Zmiennicy Sławomira Szmala

Stare porzekadło mówi, że drużynę buduje się od tyłu. Trenerzy, którzy teorię przenieśli na praktykę zazwyczaj nie żałowali. Bramkarze byli wielokrotnie bohaterami spotkań o ogromnym ciężarze gatunkowym.

Zespoły, które mogły sobie pozwolić na komfort w postaci dwóch dobrych bramkarzy, są niezwykle trudne do ogrania. Jeżeli zawodzi gra w ataku to skuteczne interwencje golkipera dają wiarę, że wszystko może się zmienić. Gdy numer 1 zawodzi szansę dostaję rezerwowy, który jest pełnowartościowym zmiennikiem.

Analizując najlepsze zespoły w Europie można dojść do wniosku, że ekipy, które walczą o najwyższe lokaty nie mają dobrych zmienników. We Francji głównym bohaterem jest Thierry Omeyer, który jest jak wino - im starszy, tym lepszy. Chorwacja ciągle musi liczyć na Mirko Alilovicia. W podobnej sytuacji znajduje się reprezentacja Polski.

Od kilku lat pierwszoplanową postacią jest Sławomir Szmal. Popularny "Kasa" jest niepodważalnym numerem 1 biało-czerwonych i póki będzie grał sytuacja raczej się nie zmieni. Od pierwszego sukcesu kadry Bogdana Wenty nikt nie zwracał uwagi na drugi plan, tylko centrum wydarzeń, w którym znajdował się wychowanek Stali Zawadzkie. Podczas 4 -letniej passy "orłów Wenty" kilku bramkarzy starało się walczyć o miano tego drugiego. Czas pokazał, że miejsce rezerwowego bramkarza reprezentacji Polski stało się wartościowym doświadczeniem. Kwartet szczypiornistów, którzy próbowali dotrzymać kroku Szmalowi, łączy zagadkowa kombinacja. Trzy nazwiska zaczynają się na tą samą literę, zaś odwrócona przy 4 przyjęłaby taką samą postać.

Sławomir Szmal jest pewnym punktem reprezentacji Polski

Bohater ostatniej akcji

Adam Weiner zyskał uznanie w oczach trenera reprezentacji narodowej w 2007 roku. Na Mistrzostwach Świata w Niemczech Polacy grali w półfinale z Danią. Szmal nie miał najlepszego dnia, a wynik oscylował w granicach remisu. Blond włosy Weiner dostał swoją szansę w dogrywce i wykonał kawał dobrej roboty. Swoimi interwencjami przyczynił się do wielkiego sukcesu polskiej piłki ręcznej. Mówią, że "każdy ma swoje 5 minut", a 2 część dogrywki należała do niego i w pełni zasłużenie wiele osób kojarzy go z tym meczem.

Po srebrnym krążku na MŚ wystąpił w Superpucharze, który notabene Polacy zdobyli w Niemczech. Na mistrzostwa Starego Kontynentu kadra jechała pełna wiary w kolejny sukces. Niestety nic z tego nie wyszło. Ówczesny zawodnik Wilhelmshavener HV pojawił się dopiero w 3 meczu turnieju z Czechami i pomimo przeciętej gry całego zespołu był wyróżniającą się postacią. Bronił pełne 60 minut i uratował biało-czerwonych przed wstydliwą porażką. Na parkiecie pojawiał się w kolejnych meczach, poza kończącym turniej z Czarnogórą.

Gdy wydawało się, że wypracował sobie pewną pozycję, w roku olimpijskim nastąpił nieoczekiwany zwrot w jego karierze. Na turnieju kwalifikacyjnym we Wrocławiu zabrakło go na ławce, co w konsekwencji zaowocowało brakiem miejsca w kadrze do Pekinu. W 2009 była nadzieja, że powróci do zespołu. Zawodnik, po półrocznej przerwie, otrzymał powołanie do kadry, przygotowującej się do Mistrzostw Świata w Chorwacji. Weiner nie spodziewał się takiego wyróżnienia. Wysłał maila do Polskiego Związku Piłki Ręcznej, że nie może wziąć udziału w zgrupowaniu, gdyż już wcześniej zaplanował spędzanie czasu z rodziną. Tym samym pogrzebał swoje szanse na powrót do kadry, w której już nigdy więcej nie wystąpił. Jego licznik zatrzymał się na liczbie 56 występów z orzełkiem na piersi.

