało i jesteśmy bardzo szczęśliwe. Spotkanie kosztowało nas sporo sił, a pod koniec meczu łapały nas skurcze, ale po zwycięstwie już się tego nie pamięta. Pragnę z tego miejsca podziękować wszystkim kibicom za wsparcie. Dziś byli naszym ósmym zawodnikiem.