Zawodnik rodem z Ostrowa Wielkopolskiego zdobył 10 goli. - Powiem tak, cieszę się, że to co rzuciłem, wpadło do bramki. Wygraliśmy z bardzo mocnym zespołem, co pokazał w meczu z Wisłą Płock w Pucharze Polski, gdzie zremisował z wicemistrzami Polski - mówi Krzysztof Łyżwa.
Taka ilość bramek to jego rekord w Superlidze, jednak rozgrywający skromnie dodaje. - Nie liczę bramek. Dla mnie liczy się sukces całego zespołu. A że dołożyłem jakąś cegiełkę, to jakiś sukces - twierdzi. Cegiełkę czy może kilka tirów cegieł? - Cegiełkę. Piłka ręczna jest grą zespołową. Nie można patrzeć na pojedynczych zawodników. Gole biorą się z rozegrań całej drużyny. Gdybym sam wyszedł na boisko, to przecież nie miałbym szans nawet z najsłabszym zespołem w Polsce - oznajmia.
Warto zwrócić uwagę, że Łyżwa wszystkie gole zdobył z gry. Nie wykonywał rzutów karnych. Część trafień to efekt rzutów z biodra. - Fajnie, że kilka takich bramek z Pogonią dało efekt. Nie mam wzorca. Sam uczę się rzutów technicznych i największą satysfakcją są później gole zdobyte w taki sposób - mówi. Zapytany o to, czy od meczu z Pogonią w słowniku piłki ręcznej będzie istniało pojęcie "rzutu Łyżwy", odpowiedział śmiechem.