Mariusz Jurasik: Cieszę się każdą chwilą na parkiecie

W meczu 11. kolejki PGNiG Superligi Vive Targi Kielce na własnym parkiecie pokonały beniaminka, NMC Powen Zabrze 39:27. Do przerwy na tablicy widniał remis po 16. Po zejściu z parkietu, kielecki rozgrywający, Mariusz Jurasik podkreślał, że dwanaście bramek różnicy nie oddaje w pełni tego, co działo się na boisku. Sobotnie zwycięstwo było jedenastą wygraną podopiecznych Bogdana Wenty w bieżącym sezonie, co oznacza, że do rundy rewanżowej kielczanie przystąpią z kompletem punktów w ligowej tabeli.

Przyjezdni rozpoczęli mecz dobrze, wychodząc nawet na dwubramkowe prowadzenie. Tuż przed przerwą wydawało się, że kielczanie opanowali sytuację, w ostatniej chwili NMC Powen Zabrze zdołało wyrównać stan i na przerwę oba zespoły schodziły przy remisie po 16. - Zabrzanie zaprezentowali się w sobotę dobrze. W pierwszej połowie to nawet my byliśmy w pogoni. Wynik oscylował koło remisu, więc był pod kontrolą. Ale te trzydzieści minut to naprawdę dobra gra gości. W drugiej odsłonie widać było, że zabrzanie mają krótką ławkę. U nas w polu pojawiła się nowa szóstka i odskoczyliśmy trochę NMC Powenowi. Chociaż ostateczny wynik nie odzwierciedla tego, co działo się na parkiecie. Nie był to mecz jakiejś wielkiej walki, czy nieczystych sytuacji, pojawiło się za to sporo ciekawych zagrań, co mogło podobać się kibicom - mówił po meczu Mariusz Jurasik.

Zdaniem popularnego "Józka" kluczem do zwycięstwa nie była szczególnie dobra gra konkretnej formacji na boisku, a zdecydowanie większe doświadczenie i możliwości kadrowe Vive Targów. - Nasza przewaga tkwiła w dłuższej ławce i większej liczbie doświadczonych zawodników. Wynik do przerwy mówi sam za siebie. Po przerwie u nas pojawili się nowi zawodnicy, a zabrzanie grali już dość zmęczeni. W obronie ani my, ani rywale nie zagraliśmy rewelacyjnie. Zawsze zakładamy, żeby grać dobrze w obronie, a z tego wyprowadzać kontrataki. Dzisiaj kilka tych kontr było, ale dopiero w drugiej połowie. Za to 16 straconych do przerwy bramek to trochę za dużo jak na nas - analizował piłkarz ręczny.

Podopieczni Bogdana Wenty mecz rozpoczęli nieco ospale. Wydawało się, że napięty kalendarz związany z występami w Lidze Mistrzów, pozostawił ślad w postaci sporego zmęczenia. - Jest sporo spotkań, ale jeśli chodzi o mnie to gram niewiele, także cieszę się każdą chwilą spędzoną na parkiecie, każdą szansą, którą dostaję od trenera. O zmęczeniu nie ma mowy. Samymi treningami człowiek nie żyje, warto te treningi jakoś przełożyć na mecze. Dobrze, że są rozgrywki polskiej ligi i mogę grać przeciętnie przez 30 minut, więc raczej nie zardzewieję - uśmiechał się doświadczony gracz.

Wejście w drugiej połowie Mariusza Jurasika i Patryka Kuchczyńskiego odmieniło oblicze gospodarzy. Doskonałe otwarcie drugiej połowy kielczanie zawdzięczają głównie temu duetowi, wspartemu przez świetnie dysponowanego Marcusa Cleverly’ego. - Cieszę się, że wyszedł mi mecz. Wydaje mi się, że od początku sezonu jestem w dobrej formie. Moja niezła dyspozycja leży u podstaw tego, że w pojedynkach, w których mam szansę zagrać prezentuję się nienajgorzej - stwierdził rozgrywający.

Kibice w Zabrzu doskonale pamiętają ligowy mecz sprzed dwóch lat, kiedy NMC Powen przegrało z Vive Targami różnicą zaledwie sześciu bramek. Również zawodnicy zauważają, że pojedynki rozgrywane z kielecką ekipą nie należą do najgorszych, a wprost przeciwnie. - Myślę, że zabrzanie spinają się w każdym meczu, nie tylko z nami. Oni muszą walczyć z każdym rywalem, żeby utrzymać się w PGNiG Superlidze - powiedział "Józek".

Komentarze (0)