To jest taka moja filozofia - rozmowa z Robertem Nowakowskim, trenerem Pogoni Baltica Szczecin

Drużna Marka Karpińskiego nie będzie miło wspominać swoich wizyt w hali przy Twardowskiego w Szczecinie. W żadnym z meczów nie potrafiła zgarnąć kompletu punktów. Szczecinianki zagrały natomiast do końca, pomimo, że sytuacja w tabeli została już przesądzona. O swojej przyszłości, trzonie drużyny, o celach jakie teraz stawia przed swoją ekipą w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiedział Robert Nowakowski.

Krzysztof Kempski: Ostatni raz na parkietach Superligi Kobiet pana zespół zagrał już ponad miesiąc temu. Jak wyglądał ten czas?

Robert Nowakowski: Pierwszy tydzień zaraz po ostatnim meczu w Elblągu był luźniejszy jeżeli chodzi o obciążenia. Dałem dziewczynom troszkę dojść do siebie. Później dwa tygodnie było takiego mocniejszego treningu i potem już weszliśmy z powrotem w cykl startowy. Było już znacznie więcej gry z piłką.

Jak wygląda atmosfera w ekipie. Tli się jeszcze ta wiara w utrzymanie Superligi w Szczecinie?

- Teoretycznie nie ma już żadnych, nawet matematycznych szans na utrzymanie. Dziewczyny muszą uwierzyć, że każde zwycięstwo daje radość. Widać, że nic nie przychodzi łatwo. Trzeba pracować, trenować a nawet harować do upadłego, by potem mieć tą satysfakcję po meczu i czuć, że dało się z siebie wszystko. Jest tego efekt. W razie, nie daj Boże porażki nie mieć do siebie pretensji, że się nie dało z siebie wszystkiego. To jest, można powiedzieć, taka moja filozofia.

Co raz bardziej niepewna wydaje się być przyszłość Piotrcovii, nomen omen pana poprzedniego zespołu.

- Słyszałem. Czytałem też co piszą w internecie. Zobaczymy jednak jak to będzie. Nie wiem jak to jest, kiedy zespoły zgłasza się do ligi, czy to jest do końca czerwca czy to jest w połowie czerwca. Trzeba to będzie po prostu sprawdzić. My gramy swoje. Zarząd zajmuje się sprawami związkowymi, ja się nie w to nie mieszam, bo nie taka jest moja rola.

Prezes Przemysław Mańkowski w jednym z wywiadów stwierdził, że szansą na utrzymanie może być powiększenie ligi o dwa zespoły. Na ile według pana wiedzy ten pomysł ma szansę być zrealizowany?

- Nie, nie powiększy się na pewno. Jeżeli miałoby tak być, to by to już dawno było coś o tym słychać. Przymiarki byłyby już wcześniej.

Jakie stawia pan teraz cele przed drużyną?

- Trzy zwycięstwa. Zostały trzy mecze. Po wygranej we Wrocławiu i po tej porażce w Elblągu my takie właśnie zadanie postawiliśmy, że gramy tak, żeby wszystkie mecze wygrać. Nie udało się ze Startem, ale niewiele brakowało. Szkoda chociaż tego jednego punktu. Cele jednak realizujemy dalej.

Z tego co mi wiadomo pana kontrakt obowiązuje do końca czerwca tego roku. Zostaje pan w Szczecinie na kolejny sezon?

- Rozmowy są w toku.

W przypadku, gdy zostanie przedłużony z panem kontrakt to ma pan już wizję jak powinien wyglądać trzon nowej drużyny? Taki zespół, jaki jest teraz będzie zdobywać kolejne punkty i wygrywać mecze?

- Tak. Ja powiem panu tak. Trzon drużyny widać, że tak powiem po ostatnich meczach. Bardzo dużo czasu i pracy poświęciłem na to, żeby obrona w jakiś sposób funkcjonowała. Gdzieniegdzie dokonuję zmian, jeśli chodzi o pozycje boczne w obronie. Tam jest słabiej, są dziury, brak reakcji i tak dalej. Potrzeba jeszcze dużo pracy i czasu. Jeżeli bym został to jeszcze będzie te dwa i pół miesiąca by nad tym solidnie pracować. Nie możemy grać meczów ligowych 8 czy 9 zawodniczek. 6 w polu, plus dwie, które się wymieniają. Generalnie tak graliśmy w tym meczu. Bałem się zaryzykować. Wpuściłem jeszcze Sylwię Piontke. Rostankowska zaczęła. Miałem obawy co do Cegłowskiej, bo nie wiedziałem czy da sobie radę w obronie z Anią – Białorusinką. Tę wpuściłem już na sam koniec. Mogłem ją wpuścić wcześniej, ale tak jak mówię to jest takie moje ryzyko. Ja chcę wygrywać, ona też się garnie do grania. Wiem to. Będę musiał je podjąć w którymś momencie jeszcze w tych meczach, które zostały. Dać jej szansę tak by pograła dłużej. Ona się musi poczuć pewnie.

