Krzysztof Podliński: Do rozpoczęcia rozgrywek ligowych pozostały nieco ponad dwa tygodnie. Twoim zdaniem, wasza gra daje trenerowi Będzikowskiemu więcej powodów do zadowolenia, czy do zmartwień?
Piotr Adamczak: Na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że nasza gra wygląda dużo lepiej niż rok temu. Jednak należy pamiętać, iż postawę drużyny zweryfikuje liga, a konkretniej pierwszy, wyjazdowy mecz w Zabrzu. Dopiero wynik spotkania o punkty da jednoznaczną odpowiedź na to pytanie.
Pokuszę się o stwierdzenie, że trener Będzikowski da wam - zawodnikom więcej, aniżeli Jerzy Szafraniec. Zgodzisz się ze mną?
- Trener Szafraniec pracował z drużyną ładnych kilka lat. Właśnie za jego kadencji Zagłębie zdobyło historyczny złoty medal i nie tylko. Jednak nic co dobre nie trwa wiecznie i od dłuższego czasu zespół przechodził poważny kryzys. Z tego właśnie powodu podjęto decyzję o zmianie na stanowisku pierwszego trenera. W chwili obecnej wszyscy mocno pracujemy nad lepszą grą i staramy się nie rozpamiętywać tego co było, ale skupić się na tym, co przyniesie niebawem nowy sezon. To właśnie wbija nam do głowy trener Będzikowski.
Jakie różnice dostrzegasz w pracy z zespołem obu szkoleniowców? W metodach treningowych Jacka Będzikowskiego widać wzorce wyniesione z Bundesligi?
- Porównywać obu szkoleniowców raczej nie należy. Obaj dysponują różnymi warsztatami trenerskimi oraz samym podejściem do piłki ręcznej. Jednak praca pod okiem Jacka Będzikowskiego, jak najbardziej mi odpowiada, gdyż jest to dla mnie zupełna nowość. Nigdy nie spotkałem się z tego typu rozwiązaniami i sposobem treningu.
Zagłębie kolejny sezon pozostało bez zauważalnych wzmocnień. Nie masz wrażenia, że ten zespół chyli się ku przeciętności? Już mało kto pamięta, że to właśnie wasza drużyna cztery lata temu fetowała zdobycie mistrzowskiego tytułu.
- Jestem przekonany, że wiele osób związanych z dyscypliną, niektórzy kibice czy fachowcy postawili na nas krzyżyk. Dlatego teraz zrobimy wszystko, by zacząć w końcu grać lepiej, a co za tym idzie odnosić zwycięstwa. Nawet jeśli skład pozostał bez zmian.
Piotr Adamczak (numer 14)
Prezes Kulesza postawił przed wami konkretny cel na nadchodzące rozgrywki?
- Nie. Nasza postawa na boisku ma po prostu wyglądać lepiej, żeby powoli iść do przodu. Nie tracić punktów za frajer, jak to miało miejsce wcześniej i grać z pełnym zaangażowaniem do końcowego gwizdka.
Według mnie, marnujesz się w klubie z Lubina. Nie było tak, że miałeś oferty, ale nie chciałeś z nich skorzystać?
- Patrząc na to, jak długo jestem zawodnikiem Zagłębia można by się nad tą całą sprawą zastanowić. Jednak przez pierwsze dwa lata mojego pobytu w Lubinie miałem ogromnego pecha. Poważna kontuzja barku, zabiegi operacyjne i długa rehabilitacja zdecydowanie zahamowały mój rozwój jako zawodnika. Miniony sezon był dopiero tym, gdzie po kontuzji ślad zaginął, wszystko przebiegało bez większych zmartwień, ale brakowało formy.
Swego czasu był grany temat Twoich przenosin do Kielc. To faktyczna informacja, czy tylko spekulacje medialne?
- Faktycznie był temat gry w Vive, jednak bardzo ogólny. Do żadnych konkretów rozmowy nie prowadziły. Poza tym gra w zespole wicemistrza Polski zobowiązuje do prezentowania wysokiego poziomu sportowego. Póki co wiele pracy przede mną, dlatego staram się mierzyć siły na zamiary.
Balansujesz na granicy pierwszej reprezentacji i kadry B, wiele osób widzi w Tobie następcę Marcina Lijewskiego. A Ty widzisz siebie w roli etatowego reprezentanta?
- Na pewno moim marzeniem jest gra z orzełkiem na piersi. Tak jak wcześniej wspomniałem, czeka mnie dużo pracy nad poprawą niemal wszystkich elementów gry. Jeśli zacznę robić widoczne postępy i trener Wenta stwierdzi, iż warto mnie powołać, zrobię wszystko by zaprezentować się z jak najlepszej strony.