W drużynach klubowych zazwyczaj był widziany w roli tego drugiego. Wychowanek Wybrzeża Gdańsk jest doskonałym przykładem gracza, który ciężką pracą wdrapał się na sam szczyt, jakim była gra w Bundeslidze. 14 lat spędzonych w Niemczech to sportowe awanse z niższych do wyższych klas i upragniona gra w najlepszej lidze świata. Przez 9 lat występował dla Wilhelmshavener HV. We Frisch Auf Göppingen nie dostawał zbyt wielu okazji do gry i choć w ubiegłym sezonie wywalczył Puchar EHF, musiał odejść z klubu. Trafił do Hannoveru Burgdorf, gdzie może pokazać swoje możliwości. Dobry znajomy trenera Zagłębia Lubin i byłego gracza Hannoveru Jacka Będzikowskiego, z którym kończył kursy trenerskie w Niemczech.

"Wichura" z Płocka

Marcin Wichary swoją reprezentacyjną przygodę również rozpoczął w 2007 roku, lecz na MŚ do Niemczech nie był brany pod uwagę. Przed turniejem towarzyskim w Paryżu kontuzji doznali zarówno Szmal i Weiner, więc otworzyła się szansa dla wychowanka Sparty Zabrze. Fakt, że Wichary pojechał nad Sekwanę w trybie awaryjnym, sugerował iż na swoją prawdziwą szansę będzie jeszcze musiał trochę poczekać. Minął dobry rok ,zanim pojawił się w reprezentacji Polski.

Na turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich zagrał dopiero w meczu o tzw. "pietruszkę". Pełne 6o minut z Argentyną nie mogło dać satysfakcji, lecz zapewniło miejsce w samolocie do Pekinu. Na azjatyckiej imprezie roku wystąpił we wszystkich meczach. Błysnął w zwycięskim meczu z Chorwacją, gdzie w 55 minucie przy prowadzeniu 24:22 obronił rzut karny egzekwowany przez byłego gracza Vive Targów Kielce Mirzę Dżombę. Wyczyn powtórzył w meczu z Koreą Południową. Były zawodnik AZS Biała Podlaska doznał zaszczytu bycia na turnieju olimpijskim i dorobił się miana olimpijczyka. Po wielkim rozczarowaniu z Chin dostawał jeszcze powołania na mecze towarzyskie, lecz jego miejsce zajęli inni.

Idol kibiców Orlen Wisły Płock. Zazwyczaj to Morten Seier zaczyna spotkania od pierwszej minuty, lecz obecność "Wichury" w dalszej fazie rywalizacji jest obowiązkowa. Wielokrotny mistrz Polski, który w poprzednim sezonie zatrzymywał graczy Vive Targów Kielce w finałowej rywalizacji. Wulkan energii w bramce, który po każdej udanej interwencji manifestuje swoją radość.

Marcin Wichary stał się symbolem Orlen Wisły Płock

Miedziowy reprezentant

Do dziś powołania otrzymuje Adam Malcher. Zawodnik Zagłębia Lubin pojechał na Mistrzostwa Świata w Chorwacji, choć jego wkład w brązowy medal nie był zbyt duży. "Firana" ma bardzo dobrze warunki fizyczne, które są zarówno jego zaletą i wadą. Blisko 2 metry wzrostu przy niecałych 100 kg wagi sprawiają, że nie jest zbyt zwrotnym bramkarzem. Z kolei nieźle odbija piłki rzucane z drugiej linii. Wychowanek Gwardii Opole obecnie oscyluje między mianem bramkarza nr 2 - 3. Czas nie działa na jego korzyść i widać po nim, że pogodził się z rolą zawodnika, którego najlepszy okres w życiu minął. Medale mistrzostw Polski były wielkimi osiągnięciami w jego karierze klubowej, która od 2005 roku nieodłącznie jest związana z Dolnym Śląskiem.

