Wynik meczu otworzył Agustin Vidal. Po pięciu minutach rywalizacji na tablicy wyników był remis - 2:2. Później inicjatywę przejęli niemieccy szczypiorniści, którzy po bramkach Michaela Krausa, Holgera Glandorfa i Uwe Gensheimera wyszli na dwubramkowe prowadzenie - 6:4 (12'). Na dziesięć minut przed zakończeniem pierwszej części gry było 11:6 na korzyść mistrzów świata z 2007 roku. Do przerwy jednak przewaga podopiecznych Heinera Branda stopniała do jednej bramki - 13:12.
W drugiej połowie gra toczyła się "bramka za bramkę". Raz trafiali Niemcy, raz Argentyńczycy, którym mimo dobrej gry nie udawało się doprowadzić do remisu. Dobry okres gry Niemców między 46 a 51 minutą zaowocował wypracowaniem czterobramkowej zaliczki - 23:19 (51'). Mistrzom świata z 2007 roku mimo słabej, by nie powiedzieć tragicznej dyspozycji w ataku, udawało się "trzymać wynik". Podopieczni Eduardo Gallardo nie poddawali się, dzielnie dążąc do remisu. Na 3 minuty przed końcową syreną przegrywali tylko jedną bramką - 25:24. Argentyńczycy wykorzystali skrzętnie błędy niemieckich zawodników i doprowadzili do remisu 27:27. I tak oto staliśmy się świadkami pierwszej dogrywki na MŚ w Szwecji! Kto by przypuszczał, że dojdzie do niej w meczu o taką "stawkę"...
Początek dogrywki lepszy w wykonaniu popularnych "Albicelestes", którzy dzięki trafieniom Federico Pizarro i Agustina Vidala wyszli na dwubramkowe prowadzenie - 29:27 (62'). Chwilę później sytuacja się odwróciła, a trzy bramki z rzędu rzucone przez mistrzów świata z 2007 roku, wyprowadziły ich na bramkową przewagę - 30:29 (68'), lecz Niemcom nie udało się dowieźć tej skromnej zaliczki. Po 70 minutach gry nadal nie było jasne, komu przypadnie 11. miejsce. Potrzebna była druga dogrywka!
Przez pierwsze minuty drugiej dogrywki żaden z zespołów nie potrafił wypracować znaczącego prowadzenia, dlatego na pięć minut przed końcem na tablicy wyników widniał remisowy rezultat 33:33 (75'). Fizycznie trudy tego spotkania gorzej znieśli Argentyńczycy, którzy do końca meczu zdobyli już tylko dwie bramki, przy siedmiu rzuconych przez Niemców. W efekcie po 80 minutach wyrównanej walki górą okazali się Niemcy, zwyciężając Argentynę po wielkich bólach i mękach 40:35.
Triumf w tym meczu mistrzów świata z 2007 roku rodził się w prawdziwych bólach i mękach. To tylko pokazuje jak nisko upadła niemiecka piłka ręczna. Co prawda Bundesliga jest najsilniejszą ligą świata, lecz nie przekłada się to na wyniki reprezentacji. O sile niemieckiej ligi nie decydują bowiem Niemcy, lecz obcokrajowcy. Niemiecki Związek Piłki Ręcznej (DHB) ma nad czym myśleć. Po mistrzach świata z 2007 roku zostały tylko wspomnienia, w a kadrze brakuje godnych następców. Dziwi więc fakt przedłużenia umowy z obecnym szkoleniowcem reprezentacji - Heinerem Brandem do 2013 roku.
Na słowa uznania zasługują z kolei Argentyńczycy, którzy bez wątpienia byli "czarnym koniem" turnieju. Zespół z Ameryki Południowej w godny sposób pożegnał się z mistrzostwami świata, będąc bliskim sprawienia kolejnej sensacji...
Niemcy - Argentyna 40:35 (31:31, 27:27, 13:12)
Niemcy: Glandorf 9, Gensheimer 9, Groetzki 6, Heinl 3, Kraus 3, Hens 2, Pfahl 2, Preiß 2, Haaß 2, Kaufmann 1, Christophersen 1.
Argentyna: D. Simonet 7, F. Fernandez 6, Vieyra 5, S. Simonet 4, Pizarro 2, Kogovsek 2, Canepa 2, Vidal 2, Carou 2, J. Ferandez 1, Querin 1, Ferro 1.