To co pan już powiedział na temat gry obronnej. W tym meczu dało się to zauważyć, m.in. w postawie Doroty Jakubowskiej, która co raz lepiej zaczyna się ustawiać i nie powoduje już tylu fauli.

- To jest właśnie ta umiejętność gry w obronie, żeby tak się ustawiać, tak reagować, żeby nie dać się odsłonić, żeby nie robić głupich fauli i tak dalej. To trzeba umieć. Trzeba rozegrać mnóstwo meczów, żeby tego się nauczyć, bo sytuacji jest mnóstwo i one się zmieniają i trzeba szybko umieć je analizować.

W zakulisowych rozmowach mówiło się, że z zespołu mogą odejść niektóre jego czołowe zawodniczki. Na ile jest to prawda a na ile jedynie plotka?

- Tam stoi pan prezes. Proszę o to już jego pytać (śmiech)

Wracając jeszcze do wydarzeń na parkiecie to trzeba pochwalić zespół oraz Pana za kapitalnie rozegraną końcówkę meczu. Szczecinianki umiejętnie zwolniły grę. Pan na 23 sekundy przed końcową syreną poprosił o czas. Widać było spokój. A przecież od 58. minuty graliście o jedną zawodniczkę mniej, bo sędzia dopatrzył się błędu zmiany. Można powiedzieć, że właśnie tego zabrakło w meczu Polaków z Serbami na turnieju kwalifikacyjnym.

- Nie oglądałem akurat tego meczu z Serbią. To był błąd obserwatora, bo zdążyłem zatrzymać zawodniczkę wychodzącą i nawet kroku nie zrobiła na boisku. Nie wiem jak on to zobaczył, ale trudno zagwizdał. Dostaliśmy karę. Trudno, takie sytuacje się zdarzają, ale chwała za walkę do końca. Realizujemy sobie, pomimo pozycji w tabeli, to co sobie zakładaliśmy, czyli wygrać wszystko do końca. Zobaczymy jak to będzie.

Z akademiczkami z Wrocławia Pogoń Baltica ma korzystny bilans meczów bezpośrednich. W tym spotkaniu to się potwierdziło. Czy to jest najsłabszy zespół, z którym grały szczecinianki?

- Nie sądzę. Wrocław wygrał w Elblągu. Z tego co słyszałem Elbląg sam sobie zaprzepaścił szansę, bo miały mecz praktycznie wygrany, ale wynik jest inny. Myślę, że jesteśmy akurat równymi zespołami w tej dolnej części tabeli, wiadomo poza Polkowicami. Zobaczymy co będzie jak Elbląg pojedzie do Wrocławia. Teraz pojadą do Polkowic, potem do Elbląga. Będzie to taki łączony wyjazd. Start bardzo potrzebował tego naszego zwycięstwa. Znowu zrobiliśmy komuś prezent. Ja nie wiem (śmiech). Piotrcovii robimy prezent, Elblągowi robimy prezent. Hojni jesteśmy.

Formą błysnęła w tym meczu skrzydłowa Katarzyna Sabała. Pod bramką rywalek była bardzo skuteczna.

- (chwila milczenia) No wyszedł jej niechcący ten mecz (śmiech). Zgadzam się, skuteczność miała dobrą, poza tym pierwszym rzutem potem już było naprawdę przyzwoicie i w obronie i w ataku. Oceniam ją bardzo pozytywnie. Był jeden czy dwa błędy, ale ogólnie jestem zadowolony z gry skrzydłowych. Koło również. Kucharska dała bardzo fajną zmianę Jakubowskiej, bo ta chciała odpocząć. Fajnie się tutaj uzupełniły. W pierwszej połowie było trochę błędów Oli, tzn. w rozegraniu, bo brak było komunikacji i grania z naszą skrzydłową Kasią Pasternak. Później jednak już to poszło.

Czego teraz życzyć trenerowi i drużynie?

- Przede wszystkim zdrowia, żeby nie było kontuzji, żeby już do końca nie było żadnych problemów, żebyśmy grali to co gramy i wygrywali.

Źródło artykułu: