W ćwierćfinale europejskich rozgrywek lepszy od Azotów okazał się słoweński Cimos Koper. Podopieczni Bogdana Kowalczyka przegrali na wyjeździe 26:33, a u siebie zremisowali z wyżej notowanym rywalem 25:25. - Mogliśmy wygrać, ale cieszy i ten wynik - przyznaje w rozmowie ze SportoweFakty.pl rozgrywający puławskiej drużyny, Michał Szyba. Leworęczny zawodnik jest w tym sezonie wiodącą postacią w swoim zespole, trudno sobie wyobrazić bez niego puławski team. W spotkaniu sobotnim grę starał się ciągnąć w samej końcówce, w sumie Jure Vrana pokonał czterokrotnie.
- Ten ćwierćfinał ułożył się już na Słowenii, gdzie straciliśmy siedem goli - nie ma wątpliwości Szyba. - Walczyliśmy, ale powiedzmy sobie szczerze, że z takim rywalem ciężko jest odrobić tyle bramek - dodaje. Puławianie w pewnym momencie prowadzili z Cimosem nawet różnicą czterech bramek, większej przewagi zbudować już jednak nie zdołali. - Było 9:5, ale do końca meczu pozostawało jeszcze bardzo dużo czasu. Przeciwnicy grali spokojnie i konsekwentnie, dzięki czemu udało im się osiągnąć odpowiedni wynik - przyznaje 23-letni rozgrywający.
Szyba w meczu z Cimosem robił, co mógł. W drugiej połowie puławianom zabrakło jednak sił
Puławianie mają w ostatnich meczach problemy kondycyjne, zdarzają im się w grze fatalne przestoje. Czy więc do wyeliminowania Cimosa zabrakło przede wszystkim energii? - Na pewno też, ale to się zdarza już od kilku spotkań. Gramy dobrą piłkę ręczną i nagle jakby ktoś odcinał nam prąd, tak samo było w Słowenii. Wygląda na to, że brakuje sił w ostatnich minutach - przyznaje Szyba. Jak więc w takiej formie fizycznej jechać do Lubina? - Będzie ciężko. Wyjechaliśmy tam już w poniedziałek, czasu jest bardzo mało. Braki w przygotowaniu fizycznym będziemy musieli nadrabiać ambicją i wolą walki - przewiduje.
Wtorkowe spotkania będzie dla ligowych losów Azotów kluczowe. Wyniki ostatniej kolejki ułożyły się dla puławian niepomyślnie i gracze Kowalczyka potrzebują zwycięstwa, by w fazie play-off uniknąć konieczności gry z Orlen Wisłą Płock. O miejscu czwartym, czy piątym marzyć już nie mogą, w grę wchodzi jedynie odzyskanie lokaty szóstej i ćwierćfinałowe starcie z MMTS-em. - My nie możemy patrzeć na nikogo, tylko musimy wygrywać - mówi Szyba. - Niezależnie od innych wyników, przede wszystkim sami musimy zwyciężyć. Będziemy mieli satysfakcję, że zrobiliśmy to, co do nas należało.