Krzysztof Kempski: Świetnym początkiem w meczu z Miedzią chcieliście zmazać plamę z ostatnich przegranych spotkań, zwłaszcza tych dwóch w samych końcówkach?
Rafał Biały: Na pewno nie chcieliśmy odwetu za mecze, które przegraliśmy, a zwłaszcza te dwa w końcówce. Wreszcie zespół był w pełni skoncentrowany, w końcu zaskoczył Michal Bruna, także na 100 proc. zagrał Bartosz Konitz i tak mógłbym wymieniać dalej. Obrona była tego dnia także naszym mocnym punktem. Chłopaki naprawdę bardzo dobrze realizowali założenia przedmeczowe. Spodziewaliśmy się obrony 3-3, rzeczywiście w meczu to się potwierdziło. Mieliśmy 4 warianty na tą obronę, wiadomo, że z rozszerzeniami. Miedź musiała zmienić to ustawienie, przeszła do 6-0, a w tym momencie nam już się lepiej grało. Mamy szybkich rzucających: Zaremba, Konitz, Bruna. Każdy oddawał rzuty z tyłu, dlatego tak to wyglądało. Cieszę się z tego wyniku, bo w momencie, gdy jest taka przerwa i zespoły szukają tych punktów, to jest ważne. Kiedyś byliśmy w I. lidze w takiej sytuacji. Ta przerwa to jest taki jakby nowy oddech, nowa nadzieja, nowe otwarcie. Dla nas również, ale baliśmy się, że Miedź zagra trudniejszy dla nas mecz. Doszedł Wita, Buchwald, dlatego dla nas też to była pewna niewiadoma. Udało się, gratulacje dla chłopaków, bo to był ich mecz.
Można powiedzieć, że ciężka praca popłaca, tydzień analiz, tłumaczeń ustawień, zagrywek. Ucieszył się pan widząc jak gra Pogoń na tle tak ustawionego rywala.
- Tak jak powiedziałem wcześniej, cały tydzień pracowaliśmy nad tą obroną 3-3, oczywiście nie tylko i wyłącznie, ale w pewnym momencie pomyślałem, że może przesadzam, może już za dużo takich ćwiczeń, bo może oni jej w ogóle nie zastosują. Wyszli jednak właśnie tak, dlatego też się uspokoiłem, bo byliśmy na to przygotowani. Wiadomo, że najgorsze jest to, gdy nagle jest zmiana i coś czego się człowiek nie spodziewa. To może wprowadzić chaos. Pierwszy raz zagraliśmy bardzo długo w ataku. W poprzednich meczach, np. w Zabrzu czy w Lubinie oddawaliśmy rzuty po 4-5 podaniach. Teraz graliśmy inaczej, dużo było zmian pozycji. To powodowało, że te bramki zdobywaliśmy.
W pewnym momencie dało się zauważyć totalny luz przy oddawanych rzutach. Tym zaimponował Zydroń, ale również Bruna. Przyzna pan, że niektóre bramki były najwyższej klasy.
- Tak, wiadomo, że kiedy wynik się otwiera i jest bezpieczny, to w pewnym momencie chłopaki chcą trochę inaczej zagrać. Temu nie ma co się dziwić, tak się zachowa każdy zawodnik. W każdym bądź razie rzeczywiście było parę akcji godnych nominacji do bramki tygodnia czy przynależności do jakiejś tam listy. Bawili się i dobrze. To nie może być tylko siermiężna piłka ręczna, to musi być też gra dla publiczności. Trzeba dodać, że Tomislav Stojkovic, który wyszedł, pokazał klasę. Widać, że jest to bramkarz broniący z zasadami. Po tym meczu uważam, że to był dobry zespół.
Nawiązując do występu Stojkovicia w bramce. Zagrał on całą drugą połówkę, pomimo faktu, że w pierwszej części meczu rewelacyjnie bronił Szymon Ligarzewski.
- Obydwaj bramkarze zagrali bardzo dobrze. Muszę podkreślić super zachowanie Szymona, który przyszedł i zasugerował w przerwie, że jeśli Tomislav ma wchodzić do zespołu i się z nim zgrywać to kiedy jak nie w meczu, w którym wynik jest otwarty po pierwszej połowie. Super ruch Szymona. Wyszedł "Tomek". Myślę, że każda taka minuta spędzona czy w tym meczu czy w środowym meczu z Płockiem, który nas czeka będzie procentowała na następne spotkania.
Do grania wrócił skrzydłowy i prezes Gaz-System Pogoni Paweł Biały. Uczciwie trzeba przyznać, że jest to szybki powrót, zwłaszcza w kontekście tego, że przewidywano ponowne wyjście na parkiet Białego w grudniu lub nawet w styczniu przyszłego roku.
- Paweł chciał wrócić. To straszne dla zawodnika czekać 7 miesięcy na powrót. Widać było, że bardzo to przeżywał. Cieszę się, że wrócił. Wiedział, że nie wyjdzie na więcej niż 5-10 minut i rzeczywiście zagrał 10 minut. To jest na pewno rywal do walki o miejsce w składzie dla Wojtka Zydronia. Wiadomo, że nic tak nie buduje, jak zdrowa rywalizacja. Za chwilę, jeśli "Morda" dobrze przepracuje przerwę w styczniu, to będziemy mieli naprawdę bardzo dobre lewe skrzydło.
Po przerwie wprowadził pan bardzo dużo zmian. W pewnym momencie poza "Zygą" zagraliście pierwszoligowym składem. To było nakierowane środowym spotkanie z Płockiem?
- W każdym meczu, w którym wynik jest bezpieczny warto jest dać pograć zmiennikom. Tak nie jest tylko u nas. Oni muszą też poczuć ten rytm meczowy, bo w następnym spotkaniu może wyjść, tak jest w tym właśnie zakończonym Filip Kliszczyk za lekko kontuzjowanego Brunę. Nie można być poza trybem meczowym, dlatego tak to wyglądało. Nie oszczędzaliśmy się na Płock. Liczy się tu i teraz a nie środowe zawody w pucharze.
Wynik Wisły z Vive jest dla pana jakimś zaskoczeniem?
- Wysokość tego wyniku jest dla mnie zaskoczeniem, bo 7-miu bramek in plus dla Wisły Płock się nie spodziewałem. Liczyłem na to, że ten mecz będzie bardziej wyrównany. Do 40. minuty rzeczywiście taki był. Niemniej jednak nie widziałem tych zawodów, ale widocznie Płock znalazł receptę na Vive. Przed meczem postawiłbym delikatnie na Vive. Wyszło jak wyszło, mogę tylko pogratulować chłopakom z Płocka i tyle.
Nawiązując jeszcze do meczu w środę w Pucharze Polski. Został on przełożony z grudnia. Teraz macie raptem 3 dni na przygotowanie się i regenerację sił. Ten czas wystarczy?
- Powiem może w ten sposób, do zespołu Orlen Wisły jesteśmy przygotowani jak każdy inny zespół w tej lidze.