- Właściwie do pewnego momentu wszystko szło zgodnie z planem. Jak była przewaga dziesięciu bramek, to plan był realizowany od początku do końca. Jeszcze nie jesteśmy na tyle dojrzałą drużyną, by ten wynik powiększyć, albo chociaż utrzymać. Dzisiaj powinno się to skończyć nie pięcioma, a piętnastoma bramkami. Wtedy bylibyśmy zadowoleni z realizacji naszych celów. Cieszymy się z dwóch punktów, to jest najważniejsze - skomentował Filip Kliszczyk.
Sobotni pojedynek był znacznie łatwiejszy niż pierwsze ligowe spotkanie, w którym szczecinianie okazali się minimalnie lepsi od beniaminka z Gdańska. - Okazało się, że beniaminek prowadzony przez Daniela Waszkiewicza i Damiana Wleklaka to są chłopcy, którzy biegają i gryzą parkiet przez cały mecz. Nikt przed nikim się nie położy tylko dlatego, że mamy takie aspiracje, a nie inne. Dopóki ma się wolę walki i ambicję, gra się z najlepszymi jak równy z równym - powiedział Kliszczyk.
Ostatnie trzy lata Kliszczyk spędził w zespole GSPR Gorzów Wlkp. i miał zamiar w nim pozostać. W przerwie pojawiła się jednak atrakcyjna oferta ze Szczecina, z której były reprezentant Polski skorzystał. Czy podczas spotkania jego wiedza na temat GSPR-u przydała się drużynie? - Nic nie trzeba było podpowiadać. My mamy swoje założenia, musimy je realizować, nie zwracając uwagi na to jaki jest przeciwnik. Wiadomo, że chłopaki w Gorzowie są mocno przetrzebieni personalnie. Trzeba im pogratulować, że zbudowali drużynę i startują. Na pewno będą walczyć, chociaż początek mają nieudany. Trzymam za nich kciuki, a z meczu na mecz będzie tylko lepiej - powiedział były gracz GSPR.