Rozbudzić świadomość - rozmowa z Adamem Marciniakiem, zawodnikiem Zeptera AZS UW

Adam Marciniak jest zdecydowanie najlepszym snajperem Zeptera AZS UW Warszawa. Według niego piłka ręczna w stolicy musi się rozwijać. Zawodnik liczy, że wraz z kolegami uda mu się awansować do PGNiG Superligi jeszcze w tym sezonie.

Michał Gałęzewski: Po tym jak zdobyłeś w Gdańsku 15 bramek w jednym meczu, chyba nie możesz być niezadowolony.

Adam Marciniak: Tak, to prawda. Dwa tygodnie wcześniej zdobyłem 14 bramek, teraz 15. W meczu ze Spójnią Wybrzeżem miałem dzień konia. Zdarza mi się zdobywać ponad 10 bramek w meczu i mnie to bardzo cieszy.

W takich sytuacjach, gdy koledzy widzą, że ci idzie, też chyba chętniej tobie podają?

- Tak, jak komuś idzie, to ustawia się pod niego grę dopóki nie ma indywidualnego krycia. Gdy ktoś ma dzień, to grzechem byłoby z tego nie skorzystać.

Mecz był rozgrywany w hali AWFiS. Jak się w niej czujesz? Spędziłeś w niej część swojej kariery grając w barwach AZS AWFiS Gdańsk.

- Przyjemnie było wrócić. Wspomnienia ożyły, bo kilka lat tam spędziłem. Miło było zagrać w tej hali i mam nadzieję, że gdańszczanie też awansują w niedalekiej przyszłości. Może spotkamy się za rok? A może w pierwszej lidze? Tego jeszcze nie wiadomo.

Chciałeś pokazać Danielowi Waszkiewiczowi, że to czego ciebie nauczył miało sens?

- Mam naprawdę wielki szacunek do niego, wiele mnie nauczył.

Co sądzisz o swoim zespole? Stać was na korzystny wynik w barażach?

- Mamy w tym momencie trochę kontuzji kluczowych skrzydłowych i liczę na to, że nie będą dochodziły kolejne. Czas jednak pokaże. Są jeszcze dwa mecze ligowe, do tego przerwa świąteczna, która może zaważyć na przygotowaniu motorycznym. Kto będzie twardszy i kto wytrzyma obciążenia sezonu, ten zwycięży w barażach. Siła wszystkich czterech drużyny poza Szczecinem, który dokonał kolejnych zakupów, jest porównywalna. Myślę, że mamy szansę.

Jak wygląda potencjał piłki ręcznej w stolicy? Jesteś odnośnie tej kwestii optymistą?

- Na pewno potencjał jest. Na ostatnich MPJ Agrykola zajęła czwarte miejsce. Wśród województw warszawianie, wsparci zawodnikami z Płocka, zajęli drugie miejsce. Jeśli jednak chodzi o bardziej doświadczonych zawodników, to musimy szukać gdzieś dalej. Ci najlepsi zawodnicy z Warszawy grają w tym momencie gdzie indziej, a potrzebowalibyśmy się wzmocnić 2-3 zawodnikami.

Organizacyjnie wygląda to chyba jednak lepiej niż choćby w Gdańsku, gdy grałeś w AZS-ie?

- AZS nie był taki zły, później wszystko się posypało. Klub, w którym gram obecnie jest na rynku piłki ręcznej dopiero od kilku lat i w tym czasie trudno coś zbudować. Wszystko jest jednak na dobrej drodze. Chłopaki awansowali w zeszłym roku do I ligi, teraz walczymy w barażach o PGNiG Superligę.

Zostajesz w tym klubie na przyszły sezon?

- Na tą chwilę tak, ale zobaczymy co przyniesie czas, czy warszawianie będą chcieli mnie zatrzymać. Jak się skończy sezon, to zaczniemy o tym myśleć. W tym momencie gram i walczę dla tej drużyny.

Zdobywając tyle bramek, pokazujesz, że lepiej byłoby, gdybyś grał w lepszej lidze…

- Zawsze chciałoby się grać na wyższym poziomie. Z przyjemnością chciałbym grać w najwyższej lidze na skrzydle, czy na rozegraniu. Nie chcę wybiegać daleko w przyszłość, bo wtedy można zapomnieć o najważniejszym, czyli o tym co jest teraz. Może my awansujemy i z Zepterem zagram w PGNiG Superlidze.

Przed wami kolejne dwa spotkania ligowe.

- Teraz będziemy grali u siebie, gdzie sportowo zostaliśmy pokonani tak naprawdę w jednym spotkaniu - z Gazem System Pogonią Szczecin - bo w innym meczu przegraliśmy walkowerem. Jestem optymistą i liczę że wygramy.

Wasze mecze przyciągają kibiców?

- Przychodzi ich coraz więcej, ale jeszcze nie przyciągamy wielu kibiców. Nie ma szału, mam nadzieję, że to ruszy. Warszawa nie jest małym ośrodkiem sportowym. Liczę, że po ewentualnym awansie przeniesiemy się na większą halę.

Jesteś za tym, żeby wychodzić do ludzi, aby pokazać, że istnieje w Warszawie piłka ręczna? Wielu tego z pewnością nie wie…

- Jak najbardziej tak. Tak naprawdę wielu nie wie, że istnieje tu piłka ręczna. Ostatnio w taksówce rozmawiałem z panem, który nie wiedział, że ta dyscyplina funkcjonuje w Warszawie. Ludzie nie mają jeszcze tej świadomości. Tutaj liczy się przede wszystkim piłka nożna, ale przecież w tym mieście mieszka 2,5 miliona ludzi. Porównując ile pieniędzy potrzebuje piłka nożna, a ile piłka ręczna, to są zupełnie inne światy. Wszystko musi iść do przodu, co za tym idzie przyciągać sponsorów, kibiców i działaczy.

Źródło artykułu: