W pierwszym spotkaniu Rhein-Neckar Löwen Karola Bieleckiego i Krzysztofa Lijewskiego, zmierzyło się z francuską Dunkierką Daniela Nilssona. Skazywani na pożarcie Francuzi rozpoczęli to spotkanie nadspodziewanie dobrze. Słowa trenera Patricka Cazala, który mówił przed meczem, że jego zespół przyjeżdża do Kielc po naukę, były więc najwyraźniej tylko próbą uśpienia czujności przeciwnika. I trzeba przyznać, że ta sztuka prawie się udała. Dunkierka od początku postawiła na agresywną obronę, która niemal całkowicie sparaliżowała poczynania Niemców w ataku. Liczne przechwyty pozwalały z kolei wyprowadzać szybkie kontrataki. Większość kibiców zgromadzonych w Hali Legionów przecierało oczy ze zdziwienia, kiedy w 6. minucie zespół francuski prowadził już 7:2. Dopiero w kolejnych minutach Niemcy nieco otrząsnęli się po niefortunnym początku i zaczęli stopniowo odrabiać straty. Na pierwszy remis w tym spotkaniu (nie licząc wyniku 1:1), trzeba było jednak czekać aż do 28. minuty, kiedy po trafieniu niezawodnego Uwe Gensheimera było 14:14. Konsekwencja w grze Dunkierki pozwoliła jednak Francuzom ponownie objąć prowadzenie i na przerwę to oni schodzili z dwubramkową zaliczką (17:15).
Po zmianie stron mecz bardzo się wyrównał, a na tablicy świetlnej kilkakrotnie pojawiał się wynik remisowy. W 38. minucie niecodziennym zagraniem popisał się golkiper Dunkierki, Vincent Gerard, który po udanej interwencji rzutem przez całe boisko pokonał swojego vis a vis Gorana Stojanovicia. Na kwadrans przed końcem meczu, "Lwy" objęły pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie (24:23). Najwięcej emocji dostarczyły jednak dopiero ostatnie minuty spotkania. Na 60 sekund przed końcową syreną bramkę na 28:28 zdobył Daniel Nilsson. Następnie Francuzom udało się przejąć piłkę w obronie i mieli szansę na wyprowadzenie kontrataku. Rywale nie pozwolili im już jednak na oddanie rzutu. Do wyłonienia zwycięzcy konieczna więc była dogrywka.
Dodatkowe 10 minut meczu to już okres całkowitej dominacji Rhein-Neckar Löwen. Szczypiornistom Dunkierki wyraźnie brakowało sił i w pierwszej połowie nie zdołali rzucić ani jednej bramki. Ostatecznie podopieczni Gudmundura Gudmundssona wygrali 36:30 i jako pierwsza drużyna awansowali do niedzielnego finału.
Dunkerque HB Grand Littoral - Rhein-Neckar Löwen 28:28 (17:15), dogrywka: 30:36 (28:33)
Dunkerque: Gerard 1, Causse, Annotel – Fatoux, Afgour, lamon, Nagy 7, Touati 5, Bosquet 1, Siekam, Soudry 4, Emonet, Michael, Nilsson 4, Mokrani 3, Butto 5.
Trener: Patrick Cazal
Kary: 4 minuty
Karne: 0/1
Rhein-Neckar: Svensson, Fritz – Schmid, Gensheimer 12, Roggisch 1, Sesum 3, Bielecki 3, Lund, Gunnarsson 2, Russ, Lijewski 6, Groetzki 9, Dippe.
Trener Gudmundur Gudmundsson
Kary: 8 minut
Karne: 5/6
W drugim sobotnim półfinale zmierzyli się gospodarze turnieju, Vive Targi Kielce i hiszpański Cuarto Rayas Valladolid. W tym wypadku kluczem do sukcesu okazała się szczelna defensywa. Kielczanie od pierwszych minut imponowali grą w obronie, a kiedy ta zawodziła, na posterunku był niekwestionowany bohater tego spotkania, Sławomir Szmal. "Kasa" imponował skutecznością, zatrzymując rywali w nieprawdopodobnych wręcz sytuacjach, czym wywoływał głośny aplauz na trybunach. Twarda i zdecydowana defensywa spowodowała, że Hiszpanie swoją pierwszą bramkę zdobyli dopiero w 9. minucie, a jej autorem był Alexis Rodriguez - najskuteczniejszy gracz w zespole rywali. W 18. minucie Vive prowadziło już 6:3, a zaniepokojony trener Juan Carlos Pastor poprosił o czas. Przerwa nie wybiła z rytmu gospodarzy, którzy utrzymywali kilkubramkowe prowadzenie. Słowa uznania należą się zwłaszcza Michałowi Jureckiemu, który w ataku był najmocniejszym ogniwem w kieleckim zespole. Do przerwy Vive prowadziło 11:8.
W drugiej połowie to co najistotniejsze wydarzyło się w ostatnich minutach pojedynku. Jeszcze w 47. minucie wicemistrzowie Polski, po bramce Thorira Olafssona, prowadzili 18:13 i wydawało się, że nic już nie odbierze im wygranej. Jednak kielczanie chyba zbyt szybko uwierzyli, że mecz jest rozstrzygnięty, bo w kolejnych minutach z ich konsekwentnej gry niewiele zostało. Tymczasem Valladolid zaczął stopniowo odrabiać straty, aby w 55. minucie doprowadzić w końcu do remisu (19:19). Na szczęście gospodarze zachowali nieco więcej zimnej krwi i ostatecznie pokonali Hiszpanów 21:19. Wynik mógł być bardziej okazały, gdyby nie powtarzające się po raz kolejny kłopoty niektórych graczy ze skutecznością oraz rozluźnienie tuż przed końcem meczu. W niedzielnym finale podobne błędy mogą być już na wagę utraty awansu, dlatego trzeba je szybko wyeliminować. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo, dzięki któremu Vive zrobiło pierwszy krok na drodze do Ligi Mistrzów.
Vive Targi Kielce - Cuarto Rayas Valladolid 21:19 (11:8)
Vive: Szmal, Cleverly - Jachlewski, Olafsson 2, Buntić 3, Tkaczyk 3, Zorman 1, Przybylski, Zaremba, Grabarczyk, Jurasik 2, Rosiński, Jurecki 4, Stojković 4(2), Tomczak 2
Trener: Bogdan Wenta
Kary: 10 minut
Karne: 2/3
Valladolid: Sierra, Lamarino- Krivokapic 1, Eilert 1, Gurbindo 1, Joli 4(4), Cutura 3, Delgado, Tokić, Romero 1, Alonso, Asier, Rodriguez 5, Garcia 1
Trener: Juan Carlos Pastor
Kary: 2 minuty
Karne: 4/5
W niedzielę o godz. 18.00 kielczanie w wielkim finale zmierzą się z Rhein-Neckar Löwen. Mecz o trzecie miejsce pomiędzy Dunkierką i Valladolid odbędzie się o godz. 15.30.