Adam Malcher (nr 16) to solidny ligowiec

Zmiennik na najbliższe lata?

Piotr Wyszomirski od momentu pojawienia się w kadrze nie stracił w niej miejsca. Zawodnik Azotów Puławy pojechał zbierać doświadczenie na ME do Austrii w 2010. Dostawał kilku minutowe szanse, lecz było zbyt wcześnie na eksplozję jego talentu. Przed MŚ w Szwecji dobrze spisał się w towarzyskiej potyczce z Niemcami, w której zwrócił swoją uwagę klubom Bundesligi. Gdy wydawało się, że transfer jest blisko młody szczypiornista odpuścił i został w PGNIG Superlidze.

Na szwedzki czempionat pojechał pewny swego, nie martwiąc się o miejsce w kadrze. Pomimo nieudanego występu biało-czerwonych nieźle spisał się w meczu z Chorwacją oraz Serbią. W starciu z gospodarzami ME 2012 zatrzymał rzut rozpaczy Marko Vujina i Polacy wygrali jedną bramką. Od debiutu w Turnieju Drużyn Narodowych w październiku 2009 regularnie powoływany do reprezentacji. 23 - letni gracz poprzez występy w polskiej lidze nie robi znaczących postępów, ale nie obniża też lotów. 24 kwietnia 2010 roku przerzucił Marcusa Cleverlego i zapisał się jako zdobywca bramki dla Azotów w meczu z Vive. Ubiegłoroczna przygoda pucharowa Azotów to w dużej mierze jego zasługa.

Piotr Wyszomirski ma zadatki na dobrego bramkarza

Mocna pozycja Wyszomirskiego

Na niecały miesiąc przed Mistrzostwami Europy w Serbii sytuacja wydaje się być jasna i przejrzysta. Młody Wyszomirski będzie zmiennikiem kapitana reprezentacji Polski 3 raz z rzędu na wielkiej imprezie. Być może do 3 razy sztuka i dobry występ utwierdzi najmłodszego z grona, że najwyższy czas na zmianę barw. Adam Malcher zapewne dostanie powołanie na ostatnie zgrupowanie przed wielką imprezą, lecz wątpliwe by trener Wenta dał mu nadzieję na udział w bałkańskiej imprezie.

Wichary i Weiner mają dużo więcej doświadczenia i ogrania, niż wymieniona dwójka, lecz z wiadomych przyczyn ich czas już minął. Obaj sumiennie wykonują swoją pracę w klubach, lecz na pewno odczuwają niedosyt. Weiner, po części, może mieć pretensje do siebie. Dokonał wyboru, którego konsekwencją był koniec kariery reprezentacyjnej. Wichary jest przedstawicielem graczy z Płocka, którzy mówiąc delikatnie nie mają łatwo z Bogdanem Wentą. Jedno jest pewne.

Ktoś będzie musiał przejąć schedę po Sławomirze Szmalu. Z racji wieku kandydatura Weinera i Wicharego wydaje się mało poważna. Malcher nie wzniesie się ponad stan swoich umiejętności, więc do tej roli przymierzany powinien być Wyszomirski. WWpływ na jego karierę może mieć opiekun reprezentacji. Jeżeli zawodnik ma wątpliwości co do gry w Bundeslidze to słowa "Wentyla" mogłyby je rozwiać. Wtedy można mieć nadzieję, że o polskiej bramce nie będzie mowa tylko poprzez pryzmat najlepszego zawodnika świata 2009.

Źródło artykułu: