Podopieczni Marcina Kurowskiego w tym sezonie jeszcze nie przegrali, a hala MOSiR-u pozostaje niezdobyta od blisko pół roku. Ostatnim zespołem, który zdołał wywieźć punkty z Puław, byli właśnie mistrzowie Polski. Podopieczni Larsa Walthera w połowie kwietnia pokonali Azoty w rewanżowym meczu ćwierćfinału fazy play-off 30:26, dużo kontrowersji wzbudziło wówczas jednak sędziowanie, a zawodnicy obu ekip zgodnym chórem narzekali, że arbitrzy zepsuli ciekawe i wyrównane spotkanie.
Mecz wtorkowy ma zupełnie inny ciężar gatunkowy, a dla Nafciarzy będzie tylko przystawką do sobotniego starcia z Constantą. - Spotkanie z Azotami to będzie dla nas takie przetarcie przed Ligą Mistrzów. Puławianie są rywalem, który na pewno nam się postawi - nie ma wątpliwości skrzydłowy Wisły, Adam Wiśniewski. Doświadczony zawodnik jest przekonany o sile drużyny Kurowskiego, która może napsuć płocczanom sporo krwi. - We własnej hali są zespołem niezwykle niebezpiecznym - zapewnia 31-latek.
Gospodarze nie ukrywają, że swojej szansy szukać będą także w postawie przeciwnika, który - mając w perspektywie mecz Ligi Mistrzów - do ligowego starcia podejść może na luzie. Wiśniewski deklaruje jednak, że o lekceważeniu rywala nie ma mowy. - Jesteśmy zmobilizowani i będziemy walczyć od pierwszej do ostatniej minuty - zaznacza w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
W piątkowym meczu z Chrobrym Głogów trener Walther, przekonany o zwycięstwie, po przerwie pozwolił sobie na taktyczne eksperymenty. Czy w Puławach można spodziewać się tego, że szlifowanie zagrywek pod mecz z Rumunami stanie się ważniejsze od wyniku ligowego starcia? - Wychodzimy na 100% i tak będziemy grać. Nie wiadomo jednak, jak się mecz ułoży, trener będzie wszystkim kierował zależnie od wyniku - wyjaśnia skrzydłowy Wisły.
Jeśli goście będą wysoko prowadzić, Walther zapewne pozwoli sobie na eksperymenty. Do tego raczej nie dopuszczą jednak puławianie, którzy z meczu na mecz grają coraz lepiej i w tabeli do Wisły tracą tylko punkt. Czy na któregoś z zawodników rywala zdaniem Wiśniewskiego trzeba zwrócić szczególną uwagę? - Nie ma takiej potrzeby. Każdego przeciwnika omawialiśmy po kolei, znamy ich już parę lat i wiemy, na kogo trzeba uważać. Każdego z nich mamy rozpracowanego - kończy.