Mecz SPR-u z Ruchem Chorzów całkiem niespodziewanie zapowiadany był jako hit kolejki. Podopieczne Janusza Szymczyka w ostatniej serii spotkań sprawiły bowiem wielką niespodziankę wygrywając z Vistal Łączpolem Gdynia 31:25 i potwierdzając tym samym, że forma zespołu idzie w górę i poważnie myśli on o włączeniu się w walkę o medale. Chorzowianki swoje aspiracje chciały potwierdzić w Lublinie. Na inny wynik liczyły zawodniczki gospodyń, które ciągle myślą o zajęciu pierwszego miejsca po fazie zasadniczej. W związku z tym zapowiadały się w tym pojedynku spore emocje.
Początek spotkania pokazał, że zapowiedzi zawodniczek gości nie były pozbawione podstaw. Grające zupełnie bez respektu dla wicemistrzyń Polski zawodniczki Ruchu punktowały gospodynie, które wyglądały tak, jakby na boisko wyszły lekko rozkojarzone. Nie dziwi więc, że w 8 minucie przegrywały 2:5. Ta sytuacja mocno zdenerwowała opiekuna gospodyń, który poprosił o przerwę dla swojego zespołu. Uwagi Edwarda Jankowskiego poskutkowały bowiem SPR, po bramce Małgorzaty Stasiak i trzech kolejnych trafieniach Edyty Danielczuk, bardzo szybko wyszedł na prowadzenie 6:5. Po kolejnych udanych akcjach przewaga lublinianek wzrosła, w 19 minucie, do 5 bramek (11:6). Na domiar złego dla Ruchu dwuminutowym wykluczeniem ukarana została Małgorzata Krzymińska. Pomimo osłabienia to jednak chorzowianki trafiały do bramki rywalek, zmniejszając stratę do gospodyń do dwóch trafień (11:9). Taka różnica ostatecznie utrzymała się do przerwy, co zapowiadało spore emocje w drugiej części spotkania.
Tak się jednak nie stało bowiem po zmianie stron na boisku istniał już tylko jeden zespół. Podopieczne Janusza Szymczyka wyglądały tak, jak by w ciągu piętnastu minut całkowicie zapomniały jak się gra w piłkę ręczną. Katastrofalne błędy w ataku i obronie spowodowały, że SPR bardzo szybko powiększył przewagę do siedmiu trafień (24:17). Co prawda na tę sytuację próbował reagować opiekun zespołu gości, jednak na niewiele się to zdało, bowiem przewaga gospodyń rosła z minuty na minutę, w czy bardzo duża zasługa znakomicie broniącej Anny Baranowskiej. W 50 minucie było już 28:18 i na boisku mogliśmy oglądać coraz bardziej efektowne akcje wicemistrzyń Polski. Ostatecznie SPR wygrał 38:21, deklasując Ruch Chorzów.
Chorzowianki przyjechały do Lublina opromienione zwycięstwem z Vistal Łączpolem Gdynia. Mecz z SPR-em pokazał jednak, że grze tej drużyny brakuje jeszcze stabilizacji. Po dobrym spotkaniu, teraz trafiło się takie o którym podopieczne Janusza Szymczyka będą chciały jak najszybciej zapomnieć. Zawiodły prawie wszystkie zawodniczki, w tym najlepsza strzelczyni, Kinga Polenz, która zdobyła tylko trzy bramki, przy czym ani jedna nie padła ze skrzydła. W ekipie gospodyń trzeba pochwalić całą drużynę, bowiem tym razem trener Edward Jankowski dał pograć wszystkim zawodniczkom u których widać coraz większą pewność i umiejętność brania odpowiedzialności na swoje barki. Kibiców gospodyń cieszy zapewne przede wszystkim przełamanie się Małgorzaty Stasiak i Anny Baranowskiej, które narzekały ostatnio na swoją słabszą dyspozycję. Pozwala to kibicom i sztabowi trenerskiemu z optymizmem patrzeć w przyszłość i uwierzyć, że jest szansa na walkę o złote medale.
SPR Lublin - Ruch Chorzów 38:21 (16:14)
SPR: Baranowska, Gawlik - Stasiak 8, Nestsiaruk 5, Wilczek 4, Wojtas 4 (3/3), Majerek 4, Danielczuk 3, Kocela 3, Repelewska 3, Wojdat 2, Małek 1, Rola 1, Figiel.
Kary: 6 min. (Majerek, Repelewska, Wojtas - po 2 min.)
Karne: 3/3.
Ruch: Wąż, Montowska - Lanuszny 6, Pawlik 3, Polenz 3 (1/1), Pieniowska 2, Rodak 2, Jasinowska 2, Lesik, Krzymińska, Michla, Rzeszutek, Kempa, Jasińska.
Kary: 6 min. (Rzeszutek, Lesik, Krzymińska - po 2 min.)
Karne: 1/1.
Sędziowie: Sebastian Patyk, Rafał Salwowski (Warszawa).
Widzów: ok. 800.
dzieci we mgle ! Wysoka obrona i świetna postawa Ani Baranowskiej
"wybiły" z głowy wiarę w sukces.
SPR grał całym składem - ostatn Czytaj całość