Nieważne, ile razy upadniesz, ważne, ile razy się podniesiesz - rozmowa z Justyną Domnik, zawodniczką Sambora Tczew

Na kilkanaście godzin przed startem I-ligowych rozgrywek zadaliśmy kilka pytań najbardziej doświadczonej zawodniczce Sambora - Justynie Domnik, która przed tym sezonem przyszła do Tczewa ze Startu Elbląg.

Michał Kaczyński: Pani Justyno, czy już zaaklimatyzowała się Pani w nowym otoczeniu?

Justyna Domnik: Tak nie było z tym wielkiego problemu i muszę przyznać, że szybko się zaaklimatyzowałam w Tczewie. Dziękuję dziewczynom z drużyny, że tak fajnie mnie przyjęły, bo to na pewno ułatwia bycie tutaj i współpracę na boisku.

Jak przebiegał okres przygotowawczy?

- Myślę, że okres przygotowawczy przepracowałyśmy bardzo solidnie. Pierwsze tygodnie to praca nad wytrzymałością i siłą, a to nie jest fajny okres dla zawodnika, gdyż nie mamy styczności z piłką, tylko bieganie, bieganie, bieganie. Później jak już dostaje się piłkę do reki to uśmiech pojawia się na twarzy i praca jest na pewno przyjemniejsza, choć nie mówię, że lżejsza. Sądzę, że jesteśmy solidnie przygotowane do sezonu i nie będziemy łatwym rywalem do pokonania.

W jaki sposób obecne przygotowania różniły się od 12 poprzednich, które przepracowała Pani z zespołami ekstraklasy?

- Od 12 poprzednich różnił się tym, że teraz wakacje miałam nieco dłuższe, bo w ekstraklasie treningi zaczynają się już na początku lipca, intensywność treningów była porównywalna. W sumie w swojej karierze miałam kilka bardzo ciężkich okresów przygotowawczych. Pierwszy z nich gdy grałam w Piotrkowie, a trenerką była Julia Safina, która wywodziła się ze starej rosyjskiej szkoły, tam po treningach chodziłam na czworaka (śmiech). Drugi, który pamiętam to ten gdy grałam w Gdańsku, a trenerem był Jerzy Ciepliński. Tym trenerom bardzo dziękuję, bo nauczyli mnie najwięcej.

Jak ocenia Pani umiejętności indywidualne obecnych koleżanek?

- Potencjał w tej drużynie jest naprawdę duży i widać, że każda z nas wniesie coś do tego zespołu. Jest wiele młodych zawodniczek i wiele indywidualności i to trzeba wszystko ułożyć w jedną całość. Trener dobrze sobie z tym radzi i już stajemy się zespołem, który mam nadzieję wywalczy awans.

Czy jest duża różnica w porównaniu z zawodniczkami z ekstraklasy?

- Nie będę ukrywać, że troszkę różnica jest, ale głownie w doświadczeniu. Doświadczenie zdobywa się na boisku i tym młodym zawodniczkom jest potrzebne ogranie, gdyż boisko uczy wszystkiego. Ma się większą pewność co do swoich umiejętności, a później to już efekty przychodzą same.

Sambor brał udział w dwóch turniejach, gdzie rozegrał 8 spotkań. Jak ocenia Pani mecze sparingowe?

- Tak rozegrałyśmy dwa turnieje i myślę, że trener powinien być zadowolony z naszej gry. Pierwszy turniej zagrałyśmy w Elblągu tuż po naszych ciężkich dwóch tygodniach treningów wytrzymałościowych. Drużyny, które tam uczestniczyły były na innym stopniu przygotowań i to można było zauważyć na boisku. Były od nas o wiele szybsze, a nam nogi odmawiały posłuszeństwa. Byłyśmy godnym rywalem do jakiegoś momentu, a później już brakowało siły. Myślę, że jakby ten turniej odbył się teraz, zaprezentowałybyśmy się znacznie lepiej. Na drugi turniej pojechałyśmy do Płocka i tam już było widać nasz start do kontry i więcej świeżości. Cieszę się, że trener dał pograć każdej z nas, bo to ważne przed sezonem, aby każda się rozumiała na boisku. Tak więc widać, że cały zespół wywalczył to zwycięstwo w turnieju i to się ceni i w lidze każda zawodniczka będzie zagrożeniem dla rywala.

Dwanaście poprzednich sezonów spędziła Pani w ekstraklasie, czy występy w I lidze nie będą swego rodzaju sportową degradacją?

- Jakby tak było, to nie przyjęłabym propozycji z Tczewa. Czasami warto upaść... nawet bardzo nisko... wtedy można zobaczyć świat z zupełnie innej perspektywy, może nawet ciekawszej... "Nieważne, ile razy upadniesz, ważne, ile razy się podniesiesz" - i to niech będzie teraz moją mantrą... Za rok mam nadzieję, że wrócę do ekstraklasy.

Od tego sezonu zmienił się regulamin rozgrywek. Można wygrać wszystkie mecze w swojej grupie, aby potem zmierzyć się z zespołem z drugiej grupy i zaprzepaścić trudy całego sezonu w dwóch ostatnich meczach. Co Pani sądzi o tym systemie?

- Widzę, że władze związku próbują pierwsza ligę troszkę urozmaicić. To może i dobrze, gdyż liga będzie bardziej ciekawa. Pewnie chodzi też o to, żeby do ekstraklasy przychodziły zespoły najlepsze. Mam nadzieję, że jedną z tych drużyn będzie Sambor.

Już w sobotę pierwszy mecz, czy Sambor jest już na tyle przygotowany, aby odnieść w nim zwycięstwo?

- Mogę zapewnić kibiców, że oddamy na boisku serce, aby ten mecz wygrać. Jest to jak myślę jeden z najcięższych meczów i może to dobrze, że już na samym początku gramy ze Słupskiem. Mamy wiele założeń na boisku i mam nadzieję, że grając na środku pokieruję zespołem na tyle sprawnie, że uda nam się odnieść zwycięstwo. Nie widzę innej opcji jak przywieźć 2 punkty z terenu rywala. Mam wielką prośbę do kibiców, bądźcie z nami na dobre i na złe, bo ósmy zawodnik na boisku jest czymś bardzo przydatnym. Do zobaczenia na parkietach.

Komentarze (0)