Azoty na krawędzi, w środę mecz o wszystko

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Szczypiorniak jest przewrotny, a sytuacja zmienia się w jak w kalejdoskopie. Jeszcze tydzień temu Azoty stały przed szansą awansu do ćwierćfinału Challenge Cup i zacnego rozstawienia w fazie play-off PGNiG Superligi, teraz muszą ratować się przed klęską.

W tym artykule dowiesz się o:

W sobotę podopieczni Bogdana Kowalczyka ulegli Cimosowi Koper 26:33 i szanse na awans do półfinału Challenge Cup są już tylko iluzoryczne. Już kilka chwil po losowaniu jasne było, że wyeliminowanie Słoweńców graniczy z cudem, piłka ręczna niejednokrotnie pokazywała jednak, że nie ma rzeczy niemożliwych. Nadzieja okazała się złudna, po wyraźnej porażce - choć w rozmiarach niezasłużonych - o promocji trzeba raczej zapomnieć i skupić na rozgrywkach ligowych, bo i tu sytuacja zrobiła się mocno nieciekawa.

Po porażce z MMTS-em Kwidzyn - zgodnym chórem okrzykniętej przez puławskich dziennikarzy jedną z najdziwniejszych ostatnimi laty - Azoty spadły w ligowej tabeli na szóstą lokatę i tylko sensacyjny zbieg okoliczności może pomóc im w powrocie na miejsce czwarte. Gdyby gracze Kowalczyka wicemistrzów Polski ograli, co w świetle przebiegu meczu i prowadzenia 21:14 było ich powinnością, dziś od sukcesu dzieliłoby ich jedno zwycięstwo, teraz do korzystnego rozstawienia niezbędny jest splot wydarzeń niezwykłych.

Nie pomogły starania Wojciecha Zydronia, Azoty są w bardzo trudnej sytuacji

W środę Azoty zagrają na wyjeździe z Zagłębiem, czwarta Stal podejmie trzy dni później u siebie GSPR, Chrobry jedzie do Kwidzyna, a Warmia mierzy się u siebie z Nielbą. Scenariuszy jest multum, najbardziej prawdopodobny oznacza zachowanie statusu quo i ćwierćfinał z MMTS-em, którego puławianie ostatni raz na własnym parkiecie ograli przed czterema laty. W sytuacji skrajnej zespół Kowalczyka szóstą lokatę może nawet opuścić, wystarczy zły wynik w Lubinie (Zagłębie walczy o życie) i zwycięstwo Chrobrego bądź Nielby. A wówczas w play-off czekają Wisła i Vive.

- Niezależnie, na kogo trafimy, nie będzie dla nas łatwego meczu - przyznaje w rozmowie ze SportoweFakty.pl zrezygnowany Kowalczyk. - Czy będzie to Wisła, czy MMTS, między tymi zespołami nie ma wielkiej różnicy. W środę na boisku było widać, że pod względem rzutu z drugiej linii od kwidzynian dzieli nas przepaść, a w piłce ręcznej w głównej mierze o wyniku decyduje właśnie ten czynnik oraz obsada bramki - tłumaczy. - Słyszałem kiedyś jakieś głosy mówiące o finale, walce o mistrzostwo. Chyba trochę tutaj przesadzamy....

Źródło artykułu: